Co dalej z Ameryką ws. Ukrainy? "To spotkanie nie zmienia układu sił"
Premier Wielkiej Brytanii Keir Starmer po zakończony specjalnym szczycie w Londynie zapowiedział znaczne zwiększenie wsparcia dla Kijowa, wskazując na kluczowe punkty. Jaki jest tego wydźwięk? - Tu nie ma umowy o uniezależnieniu się Europy od Ameryki w sprawie Ukrainy - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską były ambasador RP w USA i Niemczech Janusz Reiter.
Szczyt w Londynie. Śledź najnowsze informacje w NASZEJ RELACJI NA ŻYWO
W niedzielę w Londynie odbył się specjalny szczyt poświęcony Ukrainie, obronności i bezpieczeństwu. Premier Wielkiej Brytanii Keir Stamer zaprosił na spotkanie kilkunastu europejskich liderów.
Po ponad dwóch godzinach rozmów Starmer wyszedł do dziennikarzy i przekazał kluczowe ustalenia. To deklaracje przywódców:
- Utrzymamy pomoc wojskową i będziemy zwiększać presję gospodarczą na Rosję, aby wzmocnić Ukrainę już teraz.
- Uzgodniliśmy, że każdy trwały pokój musi zapewnić suwerenność i bezpieczeństwo Ukrainy, a Ukraina musi być przy stole.
- W przypadku porozumienia pokojowego będziemy nadal zwiększać zdolności obronne Ukrainy, aby powstrzymać jakąkolwiek przyszłą inwazję.
- Będziemy dalej rozwijać koalicję chętnych do obrony porozumienia w Ukrainie i zagwarantowania pokoju.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Działania Trumpa ws. Ukrainy. "Oczekiwaliśmy zupełnie czegoś innego"
- Nie każdy naród będzie w stanie wnieść swój wkład, ale nie może to oznaczać, że będziemy siedzieć z założonymi rękami. Zamiast tego chętni zintensyfikują planowanie teraz w trybie pilnym, a Wielka Brytania jest gotowa wesprzeć to działaniami na ziemi i samolotami w powietrzu wraz z innymi. Europa musi wykonać ciężką pracę - powiedział Starmer.
Starmer jeszcze w sobotę zapewniał Donalda Trumpa, że niedzielny szczyt w Londynie nie miał na celu zebrania europejskich przywódców, by na niego "naskoczyć".
Doszło do zmiany układu sił?
O to, co to wszystko oznacza teraz dla Europy, jak i USA zapytaliśmy byłego ambasadora RP w USA i Niemczech Janusza Reitera.
- Tu nie ma umowy o uniezależnieniu się Europy od Ameryki w sprawie Ukrainy. Chodzi o to, że taki pokaz jedności i gotowości do wspólnego działania powinien po pierwsze dać oczywiście Ukrainie większe poczucie bezpieczeństwa, ale także powinien zrobić wrażenie na Waszyngtonie i skłonić ich przez to do powrotu, do poszukiwań rozwiązania tego konfliktu. To spotkanie nie zmienia układu sił - ocenił polski dyplomata w rozmowie z Wirtualną Polską.
Reiter podkreślił, że Stany Zjednoczone pozostają kluczowe w perspektywie zakończenia wojny w Ukrainie. - To jest sygnał, który nie oznacza, że teraz już Ameryki nie potrzebujemy, tylko to oznacza, że Ameryka nie ma dźwigać tego ciężaru odpowiedzialności sama. Może to dzielić z Europą. To powinno zachęcić Amerykę do wsparcia Ukrainy i szukania zakończenia tej wojny. Czy tak będzie, tego oczywiście nikt nie wie - mówi nam były ambasador.
Reiter powiedział, że długofalowym celem u Europejczyków musi być uniezależnienie się od USA, ale nie po to, żeby się oderwać od kluczowego sojusznika. - Tylko po to, żeby w przypadku, kiedy Ameryka pójdzie w inną stronę, nie zostać zupełnie bezsilnym - dodał.
- W Europie wszyscy w tej chwili bardziej niż kiedykolwiek mają świadomość tego, jak bardzo Europa potrzebuje Ameryki i jak ograniczone możliwości ma Europa. Teraz postanowiła te możliwości zwiększyć, postanowiła się lepiej zorganizować, więcej ułożyć na własną obronę, a to wszystko powinno tylko działać na korzyść sojuszu z Ameryką. Czy to się tak uda, tego oczywiście nie wiemy, ale taki jest zamysł tego samego przedsięwzięcia - podsumował.
Kamila Gurgul, dziennikarka Wirtualnej Polski