Czarne skrzynki wytłumaczą cud?
Ekipa śledcza odnalazła w środę "czarne skrzynki" Airbusa A340 towarzystwa Air France, który dzień wcześniej zjechał z pasa podczas lądowania w Toronto w burzy i stanął w ogniu, nie powodując śmierci żadnego z 309 pasażerów i członków załogi, co niektórzy nazywają
największym cudem w dziejach lotnictwa cywilnego.
Zobacz fotoreportaż z katastrofy Airbusa
"Czarne skrzynki" zostały lekko nadpalone, ale zachowały się w dość dobrym stanie. Zarówno rejestrator parametrów lotu, jak i rejestrator rozmów załogi zostały przekazane do laboratorium, gdzie są analizowane - poinformował kanadyjski Zarząd Lotnictwa.
Katastrofa nastąpiła około godziny 15.50 we wtorek, gdy lecący z Paryża Airbus po raz drugi podchodził do lądowania w międzynarodowym porcie lotniczym im. Pearsona. Przyczyną powtórzenia manewru była burza z piorunami, której towarzyszył silny wiatr. Ogień pojawił się już po wylądowaniu - ok. 15 minut po wryciu się samolotu w grunt.
Wszyscy pasażerowie i członkowie załogi zdołali bezpiecznie opuścić maszynę przez wyjścia awaryjne. Z powodu lekkich obrażeń odniesionych podczas akcji ewakuacyjnej do szpitala trafiły 42 osoby; według Air France, w środę po południu hospitalizowanych było już tylko 14 osób.
Przedstawiciel zarządu lotniska w Toronto, Brian Lackey zwrócił natomiast uwagę, że pilot samolotu Air France miał dość paliwa by w tak trudnej sytuacji lądować na innym lotnisku bądź przeczekać sztorm w powietrzu. Sam podjął decyzję o lądowaniu w Toronto mimo że port lotniczy pozostawał w stanie najwyższego, czerwonego alertu, właśnie z powodu burzy.
Sprawa, czy pilot miał prawo podjąć taką decyzję, będzie przedmiotem śledztwa - zapowiedział z kolei Real Levasseur z kanadyjskiej Izby ds.Bezpieczeństwa Transportu. Jego zdaniem na katastrofę nie miał wpływu ani silny wiatr ani też wyładowania atmosferyczne.