Co mogą zrobić uwięzieni? Współzałożyciel OceanGate zabrał głos
Trwa dramatyczna walka z czasem, by odnaleźć łódź, która popłynęła do Titanica. Wciąż nie wiadomo, dokąd dotarła i na jakiej może być głębokości. Guillermo Soehnlein, współzałożyciel firmy OceanGate uważa, że uwięzieni na łodzi podwodnej mają więcej czasu niż większość sądzi.
22.06.2023 | aktual.: 22.06.2023 18:23
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
- Jestem przekonany, że okno czasowe dla ratowania załogi Titana jest większe, niż uważa większość ludzi - powiedział w oświadczeniu Guillermo Soehnlein, współżałożyciel firmy OceanGate, właściciela zaginionej łodzi. Stwierdził, że będący na pokładzie szef firmy Stockton Rush wie, jak wydłużyć czas wykorzystania zapasów tlenu.
Poszukiwania Titana. Co mogą zrobić uwięzieni?
"Jestem pewien, że Stockton i reszta załogi już (parę) dni temu zdali sobie sprawę, że najlepszą rzeczą, jaką mogą zrobić, by zapewnić sobie ratunek, jest przedłużenie (czasu wykorzystania) tych zapasów (tlenu) poprzez relaksowanie się tak bardzo, jak to możliwe" - powiedział Soehnlein w oświadczeniu cytowanym przez "Washington Post".
Biznesmen założył OceanGate wraz z Rushem w 2009 r. i odszedł z firmy w 2013 r., ale pozostaje udziałowcem. - Mocno wierzę w to, że okno czasowe dla ich uratowania jest większe, niż uważa większość ludzi - dodał.
Według szacunków załoga łodzi Titan wyruszyła w niedzielę na miejsce wraku Titanica z zapasem powietrza wystarczającym na 96 godzin, co oznaczałoby, że skończyły się one w czwartek ok. 7 rano czasu lokalnego (13. czasu polskiego).
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak podaje CNN, łódź była zaprojektowana tak, by samoczynnie zrzucić balast i wynurzyć się po 24 godzinach od zanurzenia. Mimo przeszukania ponad 25 tys. km kw. Atlantyku nie odnaleziono jej dotąd ani na powierzchni, ani pod wodą.
Poszukiwania Titana. Robot dotarł do dna
Amerykańska Straż Przybrzeżna poinformowała w czwartek na Twitterze, że kanadyjski statek Horizon Arctic rozmieścił zdalnie sterowanego robota (ROV), który "dotarł do dna i rozpoczął poszukiwania zaginionej łodzi podwodnej".
Jest to pierwszy obiekt, który przeczesuje dno w poszukiwaniu zaginionej łodzi. Jednak szanse na szybkie jej odnalezienie nie są duże.
- Nie wiemy, dokąd dotarła łódź i na jakiej może być głębokości. Dlatego obszar poszukiwań jest tak rozległy. Mamy tu również dwa najbardziej nieprzewidywalne prądy na świecie - powiedział dr Simon Boxall z uniwersytetu w Southampton. Dodał, że jeśli łódź podwodna jest nienaruszona, może pokonać "dziesiątki mil", zanim osiądzie na dnie morskim. - Przed ekipami poszukiwawczymi bardzo trudne zadanie - podkreślił.