PolskaCztery kółka za jedno euro

Cztery kółka za jedno euro



W Niemczech nie ma już atrakcyjnych ofert sprzedaży używanych samochodów. Ceny poszły w górę, bo zapotrzebowanie jest ogromne.

Cztery kółka za jedno euro
Źródło zdjęć: © SP/GW

09.07.2004 | aktual.: 09.07.2004 11:10

Jedziemy do Niemiec. Po drodze mijamy kilka wyładowanych używanymi samochodami ciężarowych naczep. Na przejściu w Jędrzychowicach – Ludwigsdorfie w kolejce stoi kilkadziesiąt aut, w tym kilka lawet. Kierowcy niechętnie godzą się na rozmowę. Nie chcą zdradzać miejsc, gdzie jeżdżą po samochody.

Po dłużnych namowach zgadza się Wiesław Tkacz z Głogowa, który do Niemiec jedzie po vw polo z 2000 r. Upatrzył je sobie kilka dni temu w Hof. Od granicy ma do przejechania ok. 400 km. – Auta z Niemiec są w lepszym stanie technicznym. Poza tym Niemcy nie sprzedają wyremontowanych rozbitków jako pełnowartościowe samochody, nie przekręcają liczników – tłumaczy. Pasażer siedzący obok planuje, że do Polski wróci fordem mondeo. Według niego auto nawet po opłaceniu akcyzy będzie tańsze o ok. 20 proc.

Żółte i czerwone

Po drugiej stronie granicy widać kilkadziesiąt samochodów na tymczasowych niemieckich numerach rejestracyjnych. Część podjeżdża do terminalu odpraw, inne czekają na przygranicznym parkingu.
– Najwięcej jest w poniedziałki i wtorki. Po auta jeździ się najczęściej w weekendy a wraca na początku tygodnia – tłumaczy jeden z pograniczników. Na parkingu większość aut ma tablice z żółtymi paskami, na których nie mogą przekroczyć granicy.
– Z takimi tablicami można poruszać się po terytorium Niemiec. Do Polski można wjechać jedynie na tablicach wywozowych z czerwonym paskiem – wyjaśnia ppłk Leszek Duczyński, rzecznik Łużyckiego Oddziału Straży Granicznej. „Czerwone” tablice są jednak droższe, w zależności do landu trzeba za nie zapłacić od 130 do 170 euro. „Żółte” są o połowę tańsze. Na parkingu z żółtymi tablicami czeka Krzysztof Chmielewski z Kielc. Za vw passata kombi z 1991 r. zapłacił 1000 euro. Auto przejedzie na lawecie. Do wyboru jest kilkanaście platform i kierowców. Czekają na przygranicznym parkingu. Cena ok. 150 zł, można się targować. Dla niemieckich pograniczników to prowadzenie działalności gospodarczej bez zezwolenia. Często przeganiają właścicieli platform i nie zezwalają na ładowanie samochodów w pobliżu granicy.

– Teraz jest dobra zmiana. Nie gonią – mówi jeden z laweciarzy. Na parking podjeżdża grupa mężczyzn z Krakowa. Jadą ponad 13-letnim golfem na żółtych tablicach. Rozpoczynają się targi z jednym z laweciarzy. Ostatecznie ustalają cenę na 130 zł. Ładują golfa na platformę. Przejadą przez granicę i wyładują go kilometr za przejściem. Do Krakowa chcą dojechać na żółtych tablicach, które w Polsce są nielegalne. Twierdzą, że nic o tym nie wiedzą.

– Dla nas auto z żółtymi tablicami rejestracyjnymi, nie ma ich wcale. Zatrzymujemy je jako jadące bez dokumentów. Trafia na parking strzeżony. Jeśli właściciel nie ma ubezpieczenia, musi zapłacić 3,5 tys. zł kary. Samochód może odzyskać dopiero po dopełnieniu formalności celnych i zapłaceniu kosztów przewiezienia na parking i postoju na nim – mówi asp. Włodzimierz Maślak z jeleniogórskiej drogówki.

Aut coraz mniej

Ceny aut używanych za naszą zachodnią granicą po 1 maja poszły w górę o kilkadziesiąt procent. Nigdy kilkunastoletnie auta nie były w Niemczech tak drogie, jak na początku czerwca.
– Dotyczy to szczególnie starszych roczników 1990-1994. Opla corsę z 1996 roku niedawno można było kupić za 1500 euro. Obecnie kosztuje ponad 500 euro więcej – tłumaczą Robert Porzucek i Marian Dąbrowski, właściciele firmy sprowadzającej używane samochody z zagranicy. Taka jest reakcja rynku na tzw. dziki wykup – jak nazywają firmy importujące auta to, co dzieje się na zachodnich giełdach.
– 300 km od granicy nie ma czego szukać. Trzeba jeździć dużo dalej, by znaleźć coś ciekawego – dodaje Dąbrowski. W autokomisach tanio można już kupić tylko auta w kiepskim stanie. Dobre są, ale za to drogie. Podobnie jest we Francji i Holandii. Ceny poszły o jakieś 30– 40 proc. w górę. Zdaniem skupujących, dobre oferty można znaleźć jeszcze w Internecie, gdzie ogłaszają się prywatni właściciele z małych miasteczek.

Oszustwa na akcyzie

Masowy wykup aut zmienił też sytuację na krajowych giełdach. Sprzedać zarejestrowany w Polsce wóz jest ciężko. Klienci wiedzą, że do kraju płynie rzeka aut używanych i liczą na obniżki. Według Ministerstwa Finansów w maju do Polski sprowadzono ponad 47 tys. używanych samochodów, o 40 proc. więcej niż w całym ubiegłym roku. Na Dolnym Śląsku i Opolszczyźnie od początku roku do 25 czerwca złożono prawie 16 tys. deklaracji akcyzowych.
– To kilkakrotnie więcej niż w tym samym okresie ubiegłego roku – tłumaczy Arkadiusz Barędziak, rzecznik Izby Celnej we Wrocławiu. To przede wszystkim efekt zniesienia normy ekologicznej Euro 2, która oznaczała brak możliwości sprowadzania aut wyprodukowanych w pierwszej połowie lat 90. i starszych. Obecnie jedyną barierą, która ma powstrzymywać napływ używanych samochodów, jest akcyza rosnąca wraz z wiekiem pojazdu. Jej maksymalna wysokość dla samochodów powyżej 8 lat wynosi 65 proc. wartości auta.
– 80 proc. aut sprowadzonych w ostatnim okresie to samochody objęte najwyższą stawką akcyzy – mówi Barędziak. Zdaniem celników, duża część deklaracji akcyzowych składanych w urzędach celnych jest fałszowana. Kupujący wpisują niższe ceny samochodów, dzięki czemu akcyza jest niższa. W Izbie Celnej we Wrocławiu zgłoszono ok. 20 samochodów, które kupiono za 1 euro. Akcyza za takie auto wyniosła niecałe 3 zł. Celnicy zapowiadają jednak kontrole umów kupna-sprzedaży. Jeszcze pod koniec 2009 r. będą mogli upomnieć się o akcyzę za samochód sprowadzony w 2004 r.
– We wrześniu rozpoczniemy weryfikację deklaracji akcyzowych. Szczególnie będziemy się interesowali autami dwu-, trzyletnimi, których cenę ewidentnie zaniżono – zapowiada Barędziak. Jeśli uda się stwierdzić fałszerstwo, do domiaru podatku dojdą jeszcze odsetki karne.
– W najgorszej sytuacji mogą się znaleźć nabywcy oszukani przez nieuczciwych handlarzy. Widziałem nie raz jak fałszowano umowy już w Polsce. Poprzedni niemiecki właściciel nie ma pojęcia, jaka suma została wpisana na rachunku. Handlarz ma to w nosie, bo niczym nie ryzykuje – mówi Robert Porzucek, importer używanych samochodów.

Akcyza bez zmian

Ministerstwo Finansów zapowiada, że akcyza na używane samochody nie zostanie zniesiona, choć do Komisji Europejskiej wpływają skargi obywateli Polski w tej sprawie. Zdaniem przeciwników akcyzy, ten podatek jest sprzeczny z art. 90 Traktatu Europejskiego, który zabrania państwom członkowskim nakładania wyższych podatków na towary przywożone z innych krajów niż na podobne towary krajowe. Nie płacimy akcyzy za używane auto kupione w Polsce, tylko za używane sprowadzone z zagranicy.
– Zgodnie z prawem wspólnotowym samochody osobowe nie są wyrobami zharmonizowanymi. Możemy stosować akcyzę – wyjaśnia Anna Sobocińska z biura komunikacji społecznej w Ministerstwie Finansów. Opinie prawników w tej sprawie są podzielone. Na Litwie, Słowacji i w Czechach nie ma takich problemów. Ministerstwo Infrastruktury zapowiada, że nie przewiduje się zmian w opłatach związanych z rejestracją pojazdów.

Rafał Święcki

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)