Czy Chiny przestaną pomagać Rosji? To byłby koniec wojny w Ukrainie
Były ambasador RP w Kijowie Jan Piekło ocenia, że po spotkaniu Donalda Trumpa z Xi Jinpingiem trudno mówić o przełomie w sprawie wojny w Ukrainie. - Jeśli to rzeczywiście było tak kluczowe spotkanie, wkrótce zobaczymy wycofanie północnokoreańskich żołnierzy z frontu. Ale aż takim optymistą nie jestem - mówi w rozmowie z WP.
Prezydent USA Donald Trump spotkał się z przywódcą Chin Xi Jinpingiem w kuluarach szczytu Współpracy Gospodarczej Azji i Pacyfiku (APEC). Po jego zakończeniu Trump w typowym dla siebie stylu samozadowolenia określił spotkanie jako "wspaniałe" i zapowiedział, że podjęto "wiele ważnych decyzji". Jednym z głównych tematów rozmów była wojna w Ukrainie.
Ponadto Trump oświadczył: "Xi pomoże nam w kwestii Ukrainy, ale nic więcej nie możemy zrobić". Prezydent USA ocenił spotkanie z chińskim przywódcą jako "12 na 10" i zapowiedział wzajemne wizyty obu polityków – co natychmiast wywołało falę spekulacji na temat możliwego przełomu w rozmowach pokojowych.
Jan Piekło, były ambasador RP w Ukrainie, od dawna przekonuje, że Chiny odgrywają kluczową rolę w utrzymaniu Rosji przy życiu w obliczu sankcji gospodarczych i militarnych, dostarczając jej komponenty technologiczne, surowce i wsparcie dyplomatyczne. - Chiny są kluczem do zakończenia wojny w Ukrainie. Jeśli przywódca Chin odwróci się od Putina, to będzie rychły koniec. Niczego takiego jednak nie obserwujemy, choć mamy nadzieję. Dlatego nie jestem optymistą, że to spotkanie było przełomem – ocenia Piekło.
"Niewiele z niego wynika". Wojskowy o spotkaniu Trump-Xi
Wojna w Ukrainie. Wiele zależy od Chińczyków
Według niego Korea Północna pełni dziś funkcję "pełnomocnika" Pekinu w wojnie w Ukrainie, przekazując amunicję, rakiety i żołnierzy wspierających rosyjskie działania na froncie. - Współpraca Rosji, Chin i Korei Północnej tworzy nowy blok autorytarny, który ma wspólny cel: podważenie pozycji Zachodu. Jeśli Chiny nie zdecydują się na zmianę kursu, Putin będzie mógł prowadzić tę wojnę jeszcze bardzo długo – podkreśla były ambasador.
- I tak właściwie rozumiem, że jeśli chodzi o te punkty, które Trump miał tam do załatwienia, to był on bardziej zainteresowany sprawami bezpośrednio związanymi z interesem amerykańskim. Chodzi przede wszystkim o wojnę i napięcia na Pacyfiku. Natomiast oczywiście Rosja i Ukraina są dla niego ważne, ale być może nie aż tak – ocenia w rozmowie z WP Jan Piekło, były ambasador RP w Kijowie.
Spotkanie Trumpa z Xi – czy to dyplomatyczny przełom w sprawie Ukrainy?
- Wszyscy chcielibyśmy, żeby Pekin i Xi Jinping wezwali Putina do wycofania wojsk z Ukrainy, ale chyba tego nie usłyszymy - dodaje dyplomata. – Dlatego zachowałbym spokój i po prostu obserwował, co będzie się dalej działo. A gdyby pojawiła się informacja, że żołnierze z Korei Północnej zostali wycofani z frontu ukraińskiego, wtedy mógłbym powiedzieć, że tam się rzeczywiście coś załatwiło. To byłoby nawet "15 na 10" - mówi Piekło, nawiązując do entuzjastycznej oceny Trumpa po spotkaniu.
Rozmówca WP komentuje, że o takich spotkaniach zazwyczaj mówi się, że "przebiegły w dobrej atmosferze, w duchu ogólnego zrozumienia". I to jest z reguły cała oficjalna narracja. - Wydaje się jednak, że Trump ma już spore doświadczenie w rozmowach z dyktatorami. Przecież spotykał się już wcześniej z Kim Dzong Unem z Korei Północnej, więc być może rozumie ich sposób myślenia lepiej, niż rozumiał ich prezydent Biden. To daje mu pewną przewagę w takich kontaktach - dodaje były ambasador RP w Kijowie.
Zastrzega jednak, że nie wiadomo, co faktycznie ustalono podczas rozmów. - Już doświadczenie nas nauczyło, także przy okazji wizyty Putina na Alasce, że nie zawsze wszystko wygląda tak, jak przedstawiają to media czy sami politycy. Dlatego warto dać sobie trochę czasu i zobaczyć, jakie realne skutki to spotkanie przyniesie dla wojny w Ukrainie - podsumowuje.
Miał być koniec wojny w 24 godziny. Okazało się to trudniejsze
Prezydent USA Donald Trump przyznał niedawno, że rozwiązanie wojny na Ukrainie okazało się znacznie trudniejsze, niż zakładał. Przypomnijmy, że podczas swojej kampanii wyborczej mówił, iż jeśli zostanie prezydentem, zakończy wojnę w 24 godziny. Podczas kolacji dla przywódców krajów Azji i Pacyfiku amerykański prezydent stwierdził, że mimo przekonania o rychłym zakończeniu konfliktu, rzeczywistość okazała się bardziej skomplikowana, niż przypuszczał.
- Myślałem, że to będzie łatwiejsze, ze względu na moje ciepłe relacje z prezydentem Putinem. Okazało się, że nie wszystko jest takie proste. Ale mimo wszystko, da się to zrobić - powiedział Trump.
Jak podkreślił, wojna rosyjsko-ukraińska jest jedynym konfliktem, którego nie udało mu się jeszcze zakończyć, mimo że wcześniej - jak twierdzi - doprowadził do zakończenia ośmiu innych wojen. - Zakończyliśmy osiem konfliktów. Jedyny, który nie został jeszcze rozwiązany, to konflikt rosyjsko-ukraiński - oświadczył.
W rozmowie z dziennikarzami na pokładzie Air Force One podkreślił, że wierzy w możliwość doprowadzenia do sukcesu w tej dziedzinie. Kilka dni wcześniej Trump apelował również, by rosyjski dyktator Władimir Putin zakończył wojnę, którą sam rozpoczął, zamiast "testować rakiety i sprawdzać cierpliwość świata".
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski