Czesi badają przyczyny katastrofy w Lounach
Zespół specjalistów rozpocznie we wtorek badanie okoliczności, w jakich w poniedziałek zawalił się hotel robotniczy w czeskich Lounach i zginęło sześcioro członków rodziny polskich Romów.
02.04.2002 | aktual.: 22.06.2002 14:29
Część czterokondygnacyjnego budynku z prefabrykatów wzniesionego 12 lat temu runęła w poniedziałek nad ranem grzebiąc pod gruzami ponad 20 polskich Cyganów. Przyjechali oni do Czech z Płocka i Chojnic w odwiedziny do krewnych.
Dzięki natychmiastowej akcji ratowniczej wydobyto spod gruzów 15 osób. Trzy z nich znalazły się w miejscowym szpitalu, dwie już zwolniono do domu.
Zginęło sześcioro członków rodziny 30-letniej kobiety - jej rodzice, mąż, pięcioletnia córka, brat i bratowa. Ona sama ocalała.
Akcję ratowniczą prowadzono w bardzo trudnych warunkach ze względu na ciągłe niebezpieczeństwo zawalenia się pozostałej części hotelu. Przy ratowaniu ludzi brało udział ponad 50 strażaków z Loun i okolicy oraz specjalny zespół ratowniczy z Pragi, który przywiózł kamerę termowizyjną. Dzięki niej udało się zlokalizować ludzi pod gruzami. Pomagały też specjalnie szkolone psy.
Niektórzy świadkowie twierdzą, że katastrofę poprzedził wybuch, inni, że odwrotnie - wybuch był skutkiem zawalenia się hotelu. Mówi się o wybuchu bojlera czy butli z gazem.
Największa katastrofa budowlana w Czechach wydarzyła się w 1928 roku, kiedy zawalił się siedmiopiętrowy budynek w centrum Pragi i zginęło 46 ludzi, a 23 zostało ciężko rannych.(miz)