Chwasty w miejscu po katastrofie smoleńskiej
Prawie dwumetrowe chwasty pokrywają miejsce katastrofy Tu-154M. Obok pamiątkowego kamienia i samotnej brzozy leżą suche wieńce i wypalone znicze. Miejsca, gdzie w kwietniu 2010 roku rozbił się polski samolot z 96 osobami na pokładzie, nikt już dziś nie pilnuje.
Przez prawie dwa lata dyżur pełnili tam policjanci ze Smoleńska. Łąka, na którą spadł Tupolew, zarosła prawie dwumetrową trawą i polnymi kwiatami. Na suchych wiązankach powiewają spłowiałe, biało-czerwone szarfy. Kilkadziesiąt wypalonych zniczy stoi tam najprawdopodobniej od kwietnia, gdy uroczyście obchodzono 2. rocznicę katastrofy.
Niedawno, na spotkaniu w Moskwie z polskim ministrem kultury Bogdanem Zdrojewskim, władze obwodu Smoleńskiego zapewniały, że będą dbać o to miejsce i pomogą w budowie pomnika.
Choć od rozstrzygnięcia konkursu na projekt monumentu minęły już prawie cztery miesiące, na miejscu katastrofy nie zostały podjęte żadne działania związane z przygotowaniami do budowy.