Co, jeśli nie znajdą? Zapytaliśmy, czy wojsko zakłada, że na obiekt z Rosji znów trafi cywil
- Planowo poszukiwania mają potrwać do czwartku, ale nie jest wykluczone, że zostaną przedłużone - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską rzecznik DORSZ ppłk Jacek Goryszewski. Jak dodaje, "każdego dnia żołnierze mają wyznaczony konkretny obszar". Rzecznik podał również, czy brana jest pod uwagę sytuacja, w której obiekt znalazłaby osoba cywilna.
W poniedziałek o godz. 6.43 na wysokości ukraińskiego miasta Czerwonogród na terytorium Polski wleciał prawdopodobnie bezpilotowy statek powietrzny.
- Z charakterystyki wynika, że obiektem nie jest rakieta, nie jest to pocisk ani hipersoniczny, ani balistyczny, ani rakieta kierowana. Jest to prawdopodobnie obiekt typu bezpilotowy statek powietrzny, który w tej chwili, zgodnie z procedurami przyjętymi w państwie, określamy jako Niezidentyfikowany Obiekt Powietrzny - przekazywał Dowódca Operacyjny Rodzajów Sił Zbrojnych generał Maciej Klisz.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Co dalej w obwodzie kurskim? "Strona ukraińska jest przygotowana"
Planowo poszukiwania mają potrwać do czwartku
- Zakładamy każdy ze scenariuszy - mówi rzecznik Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych ppłk Jacek Goryszewski w rozmowie z WP, informując o tym, czy służby wiedzą, czy obiekt, który wleciał na teren Polski jest na terenie naszego kraju, czy wyleciał.
Na razie nie wiadomo, ile potrwają poszukiwania, ale nie jest wykluczone, że długo.
- Planowo poszukiwania mają potrwać do czwartku, ale nie jest wykluczone, że zostaną przedłużone. To nie jest tak, że żołnierze szukają na ślepo. Każdego dnia mają wyznaczony do przeszukiwań konkretny obszar. Jeśli nie znajdą tego obiektu, może zostać wydana decyzja o przerwaniu poszukiwań - mówi.
Na pytanie, czy istnieje możliwość, że - podobnie jak w przypadku rakiety pod Bydgoszczą - obiekt po zakończonych poszukiwaniach znajdzie postronna osoba cywilna, rzecznik informuje:
- Nie jesteśmy w stanie określić, czy ktokolwiek inny może go znaleźć. My mamy wyznaczony obszar do poszukiwań - te zakończą się po jego przeszukaniu, chyba że pojawią się jakieś nowe fakty co do możliwości przebywania tego obiektu.
- Nie da się przewidzieć tego, czy osoba postronna może coś znaleźć, nie jesteśmy w stanie przewidzieć przyszłości co do trzech miesięcy czy miesiąca wprzód - podkreśla ppłk Goryszewski.
W poniedziałek rzecznik Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych ppłk Jacek Goryszewski informował, że w akcji poszukiwawczej bierze udział ponad 70 żołnierzy Wojsk Obrony Terytorialnej z Chełma i Lublina.
Dopytywany przez PAP o rodzaj poszukiwanego obiektu powietrznego wskazywał, że trajektoria lotu, jego prędkość i wysokość, z jaką się poruszał, pozwala domniemywać, że był to bezzałogowy statek powietrzny, np. typu Shahed, jakiego używają Rosjanie w atakach na Ukrainę. Jak jednak zaznaczył, "nie doszło do wizualizacji tego obiektu, więc nie mamy stuprocentowej pewności".
Poszukiwania wznowione. Ponad 100 żołnierzy
Poszukiwania, które odbywały się w poniedziałek, nie przyniosły efektu. We wtorek rzecznik DORSZ przekazał, że zostały one wznowione. - Dzisiaj w poszukiwania będzie zaangażowanych stu kilkunastu żołnierzy. To głównie żołnierze z 19 Nadbużańskiej Brygady Obrony Terytorialnej oraz z 2 Lubelskiej Brygady Obrony Terytorialnej - powiedział ppłk Goryszewski.
W nocy z niedzieli na poniedziałek Rosja zaatakowała zmasowanym ostrzałem rakietowym piętnaście obwodów Ukrainy. Wybuchy słychać było w sąsiadującym z Polską obwodzie lwowskim oraz oddalonym o godzinę drogi od granicy Łucku.
Czytaj również: