Chuligani, pieniądze i wojna hybrydowa. Rosja miesza na Bałkanach
Niemal cały świat kibicuje zakończeniu odwiecznego grecko-macedońskiego sporu o nazwę. Oprócz Rosji, która robi wszystko, by do tego nie dopuścić.
14 czerwca, dzień po uzgodnieniu przez greckie i macedońskie władze historycznego porozumienia w sprawie nazwy kraju, ulice Skopje wypełniły się wściekłymi demonstrantami skandującymi "Macedonia dla Macedończyków". Protestujący zarzucającali premierowi Zoranowi Zaewowi zdradę i domagali się jego ustąpienia. Za sprawą kiboli stołecznego klubu Wardar w ruch poszły race, a nawet koktajl Mołotowa, który wylądował na fasadzie budynku parlamentu. Aresztowano 26 osób, w tym 10 chuliganów.
Gra na dwa fronty
Wydarzenia w Skopje były wówczas komentowane jako nacjonalistyczna reakcja na ustępstwa premiera wobec Grecji. I tak było - ale to tylko część prawdy. Jak podają dziennikarze śledczy skupieni pod szyldem Organized Crime and Corruption Reporting Project (OCCRP), zamieszki nie były w pełni spontaniczne. Były sponsorowane przez Iwana Sawwidiego (gr. Sawidisa), rosyjskiego oligarchy mieszkającego w Grecji. Sawwidi to urodzony w Gruzji były poseł partii Putina w Dumie Państwowej, a obecnie właściciel klubu piłkarskiego PAOK Saloniki, gdzie zasłynął z wtargnięcia na boisko z bronią w ręku. Jak się okazuje, Sawwidi jest również hojnym sponsorem zarówno greckich, jak i macedońskich radykałów będących przeciwko porozumieniu obu krajów. Według OCCRP, Sawwidi zapłacił ponad 300 tysięcy euro grupom macedońskich oponentów nowej nazwy kraju. Pieniądze trafiły do polityków z różnych partii, nowo powstałych grup nacjonalistów, a także kiboli Wardara. Otwarcie przyznał to zresztą jeden z aresztowanych chuliganów, niezadowolony z nierównego podział łupu. Równocześnie Sawwidi wspomagał greckich konserwatystów z Nowej Demokracji, którzy również sprzeciwiają się porozumieniu.
Ale aktywność Sawwidiego nie była jedynym rosyjskim akcentem w sprawie zmiany nazwy. 11 lipca Grecja ogłosiła wydalenie dwóch rosyjskich dyplomatów oraz zabroniła wjazdu do Grecji dwóm innym. Oświadczenie wywołało sensację, bowiem Grecja od dawna jest jednym z najbardziej prorosyjskich państw Unii Europejskiej, a lewicowy rząd Aleksisa Tsiprasa otwarcie sprzeciwiał się antyrosyjskim sankcjom. Nie uchroniło to jednak kraju od ingerencji rosyjskich szpiegów. Według greckiego rządu, Rosjanie finansowali grupy stojące za burzliwymi protestami przeciwko porozumieniu z Macedonią.
Rosja miesza i burzy
Skąd takie zaangażowanie Rosji w sprawę? Wszystko ze względu na geopolitykę. Ciągnący się przez ćwierć wieku spór o nazwę Macedonii blokował ambicje pojugosłowiańskiej republiki wstąpienia do NATO i Unii Europejskiej. Dlatego w obliczu zakończenia sporu (do finalizacji nowej nazwy - Macedonia Północna - potrzebna jest jeszcze zgoda wyborców w referendum), a Macedonia otrzymała ponowne zaproszenie do NATO, Moskwa poczuła, że jej interesy są zagrożone.
Nie jest to zresztą pierwszy raz, kiedy Rosja działa na rzecz chaosu na Bałkanach w imię niedopuszczenia państw byłej Jugosławii do integracji z zachodnimi strukturami. W Czarnogórze, najnowszym członku NATO, rosyjski wywiad wojskowy próbował przeprowadzić zamach stanu i obalenia prezydenta Milo Djukanovicia. W Bośni i Hercegowinie, która również ubiega się o akcesję do NATO i Unii, Rosja stale wspiera zaś separatystyczne ambicje Milorada Dodika, premiera Republiki Serbskiej, jednej z części składowych bośniackiego państwa. Dlatego ostatnie działania w Macedonii wpisują się zarówno w szerszą strategię, jak i metody działania agentów Kremla w regionie.
Zobacz także: Radosław Sikorski: Donald Trump nie lubi Zachodu. Szuka pretekstu, żeby zniszczyć UE i NATO
Hybrydowa strategia
- Sytuacja z Grecji i Macedonii jest kolejnym potwierdzeniem bezprecedensowych i agresywnych działań Federacji Rosyjskiej wobec Zachodu - mówi w rozmowie z WP dr Adam Lelonek, prezes Centrum Analiz Propagandy i Dezinformacji w Warszawie. - W tym konkretnym przypadku mamy do czynienia z kombinacją elementów, które cieszą się szczególnym zainteresowaniem Kremla: zaszłości historyczne, resentymenty narodowościowe i dążenia separatystyczne. Wszystko to, aby zakłócać sytuację wewnętrzną i zwiększać polaryzację społeczną w wybranych państwach, a przez to i destabilizować region, ale i wpływać na znacznie szersze, globalne procesy, jak chociażby integrację z NATO - tłumaczy.
Dodaje, że Rosja nie waha się stosować "niekonwencjonalnych" metod, takich jak jak angażowanie do operacji hybrydowych polityków, organizacji paramilitarnych, opłacanych prowokatorów czy biznesmenów.
- Analogiczny repertuar, lecz dostosowany do innych warunków, stosowany był w Wielkiej Brytanii podczas Brexitu, w Hiszpanii po referendum a Katalonii, podczas wyborów w Niemczech, Włoszech, Francji czy w kontekście relacji polsko-ukraińskich - zauważa Lelonek.
Jak dodaje, próbą podobnych działań w Polsce była działalność Aleksandra Usowskiego, białoruskiego polityka, który - jak pokazały wykradzione mu przez hakerów emaile - finansował antyukraińskie protesty w Polsce, utrzymywał sieć kontaktów z organizacjami narodowców i próbował nawiązać kontakty z politykami, w tym m.in. tych z Kukiz'15.
- Błędem byłoby zakładać, że podobne działania nie są stosowane w Polsce. Działalność Aleksandra Usowskiego czy wydalonych z Polski rosyjskich dyplomatów była jedynie elementami większej całości. Warto więc głębiej pochylić się nad kwestiami bezpieczeństwa i zagrożeniami związanymi z prywatnym biznesem pod kątem możliwości finansowania działań podobnych jak w Macedonii - dodaje ekspert.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl