We wtorek opublikowany został raport pt. * Obraz Unii Europejskiej, postaw i oczekiwań społecznych w 15 krajach członkowskich i 9 państwach kandydujących*. Wynika z niego jakoby Polacy byli narodem zakompleksionych fatalistów, nie znających języków, gloryfikujących wartości narodowe, niechętnych dzieleniu się suwerennością narodową w Unii Europejskiej i nastawionych pazernie do korzyści gospodarczych z członkostwa. Raport został opracowany na zlecenie Komisji Europejskiej.
Oto zapis rozmowy z Jéromem Vignonem, autorem raportu.
W jaki sposób przeprowadzane były badania, których wynikami posłużył się Pan w swoim raporcie dla Unii Europejskiej?
Badania oparte były na otwartej rozmowie z respondentami. Nie zadawaliśmy im konkretnych pytań. Grupy badanych swobodnie dyskutowały przez 3 godziny. Nasza rola polegała na przeanalizowaniu tych dyskusji.
Jakie były rezultaty badań w innych krajach? Czy Pana zdaniem pozostałe państwa kandydackie wypadły korzystniej niż Polska?
Instytut badawczy OPTEM prowadził badania wśród obywateli 9 krajów kandydackich: Polski, Estonii, Łotwy, Czech, Słowacji, Węgier, Rumunii, Słowenii, Cypru i 15 krajów Unii.
Można śmiało powiedzieć, że spośród tych wszystkich społeczeństw Polacy są największymi pesymistami, mają najwięcej obaw. Podobne tendencje obserwowane są na Łotwie. Z kolei o Słoweńcach, Estończykach oraz Czechach możemy mówić jako urodzonych optymistach, którzy pokładają dużą wiarę we własne możliwości. Być może będzie to zaskakujące, ale w tej grupie znaleźli się także Rumuni.
Estonia i Słowenia to państwa małe, w których w ciągu ostatnich 10 lat nastąpił znaczny wzrost gospodarczy.
Słowenia bardzo "elegancko" odłączyła się od Jugosławii. Na optymizm Słoweńców wpływ ma także historia - związki z dawną Monarchią Austro-Węgierską, Włochami. Państwo to uważa się za "łącznika" między Zachodem i państwami byłej Jugosławii.
Estończycy natomiast odnaleźli odwieczne związki łączące ich z Finlandią. Dzięki tym relacjom pozycja gospodarcza Estonii w Europie znacznie się poprawiła.
Oczywiście nie wolno zapominać, że małym państwom znacznie łatwiej jest zreformować własny system gospodarczy. Państwom większym zarówno pod względem terytorialnym, jak i ludnościowym, nastręcza to więcej trudności.
Również Czesi swoją siłę czerpią z historii. Na początku XX wieku był to jeden z najbardziej rozwiniętych gospodarczo krajów Europy. Teraz obywatele Republiki Czeskiej uważają za swój obowiązek przywrócenie dawnej pozycji swego państwa.
Co się zaś tyczy Rumunów, to zdają sobie oni sprawę, że przed ich ojczyzną stoi jeszcze wiele wyzwań. Ale cieszy ich zaufanie, którym Rumunia została obdarzona przez Unię Europejską. Szansę poprawienia swojej sytuacji upatrują w przyjęciu w poczet państw Piętnastki.
Jak Pan sądzi skąd wziął się tak niekorzystny wizerunek Polaków?
Jak wynika z naszych badań, Polacy są największymi pesymistami. Moim zdaniem to zwątpienie bierze się stąd, iż obywatele Polski źle oceniają sytuację ekonomiczną swojego państwa. W waszym kraju bardzo duże znaczenie ma rolnictwo. Plantatorzy i hodowcy obawiają się wejścia do Unii, gdyż nie wiedzą co wtedy stanie się z ich sektorem gospodarki.
Waszym wielkim problemem jest także brak wiary w siebie. Polacy uważają, że za granicą są bardzo źle postrzegani. Obawiacie się, że po przyjęciu do Unii będziecie traktowani jak obywatele drugiej kategorii.
Aleksandra Soroczyńska (WP)