ŚwiatCzołgi nie trafią do Polski w zapowiadanym terminie? MON ma kolejny problem

Czołgi nie trafią do Polski w zapowiadanym terminie? MON ma kolejny problem

Zakup Abramsów budzi kontrowersje od samego początku, kiedy ogłoszono tryb zakupów. Z każdym miesiącem i kolejną wypowiedzią ministra Mariusza Błaszczaka wątpliwości jest coraz więcej. Teraz się okazuje, że czołgi mogą nie trafić do Polski w zapowiadanym przez ministerstwo terminie.

Minister Mariusz Błaszczak podczas konferencji prasowej dotyczącej kontraktu na pozyskanie czołgów Abrams
Minister Mariusz Błaszczak podczas konferencji prasowej dotyczącej kontraktu na pozyskanie czołgów Abrams
Źródło zdjęć: © PAP | Mateusz Marek

22.02.2022 | aktual.: 23.02.2022 07:39

Mariusz Błaszczak i Jarosław Kaczyński z wielką pompą, w świetle reflektorów, poinformowali o zakupie 250 amerykańskich wozów. Miał to być jeden z największych zakupów, które znacznie wzmocnią potencjał polskiej armii. Już pierwszego dnia budził wątpliwości ekspertów i dziennikarzy branżowych. Mieli rację. Z każdym dniem i tygodniem na jaw wychodziło coraz więcej szczegółów.

Najpierw okazało się, że nikt jeszcze z Amerykanami nie rozmawiał, a negocjacje dopiero mają się zacząć. Potem, że będą one kupowane poza Planem Modernizacji Technicznej, a program budowy własnego czołgu nadal będzie kontynuowany. Zakup nie będzie finansowany z budżetu MON, czy na podstawie specustawy, z budżetu centralnego, a przez emisję obligacji. Nie zakupiono też docelowej amunicji. Nie będzie także transferu technologii do Polski.

Jedyny transfer, na jaki się zapowiada, to przelew 23,3 miliardów złotych za ocean, które zostaną wysupłane spoza budżetu MON. A dokładnie z kieszeni podatników. Teraz okazuje się, że czołgi mogą nie trafić do Polski w zapowiadanym przez resort terminie, co było jednym z kluczowych argumentów, jeśli chodzi o zakup w USA. Leopardy 2A7 i koreańskie K2PL byłyby dostępne dopiero za 2-3 lata.

Pilna potrzeba

Abramsy są kupowane bezprzetargowo, w ramach tzw. pilnej potrzeby operacyjnej. Ten tryb zakupów został stworzony z myślą o szybkim uzupełnianiu braków sprzętowych podczas misji w Iraku i Afganistanie. W normalnej sytuacji rozpisywany był przetarg. Obecnie MON większość kontrowersyjnych zakupów przeprowadza w tej formule. W dodatku utajnia przebieg postępowania, w ten sposób obywatele nie mają szansy zapoznać się, na co wydawane są ich pieniądze.

Pozostaje więc się opierać jedynie na wypowiedziach urzędników. Głównie ministra Błaszczaka, który nader chętnie mówi o Abramsach.

- Wszystko wskazuje na to, że pierwsze czołgi Abrams już w przyszłym roku trafią na wyposażenie Wojska Polskiego - mówił w październiku 2021 roku. Okazuje się, że niekoniecznie tak będzie.

Dziennikarze renomowanego Jane's Defence Weekly zapytali biuro rzecznika prasowego Departamentu Stanu USA, kiedy rozpocznie się produkcja pojazdów dla Polski. Pracownicy Departamentu opowiedzieli Janes w e-mailu 18 lutego: "Po zatwierdzeniu proponowanej sprzedaży rozpocznie się produkcja, z przewidywanymi dostawami od 2025 r. W międzyczasie współpracujemy z Polską nad szkoleniem personelu w zakresie działań i obsługi, co pozwoli na przyspieszoną integrację po dostawie".

Departament, zapytany o polskie oczekiwania, że dostawa pierwszych czołgów będzie miała miejsce w 2022 roku, odpowiedział: "Podobnie jak w przypadku wszystkich głównych urządzeń obronnych, produkcja może zająć trochę czasu. Z pewnością zrobimy wszystko, co my może przyspieszyć dostawę do tego frontowego sojusznika NATO".

Ppłk Krzysztof Płatek, rzecznik prasowy Agencji Uzbrojenia, w rozmowie z Wirtualną Polską powiedział, że "ostateczny harmonogram dostaw czołgów zostanie określony dopiero w umowie, w związku z czym dywagacje są na chwilę obecną przedwczesne".

Teraz możemy się jedynie zastanawiać, kiedy Ministerstwo Obrony Narodowej podpisze umowę. Czasu ma naprawdę niewiele, ponieważ Amerykanie przygotowują około 240 czołgów rocznie. Z czego połowa przeznaczona jest na eksport.

Mając na uwadze odpowiedź amerykańskiego resortu, w najlepszym przypadku Abramsy pojawią się dopiero w drugiej połowie 2023 roku. Nie byłaby to pierwsze sytuacja, w której Mariusz Błaszczak wprowadzałby opinię publiczną w błąd.

"Nowe" Abramsy

Po ogłoszeniu informacji w zeszłym roku o zamiarze kupna czołgów Abrams w Stanach Zjednoczonych, Mariusz Błaszczak powiedział, że "Abramsy są nowymi czołgami".

W tym przypadku również mijał się z prawdą. Nie będą to do końca nowe czołgi, ponieważ Abramsy nie są już produkowane, a w sprzedaży są egzemplarze, które przeszły bardzo głęboką modernizację.

- W USA granica między modernizacją i produkcją jest płynna. Kadłuby i niektóre podzespoły są remontowane, ale już np. wieże są zupełnie nowe. To normalna dla USA praktyka, podobnie modernizowano rodzinę dział samobieżnych M109. Formalnie jednak ostatni całkowicie nowy czołg M1 wyprodukowano około 2000 r. - wyjaśniał portalowi Bartłomiej Kucharski, analityk z Zespołu Badań i Analiz Militarnych.

Minister mówił także, że "czołgi Abrams trafią do Polski (...) w najnowocześniejszej wersji, która trafia na wyposażenie armii Stanów Zjednoczonych od 2019 r., która została przygotowana jako przeciwwaga dla najnowocześniejszych czołgów rosyjskich T-14 Armata".

Tymczasem prace nad nową wersją Abramsa rozpoczęto dwa lata przed pojawieniem się pierwszych informacji o T-14 Armata. SEPv3 był pomyślany jako przeciwwaga dla innego rosyjskiego czołgu, modelu T-90M. Ministrowie oraz prezydent Andrzej Duda zapowiadali, że ich priorytetem są inwestycje w polski przemysł zbrojeniowy.

W maju 2019 roku Polska Grupa Zbrojeniowa poinformowała o uruchomieniu prac badawczo-rozwojowych na czołgiem nowej generacji, który byłby realizowany z partnerem zagranicznym, w ramach programu "Wilk". Program ma w najbliższych latach dostarczyć polskim żołnierzom nowe czołgi.

Tymczasem skończyło się jak zwykle w ostatnich latach - zakupem z półki, bez przetargu, bez trybu i z USA.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
mariusz błaszczakmonczołgi
Zobacz także
Komentarze (896)