Czy Państwo Islamskie wciągnie Izrael w syryjską wojnę?
• Oddziały Państwa Islamskiego przegrupowują się w rejonie Wzgórz Golan
• W ubiegłym tygodniu doszło tam do pierwszej wymiany ognia
• Dotychczas ISIS nie rzucało bezpośredniego wyzwania Izraelowi
• Teraz może chcieć wciągnąć państwo żydowskie w konflikt w Syrii
• Izrael jest właśnie w trakcie tworzenia oddziałów specjalnych, które są szkolone pod kątem eliminowania wrogów stosujących taktyki zbliżone do Państwa Islamskiego
Od 2011 roku i wybuchu wojny w Syrii Izrael konsekwentnie nie daje się wciągnąć w wojnę w Syrii. Jeśli już na jego terytorium spadają pociski, czy to wystrzelone przez islamistów czy przez siły rządowe, izraelskie wojsko zwykle odpowiada tak samo - odwetowym atakiem artyleryjskim na militarne cele po stronie syryjskiej. Państwo żydowskie uznaje, że za każdy atak z terytorium sąsiada odpowiada Asad, "gospodarz", na którego ziemi toczy się konflikt.
Pierwsza krew
Irańskiemu Hezbollahowi, który również jest istotnym graczem w syryjskiej wojnie, nie udało się podejść Izraela od strony Wzgórz Golan, gdzie szyiccy bojownicy mogliby stworzyć drugi przyczółek (po Libanie) do ataków na Żydów. Teraz podobną próbę podejmują oddziały ISIS. Rozmaite brygady dżihadystów spod sztandaru ISIS zjednoczyły się w jedno zgrupowanie, którego prawdopodobnym celem jest zaangażowanie Izraela w wojnę.
W ubiegły weekend doszło do pierwszej bezpośredniej wymiany ognia pomiędzy Państwem Islamski a Izraelem. "Harec" relacjonował, że samochód z czterema dżihadystami zmierzał w kierunku granicy Izraela. Na pace auta był zamontowany ciężki karabin maszynowy.
Pojazd zbliżył się od strony syryjskiej na odległość kilkuset metrów do granicy z Izraelem, po czym otworzył ogień w kierunku izraelskiego patrolu. Został zniszczony przez siły powietrzne. Wszyscy pasażerowie zginęli na miejscu, a broń została zniszczona. Izraelczycy informowali również, że w kierunku ich pozycji spadły także pociski moździerzowe, ale nikomu nie stała się żadna krzywda. Strona izraelska twierdzi, że był to zaplanowany atak.
Po wymianie ognia Izrael zrównał z ziemią stary opuszczony posterunek ONZ po stronie Syryjskiej. Z infrastruktury korzystali dżihadyści, dlatego Izrael postanowił zrzucić na niego ciężkie bomby. - To było ostrzeżenie i demonstracja naszych możliwości - mówił anonimowy oficer w rozmowie z serwisem Al-Monitor.
Nowa siła
Islamiści, którzy niecały tydzień temu zaatakowali izraelski posterunek, należeli do Brygady Męczenników Jarmuk. Oddziały te od długiego czasu operują w okolicach granicy z Izraelem, który był nawet oskarżany o współpracę. Władze zwykle kategorycznie odcinały się od takich zarzutów. Cała historia miała swoje źródło w pomocy medycznej, jakiej udzielono dżihadystom w izraelskim szpitalu na Wzgórzach Golan. Lekarze uratowali wówczas ciężko rannych bojowników, których do nich przywieziono.
Teraz bojownicy z Brygady Męczenników Jarmuk przeformowali się w zgrupowanie zwane Armią Chaleda ibn al-Walida, będące komórką wierną ISIS. W szeregi Armii wchodzą bojownicy z innych mniejszych oddziałów, a także dezerterzy z okolicznych pododdziałów Frontu al-Nusra.
Izrael ocenia, że nowa siła liczy 1800-2000 dżihadystów. Oficerowie ostrzegają też, że wraz z porażkami ISIS w syryjskiej Rakce i irackim Mosulu, islamiści operujący w rejonie Wzgórz Golan są coraz bardziej bezwzględni i odważni w swoich atakach.
- Możliwe, że dostali rozkaz otwarcia frontu, choć równie dobrze mogą próbować to robić na własną rękę. Próbowaliśmy dać im do zrozumienia, że konflikt z Siłami Obronnymi Izraela nie jest dla nich opłacalny - mówił anonimowy oficer w serwisie Al-Monitor.
Izrael szykuje odpowiedź
Państwo żydowskie w ostatnich miesiącach stworzyło wyspecjalizowany oddział komandosów, który został przeszkolony pod kątem zwalczania bojowników islamskich również na ich terytorium. W jego skład weszli sprawdzeni operatorzy sił specjalnych, którzy działają w ramach mocno autonomicznego łańcucha dowodzenia.
W połowie października oddział komandosów przeszedł duże ćwiczenia, wówczas też podjęto decyzję o stworzeniu drugiej podobnej jednostki.
Wojsko izraelskie w obecnej chwili jest w trakcie realizacji procesu zmian w armii, które sprawią, że w miejsce pancernych dywizji pojawi się więcej lekkich, wszechstronnych jednostek, często z możliwością desantowania z powietrza. Tego typu jednostki mają być odpowiedzią na asymetryczne zagrożenie ze strony Hamasu oraz innych islamskich grup terrorystycznych, które operują w regionie państwa żydowskiego. Izrael chce być gotowy na zagrożenie, zanim faktycznie zostanie przez nie uderzony w dużej skali.