Coś złego dzieje się z jeziorem Windermere. Toksyny silne jak jad kobry
Windermere to największe jezioro w Anglii. Od dłuższego czasu dzieje się z nim coś bardzo niepokojącego - woda stała się gęsta i zielona. Całą taflę jeziora, aż po żwirową plażę, pokrywają algi. Obecny jest też plankton tak toksyczny jak jad kobry. Kolejne próbki wciąż są pobierane i badane. Odnotowuje się wiele pozytywnych testów bakterii. Wyniki potwierdzają też obecność trujących niebiesko-zielonych alg.
Jak podaje "The Guardian", niebiesko-zielone algi nie są nowym problemem dla Windermere.
- Mamy niebiesko-zielone algi każdego lata. Niektóre z zakwitów w tym roku były bardzo duże, ale mieliśmy wyjątkowo gorącą, suchą pogodę, która zawsze pogarsza sytuację. Kiedy pada deszcz, rozpraszają się - tłumaczy w rozmowie z mediami Caroline Smith, menedżer ds. społeczności i zdrowia w wypożyczalni paddleboardów w Millerground.
Ukrywane problemy
Inaczej ocenia sytuację United Utilities, która świadczy usługi wodne i ściekowe w północno-zachodniej Anglii. Twierdzi, że w ostatnich latach zmniejszyło się ogólne zanieczyszczenie wody o jedną trzecią, lepsza jest też jakość oczyszczonych ścieków. Mówi się jednak o tym, że firma ma prawo pompować swoje nieoczyszczone ścieki do Windermere, gdy pada deszcz i jej zbiorniki stają się przepełnione. W zeszłym roku takich "wycieków" było 62. Ludzie skarżą się, że gdy pada deszcz woda dosłownie śmierdzi.
Choć oczyszczalnia ścieków w Windermere została zmodernizowana, a United Utilities zbudowało nowy kanał ściekowy o długości sześciu i pół kilometra, to nadal są to działania niewystarczające, by jakość wody w największym jeziorze Anglii uległa znaczącej poprawie.
O drastycznie pogarszającym się stanie jakości wody mówi także Hugh Cavendish. Sprzedaje on licencje dla wędkarzy łowiących w rzece Leven, która bierze wodę z południa Windermere. Jeszcze niedawno wędkarze deklarowali tam średni połów w liczbie 400 troci rocznie, obecnie są to tylko dwie takie ryby. Agencja środowiskowa ma na to jeden argument - jesteś złym rybakiem.
Nierówna walka o poprawę jakości
Walka o poprawę jakości Windermere trwa. Matt Staniek, absolwent zoologii, który zajmuje się fotografią dzikiej przyrody zorganizował petycję, którą podpisało ponad 130 tysięcy osób, chcących uratować jezioro przed katastrofą ekologiczną. On również zlecił badania wody, które wykazały tak wielki zakwit sinicy, który przekroczył wytyczne Światowej Organizacji Zdrowia planktonu zwanego anabaena. Produkowane przez niego toksyny mogą działać tak silnie jak jad kobry. Zdaniem mężczyzny winne tej sytuacji są również stare i nieszczelne szamba, których nikt nie monitoruje i nie modernizuje. Mężczyzna chciałby, by na ten cel Agencja Środowiskowa (AE) otrzymała odpowiednie fundusze. Ta jednak zdaje się nieświadoma problemu.
- Windermere jest dobrem narodowym i zdecydowanie nie umiera. W ciągu ostatniej dekady Agencja Środowiska zainwestowała ponad 700 tysięcy funtów w projekty mające na celu poprawę jakości wody, poprawę ekologii i lepsze zrozumienie zlewni Windermere - oświadczył rzecznik AE.
Według Freshwater Biological Association (FBA), która monitorowała jezioro przez dziesięciolecia, takie problemy jak glony czy brak tlenu na głębokościach "stają się bardziej powszechne, ponieważ zmiany klimatyczne tworzą ciepłe, stabilne warunki pogodowe, które algi lubią". Louise Lavictoire, szefowa działu naukowego FBA, zaznacza również, że procedura oczyszczania ścieków przez ostatnie lata bardzo się poprawiła, między innymi zmniejszając ilość fosforanów w wodzie. Jezioro jednak mierzy się obecnie z kryzysem klimatycznym oraz ekspansją gatunków nierodzimych, dlatego dalsze działania wymagają zmniejszenia dopływu składników odżywczych z rolnictwa, szamb i oczyszczalni ścieków.