PolskaCo się stało z facetami?

Co się stało z facetami?

Kiedyś ideałem był mężczyzna, który polował, rąbał drzewo i potrafił się bić. Dziś panowie używają kosmetyków, noszą spodnie w kwiatki i różowe japonki.

Co się stało z facetami?
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

05.03.2012 | aktual.: 05.03.2012 11:00

Rozmowa z profesorem Zbigniewem Lwem-Starowiczem

Kiedyś ideałem był mężczyzna, który polował, rąbał drzewo i potrafił się bić. Dziś panowie używają kosmetyków, noszą spodnie w kwiatki i różowe japonki.

Rzeczywiście, duża część mężczyzn wyraźnie niewieścieje. Są panowie, którzy łączą w sobie cechy zarówno męskie, jak i kobiece. Inni zupełnie upodobniają się do kobiet.

Co jest tego przyczyną?

To w dużej mierze wynik bezstresowego i łagodnego wychowania. Niwelowania przez rodziców wszelkich przeszkód stojących na drodze ich synów. Dzisiejsi mężczyźni są w rezultacie mniej odporni na stres, za to przesadnie dbają o swoją powierzchowność. Ich ciało staje się dla nich obiektem kultu. Przyglądają się każdej nowej zmarszczce na twarzy i fałdce na ciele.

Na początku XX w. było inaczej – to kobiety upodabniały się do mężczyzn. Teraz obserwujemy trend odwrotny. Dlaczego?

Aby zrozumieć, dlaczego tak się dzieje, należy przyjrzeć się współczesnej polskiej rodzinie. W jej centrum znajduje się matka, posiadająca znacznie większy autorytet niż ojciec. To sprawia, że ojciec coraz rzadziej stanowi wzór do naśladowania dla synów. Druga istotna przyczyna – chłopcy wychowują się w szkołach koedukacyjnych. Co oznacza, że przebywają z dziewczynkami przez cały okres burzliwego dojrzewania. A dziewczynki, jak wiadomo, dojrzewają szybciej od chłopców. W rezultacie męskość jest temperowana, łagodzona. Nie ma wyrazistych wzorców męskich także wśród nauczycieli, to zawód obecnie niezwykle sfeminizowany. Również harcerstwo – które pobudza rozwój klasycznych męskich cech – nie jest obecnie tak popularne jak niegdyś. Nie ma wreszcie już obowiązkowej służby wojskowej. Tradycyjny świat mężczyzn powoli zanika.

W efekcie zaciera się chyba wyraźny podział ról między mężczyznami a kobietami.

Oczywiście. Kiedyś ojciec był niekwestionowaną głową rodziny. Rodziny, która była znacznie większa niż obecnie. Miało się wielu braci, wujów i stryjów. Było zatem dużo mężczyzn i męskich wzorców. Teraz bardzo często rodziny są zatomizowane. Małżeństwa mają tylko jedno dziecko, relacje z dalszą rodziną nie są utrzymywane. Kolejna rzecz – współczesne kobiety oczekują od mężczyzny partnerstwa. Mówią: „bądź także moją przyjaciółką, staraj się myśleć tak jak ja". Bardzo często wysyłają tego typu komunikaty, żeby znaleźć partnera o podobnych co one cechach. Chcą, żeby płakał, kiedy one płaczą, razem z nimi wzruszał się, oglądając romantyczne komedie.

To się chyba przekłada na kształt rodziny.

Tak. Mamy na to zresztą dużo przykładów. Kiedyś mieliśmy tylko urlop macierzyński – a dziś pojawił się także tacierzyński. To też przecież o czymś świadczy. Takie rozwiązanie, kiedy to ojciec zostaje w domu z dzieckiem, jest dla mnie zrozumiałe w jednym tylko przypadku. Kiedy to kobieta zarabia więcej od mężczyzny. Wtedy właśnie ona wraca do pracy, a dzieckiem zajmuje się ojciec. Jeszcze niedawno coś takiego byłoby jednak nie do pomyślenia.

Czy nie lepiej poświęcić komfort finansowy na rzecz normalnych relacji rodzinnych? Sytuacji, w której matka dba o ognisko domowe, a ojciec zapewnia rodzinie byt?

Obawiam się, że procesy zamiany ról w społeczeństwie są już nieuniknione. Nie da się już ich cofnąć. Rodzice mogą jednak wywierać na swoich synów pewien wpływ, wzmacniać ich męskie cechy poprzez odpowiednie wychowanie. Mogą podsuwać im pewne wzorce – chociażby zapisać chłopców do wspomnianego harcerstwa czy na zajęcia sportowe. Chciałbym tu jednak coś zaznaczyć. Jeśli mały chłopiec wyraźnie wykazuje większą wrażliwość i bardzo mocno ciągnie go do żeńskich zabaw, nic nie da się zrobić. Trudno już zmieniać taką wyrobioną osobowość.

Zniewieścienie to także kwestia wyglądu. Tacy mężczyźni fizycznie upodabniają się do kobiet. Nie jest tajemnicą, że większość kreatorów mody to homoseksualiści. Może to oni kreują takie trendy?

Tak, występuje tu pewna prawidłowość. Zarówno kolorystyka modnych obecnie strojów męskich, jak i ich krój są coraz bardziej kobiece. Klasyczny strój męski zaczyna być w zasadzie marginesem w dzisiejszej modzie. Taki strój, czyli koszula i krawat, tak jak kiedyś mundur wojskowy, narzucał mężczyźnie pewien sposób poruszania się, określony chód. Dzisiejszy męski strój – miękkie, kolorowe tkaniny, spodnie opadające do kolan – jest zaś trochę bezpłciowy.

Unisex?

O tak, obecnie wróciła moda na unisex.

Wystarczy przejść się po warszawskim Nowym Świecie, aby zobaczyć tak ubranych mężczyzn. Ale czy kobietom to się naprawdę podoba?

Nie, nie sądzę.

To dlaczego mężczyźni się w ten sposób ubierają?

Bo taka jest moda. Moda jest zaś zjawiskiem niewiarygodnie silnym. Zarówno kobiety, jak i mężczyźni chcą wyglądać modnie. Kompletnie przy tym ignorują to, że nie każdemu określony strój czy styl pasuje. I do osobowości, i do figury. Moda unisex właściwie została mężczyznom narzucona. Dobrze się w tym czują, bo chcą być modni. A to, jak w tym wyglądają, to inna sprawa.

A jednak mężczyźni ubierający się w kobiecy sposób spotykają się z kobietami, często atrakcyjnymi. Świadczyłoby to o tym, że one akceptują ich wygląd, a nawet że im się on podoba.

Wydaje mi się, że kobiety traktują ich w sposób pobłażliwy, one również przecież ulegają trendom lansowanym przez środki masowego przekazu. Pewnie nawet czasami kupują swoim partnerom fioletowe spodnie czy inne fikuśne pantalony, bo chcą, żeby ich partner wyglądał trendy. To się dla nich liczy, są z tego dumne. Ale czy kobieta, patrząc na swojego mężczyznę i widząc go ubranego w kolorowe, pstre ubranie, w którym wygląda jak inna kobieta, jest w głębi duszy naprawdę zachwycona? Czy naprawdę czuje do niego pociąg seksualny? Mam co do tego poważne wątpliwości. Kobiety, które przychodzą do mojego gabinetu, często skarżą się, że ich partnerzy przestali już być dla nich atrakcyjni. Są niemęscy, za bardzo delikatni i uczuciowi... Oczekują od nich jednak, że będą mężczyznami.

Zaraz, przecież same tego chciały. Chciały, żeby mężczyzna był ich przyjaciółką i myślał tak jak one.

Kobiety znalazły się w pułapce. Z jednej strony chcą ciepłego i wzruszającego się na każde zawołanie mężczyzny, który będzie uczestniczył przy porodzie i przejmował dużo obowiązków domowych. Z drugiej strony instynkt podpowiada im, że potrzebują partnera z prawdziwego zdarzenia, który nie będzie stanowił emanacji ich własnych cech, ale kogoś, kto się nimi zaopiekuje i będzie wzbudzał w nich pożądanie. Trzeba również pamiętać, że kultura masowa błędnie odbiera i przedstawia tradycyjnych mężczyzn. Bezpodstawnie przypisuje im brak wrażliwości i uczuciowości. Tradycyjni mężczyźni są po prostu w tych kwestiach powściągliwi. Nie są wcale mniej uczuciowi od innych, tych zniewieściałych. Zniewieściali po prostu okazują swoje uczucia aż do przesady.

A co by było, gdyby nagle wybuchła wojna? Czy mężczyźni, o których mówimy – dbający o paznokcie i wklepujący kremy przeciwzmarszczkowe – potrafiliby walczyć za ojczyznę?

(śmiech) Dobre pytanie. Na pewno bitni są kibice piłkarscy – ci na pewno by sobie poradzili na wojnie. Natomiast czy zniewieściali mężczyźni, o których mówimy, wytrzymaliby w okopach? Obawiam się, że byłoby z nimi krucho. Byłoby im niezwykle trudno odnaleźć się w wojennej rzeczywistości. Chyba że byłaby to wojna supernowoczesna. Wtedy można siedzieć przed komputerem z maseczką na twarzy i bawić się w wojnę, naciskając guziki. Ale, jak wiemy, wojna nadal wiąże się ze strzelaniem i walką. Wymaga olbrzymiej wytrzymałości, odwagi i twardości charakteru. W jej brutalnych realiach taki zniewieściały mężczyzna z warszawskiego Nowego Światu raczej by się nie odnalazł.

Źle to wróży Polsce. Ale może z drugiej strony to dobrze? To przecież cywilizacja pierwotnych samców doprowadziła do dwóch wojen światowych i Holocaustu. Może gdy mężczyźni zniewieścieją, świat będzie nieco spokojniejszym miejscem?

Gdyby tylko od tego zależał pokój na świecie, chętnie bym pani teorii przyklasnął. Ale zagrożenia mogą przecież przyjść spoza Unii Europejskiej. Z krajów, w których trendy cywilizacyjne, o jakich mowa, nie występują. Tam mężczyźni są nadal mężczyznami. Nie byłbym więc tak optymistycznie nastawiony. Zresztą przyczyną wybuchu I i II wojny światowej nie była wcale nadmiernie rozbudowana męskość, tylko szaleństwo. A szaleństwo może pojawić się w każdym mężczyźnie.

Nawet w zniewieściałym?

(śmiech) Zniewieściały szaleniec rzeczywiście nic złego raczej nikomu nie zrobi.

A może w dzisiejszym świecie równouprawnienia tradycyjny mężczyzna nie jest już potrzebny? Może to gatunek skazany na wymarcie?

Nie. Mężczyzna powinien różnić się od kobiety. Zarówno w ubiorze, jak i w cechach charakteru. Jeżeli obecny trend się nie odwróci, może to mieć poważne reperkusje społeczne. Robiliśmy niedawno analizę problemów, z jakimi przychodzili do mnie młodzi mężczyźni do 35. roku życia teraz i 30 lat temu. Okazało się, że wśród współczesnych mężczyzn dominują problemy z identyfikacją płciową. Mężczyźni czują też lęk przed kobietami. Lęk przed zaangażowaniem uczuciowym. Boją się kobiecych wymagań. W przeszłości to zjawisko było bardzo rzadko spotykane.

Czyli współczesny polski mężczyzna jest zagubiony?

Tak. Bo z powodu panującego obecnie zamieszania, z powodu sprzecznych sygnałów wysyłanych przez kobiety i kulturę masową przestaje właściwie rozumieć, na czym polega męskość. Co należy robić, aby być prawdziwym mężczyzną. W efekcie dojrzewa bardzo długo – pełną psychiczną dojrzałość osiąga nawet w wieku 40 lat. Do tego czasu ma dużo cech chłopięcych. Obawia się krytyki kobiet i porównań z innymi mężczyznami. Współczesny Polak jest mężczyzną, który lubi, kiedy partnerka wyręcza go w podejmowaniu decyzji.

Co by mogło zatem przywrócić model tradycyjnego mężczyzny? Może wystarczyłoby wysłać tych wszystkich facetów na jakiś obóz przetrwania?

(śmiech) Niektórych nie trzeba wysyłać. Biorą udział w obozach przetrwania z własnej woli. Sami uprawiają ekstremalne sporty, w ten sposób próbując uratować swoją męskość. Ale moim zdaniem to nie rozwiąże problemu. W społeczeństwie muszą pojawić się pewne nowe wzorce. Moda ma to do siebie, że szybko przemija. Przecież ci zniewieściali mężczyźni nie będą wiecznie atrakcyjni – ani dla siebie samych, ani dla partnerek. Jestem więc pewien, że prędzej czy później pojawi się jakiś nowy trend.

Miejmy nadzieję, że będzie zbliżony do tradycyjnego modelu mężczyzny.

To bardzo prawdopodobne. Kobiety zaczynają bowiem tęsknić za facetami z prawdziwego zdarzenia. A ponieważ żyjemy w coraz bardziej sfeminizowanym świecie, świecie, w którym to panie mają coraz więcej do powiedzenia – wygląda na to, że ich oczekiwania wezmą górę. Wróci więc jeszcze moda na prawdziwych mężczyzn.

Prof. Zbigniew Lew-Starowicz - najbardziej ceniony w Polsce seksuolog, psychiatra i terapeuta. Niedawno nakładem wydawnictwa Czerwone i Czarne ukazała się jego najnowsza książka „Lew-Starowicz o mężczyźnie". Jest kontynuacją bestselleru „Lew-Starowicz o kobiecie". W nowym tomie Lew-Starowicz pisze o kłopotach z dojrzałością, starych i nowych problemach z męskością i o męskiej seksualności. Pisze również o relacji z kobietami i o tym, dlaczego mężczyźni je zdradzają.

Anna Herbich

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (122)