Czarnecki: "seksafera" - to nie wina dziennikarzy lecz polityków
To nie media są winne "seksafery", lecz
politycy, którzy powinni się zachowywać tak, aby być poza
podejrzeniami - uważa eurodeputowany Samoobrony Ryszard Czarnecki,
który spotkał się z dziennikarzami we Wrocławiu. Dodał, że poseł powinien się zachowywać i "być jak żona cezara" czyli poza wszelkimi podejrzeniami.
Jestem za wolnością mediów. Nie jestem za zamykaniem dziennikarzy czy mediów. (...) Nie szukałbym winnych wśród dziennikarzy. Jeśli są tu winni, to wśród polityków - mówił Czarnecki, pytany czy należy zamknąć "Gazetę Wyborczą" i ukarać dziennikarzy zajmujących się "seksaferą". Jeśli mieć do kogoś pretensje, to do polityków, którzy pozwalają sobie na niedopuszczalne zachowania. O ile oczywiście zostanie to im udowodnione. Poczekajmy na wyniki śledztwa - dodał Czarnecki.
Wrocławski europoseł Samoobrony powiedział, że zna Leppera od 5 lat i w jego obecności nigdy nie zachowywał się dwuznacznie wobec kobiet. Jest szarmancki wobec kobiet ale jednak zachowuje właściwy dystans - mówił o szefie Samoobrony Czarnecki. Co do zachowanie Łyżwińskiego wobec kobiet Czarnecki powiedział, że "w bardzo specyficzny sposób traktuje kobiety". Dopytywany co ma na myśli, Czarnecki powiedział jedynie, że Łyżwiński "nie trzyma dystansu".
Eurodeputowany zaznaczył jednak, że w całej tej sprawie wszyscy powinni zachować umiar: dziennikarze, posłowie, zwłaszcza opozycyjni, którzy "na aferze próbują zbić kapitał polityczny" oraz posłowie Samoobrony, którzy swoim zachowaniem i komentarzami "zawstydzają" Czarneckiego.
Jestem zawstydzony komentarzami kolegów z Samoobrony. Komentarzami, które nie powinny mieć miejsca. Robienie sobie "śmichów chichów" z tej sprawy, opowiadanie anegdot i "dowcipasów" jest nie na miejscu - mówił europoseł. Dodał, że naganne zachowanie powinno być ukarana, napiętnowane ale "trzeba mieć miarę" i należy zaczekać na wyniki śledztwa.
Nie można tej sprawy zamieść pod dywan ale z osądami, karami należy poczekać do zakończenia śledztwa - mówił Czarnecki. Według niego, wyniki DNA bardzo podważają wiarygodność Anety K. ale coś mogło być na rzeczy. Sytuacja, która miała tam miejsce nie jest - mówiąc delikatnie - modelowa - mówił eurodeputowany.