Co miał na sumieniu Żak? Ponura kartoteka
Sprawcy wypadku, jaki wydarzył się w niedzielę na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie, szuka policja. W wypadku zginął 37-letni pasażer forda. Cztery inne osoby, rodzina ofiary wypadku i pasażerka volkswagena, którym kierował poszukiwany, są w szpitalu. Mężczyzna mógł już opuścić Polskę.
19.09.2024 | aktual.: 19.09.2024 14:37
Volkswagen najechał na tył forda, w którym podróżowała czteroosobowa rodzina. Auto uderzyło w barierki energochłonne. Fordem podróżowała czteroosobowa rodzina. Zginął 37-letni pasażer. Jego partnerka i dzieci w wieku czterech i ośmiu lat są w szpitalu.
W volkswagenie, oprócz kierowcy, 26-letniego Łukasza Żaka i kobiety, która trafiła do szpitala, jechało jeszcze trzech mężczyzn w wieku 22-28 lat. Wszyscy spożywali wcześniej alkohol.
Co się działo na Trasie łazienkowskiej? Sprawcę do ucieczki nakłonili koledzy
Łukasz Tomasz Żak, poszukiwany listem gończym sprawca wypadku, ma na swoim koncie wiele konfliktów z prawem. Był wielokrotnie karany za jazdę pod wpływem alkoholu, kilkukrotnie za jazdę bez uprawnień. Odpowiadał też za oszustwa i posiadanie narkotyków. W zeszłym roku został orzeczony w stosunku do niego zakaz prowadzenia wszystkich pojazdów mechanicznych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zatrzymanym trzem mężczyznom przedstawiono już zarzuty utrudniania postępowania i nieudzielenia pomocy pokrzywdzonym w wypadku, a także poplecznictwa i mataczenia. Co zrobili pasażerowie volkswagena i jak toczyły się wydarzenia tuż po wypadku, ustalił TVN24.
Przed wypadkiem, w jednym z lokali w Śródmieściu w okolicy placu Konstytucji grupa 8-10 osób piła alkohol. Następnie postanowiła przenieść się do lokalu tanecznego na Pradze. Osoby te wsiadły w dwa różne samochody i jechały blisko siebie. Wtedy doszło do zdarzenia.
O okolicznościach zdarzenia prokuratura wie już bardzo dużo. Przydatne okazało się nagranie z auta taksówkarza, który też jechał Trasą Łazienkowską. Chwilę po wypadku taksówkarz pobiegł w stronę miejsca zdarzenia, a pasażerki taksówki zaczęły dzwonić na numer alarmowy.
Karetka i policja przyjechały po kwadransie. W tym czasie z zamieszania skorzystał Łukasz Żak i uciekł z miejsca zdarzenia. Do ucieczki usilnie mieli nakłaniać go koledzy. Nie dopuszczali też do rannej koleżanki osób, które chciały udzielić pomocy. Żak jest znany policji, miał kilka razy zasądzony zakaz prowadzenia pojazdów. Był też karany za posiadanie narkotyków.
Reporterka TVN24 ustaliła, że Żak po ucieczce zadzwonił do kilku osób. Podawał różne wersje zdarzeń i wskazywał różne kraje, do których zamierza się udać. Ciotce powiedział, że wypadek spowodował "jakiś Ukrainiec".
Czytaj również: 299 kilometrów na liczniku? Policja bada sprawę
Zarzuty wobec Łukasza Żaka to spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym w związku z kierowaniem w czasie obowiązywania zakazu prowadzenia pojazdów mechanicznych oraz ucieczka z miejsca zdarzenia. Wobec sprawcy został również skierowany wniosek o tymczasowy areszt. Funkcjonariusze proszą o pomoc w ujęciu mężczyzny winnego śmierci ojca rodziny. Może on przebywać w dowolnym miejscu w Polsce lub poza jej granicami.
Źródło: tvn24.pl