PolskaChorzy na grypę zagrożeni? Dr Dariusz Majkowski oskarża władze o dezinformację

Chorzy na grypę zagrożeni? Dr Dariusz Majkowski oskarża władze o dezinformację

Urzędnicy ciągle powtarzali, że mamy tylko 200 przypadków grypy pandemicznej i sugerowali, że reszta zachorowań to grypa sezonowa. Jednocześnie szeroko propagowano szczepionkę sezonową. Tylko, że ta szczepionka nie chroniła przed wirusem pandemicznym, który, jak się później okazało, w tym czasie dominował prawie w 100 proc. w Polsce. Równocześnie przesłano do WHO dane, z których wynikało, że 90 proc. zidentyfikowanych metodą PCR wirusów grypy, było pandemicznych - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską dr Dariusz Majkowski, internista z Warszawy. Dla Majkowskiego zastanawiające jest także umieszczanie w polskich statystykach 90 razy częściej, niż w Anglii i Walii, niewydolności oddechowej i zatrzymania oddechu, jako przyczyny zgonu. - Można ironizować, że w Polsce trudno umrzeć z powodu grypy. Dużo łatwiej z powodu zatrzymania oddechu - dodaje.

Chorzy na grypę zagrożeni? Dr Dariusz Majkowski oskarża władze o dezinformację
Źródło zdjęć: © WP.PL
Ewa Koszowska

26.02.2013 | aktual.: 06.06.2018 14:48

WP:
Ewa Koszowska: Czy możemy mówić o epidemii grypy w Polsce?

Dariusz Majkowski: W Polsce formalnie nie została ogłoszona epidemia grypy. Natomiast wszyscy widzieliśmy, że w ostatnim tygodniu 2012 roku oraz w styczniu 2013 roku, przychodnie były pełne pacjentów z objawami grypy.

WP:

Władze przekonują, że grypa atakuje co roku i to jest normalna sytuacja...

- Te statystyki wykorzystuje się w dwie strony. Jak chce się ludzi zachęcać do szczepień, to się mówi, że w styczniu zarejestrowano przeszło pół miliona przypadków zachorowań i podejrzeń zachorowań na grypę. Ale gdyby padło pytanie, dlaczego dostęp do leków przeciwwirusowych jest trudny, a pacjenci nie mogą uzyskać adekwatnej pomocy, odpowiedź brzmiałaby, że przecież grypę potwierdzono jedynie u 300 pacjentów, a zmarło około 100.

WP:

Ile osób teraz choruje na grypę?

- Brak jest wiarygodnych polskich danych. W styczniu na infekcje grypowe, ale i podobne do grypy, zachorowało około 550 000 osób. Ile z nich miało infekcje spowodowane wirusem grypy - nie wiem, nie są mi znane dobrze wykonane badania na ten temat. Podobnie ze zgonami. Według danych naukowych, na świecie ilość zgonów z powodu grypy jest około 15 razy wyższa od tych potwierdzonych badaniami. Jak jest w Polsce - trudno określić. Np. w Polsce ilość zgonów z powodu grypy, zarejestrowanych w statystykach GUS w okresie pandemii w 2009 roku, wyniosła tylko 182 osoby. Zastanawiające jest jednak, przeszło 90 razy częstsze niż w Anglii i Walii, umieszczenie w tych statystykach niewydolności oddechowej i zatrzymania oddechu, jako przyczyny zgonu. Można ironizować, że w Polsce trudno umrzeć z powodu grypy. Dużo łatwiej z powodu zatrzymania oddechu.

WP: Czym różni się grypa powodowana wirusem pandemicznym AH1N1/2009 od wcześniejszych sezonowych zachorowań?

- Najważniejsze jest to, że na grypę wywołaną szczepem pandemicznym, czyli AH1N1/2009, chorują ludzie młodsi, przed 65 rokiem życia. Można powiedzieć, że 90 proc. zgonów dotyczy ludzi w wieku przedemerytalnym. Według danych międzynarodowych, ilość zgonów u dzieci spowodowanych wirusem pandemicznym w stosunku do grypy sezonowej jest pięciokrotnie większa. W porównaniu z grypą sezonową częściej chorują ludzie zdrowsi. Ponad połowa przyjętych do brytyjskich szpitali z rozpoznaniem grypy pandemicznej i około 40 proc. tych, co z tego powodu potem zmarli, było wcześniej zdrowych. Wirus pandemiczny łatwiej zajmuje dolne drogi oddechowe. Zdecydowanie częściej powoduje ostrą niewydolność oddechową, która jest często bezpośrednią przyczyną zgonu. Prawdą jest, że wirus AH1N/2009 nie doprowadza do większej ilości zgonów ogółem, niż wirusy sezonowe. Prawdą też jest, że nawet w 30 proc. infekcji przebiega bezobjawowo. Ale powtarzanie przez polskich ekspertów i urzędników, że ta grypa jest najczęściej łagodna i zgonów nie
ma więcej niż zwykle, dla mnie jako lekarza, jest bez sensu. Usypia tylko czujność i pacjentów i lekarzy. Ja swoim pacjentom, gdy pytają mnie o grypę AH1N1/2009 powtarzam całe, bez skracania zdanie jednego z ekspertów międzynarodowych: "Większość zachoruje łagodnie, część ciężej, a tylko nieliczni umrą". Ci nieliczni na świecie to od 2 do 5 osób na 10 000 chorych. Inna ważna różnica to to, że wcześniejszy sezonowy wirus AH1 był w wielu przypadkach odporny na stosowany lek przeciwwirusowy Oseltamiwir, podczas gdy pandemiczny, AH1N1/2009, prawie zawsze jest na niego wrażliwy. Tak więc to rozróżnienie ma istotne znaczenie dla lekarza.

WP: Obecnie niewiele mówi się o samym wirusie AH1N1/2009. Czy problem nie dotyczy już Polski?

- Wśród rozpoznanych w ciągu pierwszych 7 tygodni tego roku wirusów grypy ponad 90 proc. to wirusy grypy AH1N1/2009. Pozostałe to AH3N2 oraz wirus grypy typu B. Tegoroczna szczepionka miała zapobiegać wszystkim trzem wirusom.

WP:

Inaczej było w 2009 roku?

- Szczepionka, którą firmy farmaceutyczne zaczęły produkować od początku 2009 roku, miała zwalczać jedynie wirusy sezonowe. Kierownik Krajowego Ośrodka ds. Grypy mówiła w czerwcu 2009: "W tej chwili trwa produkcja szczepionki sezonowej i nikt absolutnie nie jest w stanie zatrzymać tej produkcji". I to była prawda. Urzędnicy ciągle powtarzali, że mamy tylko 200 przypadków grypy pandemicznej i sugerowali, że reszta zachorowań to grypa sezonowa. Ja sam wtedy namawiałem pacjentów, żeby się szczepili szczepionką sezonową. Zaszczepiłem swoje dzieci, ale myślałem, że ta grypa sezonowa ma jakiś istotny udział w tych wszystkich zachorowaniach, bo tak informowali urzędnicy, eksperci rządowi. Tylko, że ta szczepionka sezonowa nie chroniła przed wirusem pandemicznym, który, jak się później okazało, w tym czasie dominował prawie w 100 proc. w Polsce.

WP: W 2009 r. Minister Kopacz mówiła w pewnym momencie o 200 przypadkach grypy pandemicznej, podczas gdy pan upiera się, że niemal wszyscy wtedy chorujący byli zarażeni nowym wirusem.

- Nadzór wirusologiczny - Sentinel, który powinien w obiektywny sposób informować urzędników i lekarzy o sytuacji, jakoś dziwnie kulał w tym okresie. Mimo, że rząd dofinansował laboratoria, badania dokładnie identyfikujące wirusy (PCR) nie były prawie wykonywane. Wyglądało to, jakby ktoś specjalnie poprzestawał na prostszym badaniu, które mówiło, że jest grypa, ale nie wiadomo jaka - sezonowa czy pandemiczna. Informacje, które były wtedy dostępne, interpretowano w sposób, który nie miał żadnego związku z prawdziwą sytuacją. Myślę, że eksperci mogli powiedzieć minister Kopacz, że jest 200 przypadków. Tymczasem były to jedynie te przypadki, gdzie rozpoznanie postawiono za pomocą badań genetycznych PCR. Widocznie pani minister nie została poinformowana, że zdecydowana większość pozostałych chorych na grypę też najpewniej jest zarażona nowym wirusem.

WP:

Kto ponosi za to winę?

- Wina jest po stronie osób, które odpowiadają za system nadzoru wirusologicznego Sentinel, które go zorganizowały i sprawują nad nim nadzór. Polska przystępując do tego systemu zobowiązała się, że spełni wymagania europejskie. Nie wypełniła.

WP:

Może jednak eksperci nie wiedzieli o nadchodzącym problemie?

- Wiedzieli. Tylko sprytnie swoją wiedzę umieścili w statystykach tak, że nawet doświadczony lekarz czy urzędnik nie był w stanie ich na czas wykorzystać. Gdy przeanalizowałem dane z innych źródeł niż Sentinel okazało się, ku mojemu zaskoczeniu, że w lipcu, w sierpniu i we wrześniu 2009 prawie wszystkie wirusy w Polsce, które były rozpoznawane, to były wirusy pandemiczne! To jest wiedza z nadzoru epidemiologicznego, który Polska też posiadała. Niestety, osoba, dzięki której te dane wypłynęły, została odwołana. Profesor Andrzej Zieliński, bo o nim mowa, spytany o powody odwołania ze stanowiska Specjalisty Krajowego ds Epidemiologii stwierdził: "Prostowałem tylko nieprawdziwe informacje epidemiologiczne".

WP:

Używaliśmy też nieodpowiedniej szczepionki?

- W 2009 roku Polska nie kupiła szczepionki pandemicznej ze względów bezpieczeństwa. Pozostaje pytanie, dlaczego jednak tak szeroko propagowano szczepionkę sezonową? Jednym z powodów mogło być to, że tej nieskutecznej szczepionki, znajdującej się w magazynach, trzeba było się pozbyć. W Polsce sprzedano jej 2,5 miliona i zanotowano duży wzrost sprzedaży. W Stanach Zjednoczonych można było sprzedawać i szczepić szczepionką z aktualizowanym składem przeciwko wirusowi AH1N1/2009, a w Polsce sprzedawano tę ze szczepem AH1N1/2007, nieskuteczną wobec dominującego wirusa pandemicznego. Zachodzi pytanie, czy celowo ukrywano przed urzędnikami Ministerstwa Zdrowia, przed lekarzami i pacjentami, że tej sezonowej grypy prawie nie ma, by zwiększyć szansę na sprzedaż szczepionki sezonowej? WP:
To było celowe działanie czy raczej błąd?

- Trudno wskazywać jako winnego minister Kopacz czy nawet rzecznika Głównego Inspektoratu Sanitarnego, który na początku listopada mówił, iż ze wszystkich badań wynika, że dominuje grypa sezonowa. Opierał się on na danych, które mu przekazano. Ośrodkiem, który dysponuje danymi i który przekazuje te dane do publikacji w Polsce, jest Krajowy Ośrodek ds. Grypy w Państwowym Zakładzie Higieny. Wypowiedź Rzecznika GIS z początku listopada 2009 o dominacji wirusów sezonowych w momencie, gdy dwoje moich dzieci po zaszczepieniu szczepionką sezonową chorowało na grypę pandemiczną, była dla mnie zaskakująca. Ale prawdziwy szok przeżyłem, gdy odkryłem, że pracownicy Krajowego Ośrodka ds. Grypy wysyłali inne dane do WHO i instytucji Unii Europejskiej. Wynikało z nich, że cały czas dominowała grypa pandemiczna. W tygodniu, w którym moje dzieci zachorowały na grypę pandemiczną, rzecznik GIS stwierdził: "Nie ma żadnych jakby powodów do niepokoju, według wszelkich badań, które są ciągle prowadzone, w naszym otoczeniu
dominują wirusy grypy sezonowej". Równocześnie przesłano za ten tydzień do WHO dane, z których wynikało, że 90 proc. zidentyfikowanych metodą PCR wirusów grypy, było pandemicznych.

WP:

Ale czy firmy farmaceutyczne mają aż takie wpływy na urzędników państwowych?

- Cóż, istnieją przesłanki, które mogą świadczyć o potencjalnym konflikcie interesów pracowników Państwowego Zakładu Higieny, ich związkach z firmami farmaceutycznymi, które produkowały szczepionkę sezonową. Otóż w 2006 roku kierownik Krajowego Ośrodka ds. Grypy była na Światowym Zjeździe poświęconym szczepionkom w Wiedniu. Ale nie za pieniądze Narodowego Instytutu Zdrowia, tylko jednej z firm farmaceutycznych. Wydaje się niestosowne, że osoba decydująca o tym, jakie szczepionki kupić za państwowe pieniądze, wyjeżdża na drogą konferencję dotyczącą szczepionek, za pieniądze sponsora produkującego szczepionki. Na tej samej konferencji wybitny brytyjski wirusolog John Oxford był za pieniądze Uniwersytetu w Londynie, a udział innego sławnego eksperta, prof Osterhausa sfinansował Uniwersytet w Rotterdamie. Mniejsza od nas Łotwa zapłaciła z pieniędzy Państwowej Agencji Zdrowia. Podobnie za publiczne pieniądze w konferencji uczestniczyli eksperci ze Słowacji. Dwa lata później w bardzo poważnym i ważnym dla lekarzy
piśmie kardiologicznym European Heart Journal ukazało się podsumowanie badań nad skutecznością szczepionki firmy, która była sponsorem wyjazdu polskiego eksperta - taki zupełny przypadek. W artykule pierwszy autor ujawnił, że dostawał wsparcie finansowe na udział w konferencjach naukowych, zaś pozostali współautorzy, w tym wspomniana wyżej kierownik Krajowego Ośrodka ds. Grypy, zadeklarowali brak konfliktu interesów. Rozumiem, że profesorowie muszą pracować w bardzo komfortowych warunkach, tylko niech później w publikacji naukowej, poświęconej skuteczności szczepionki firmy, która sponsorowała wyjazd, przyznają się do tego. Tym bardziej, że koszty, które pokryła firma produkująca szczepionkę, nie były małe: sama opłata zjazdowa wynosiła wg danych organizatora od 845 do 1145 funtów (około 4000- 5400 zł).

WP:

Cały czas się podkreśla, że tylko i wyłącznie szczepienia chronią przed grypą...

- W poprzednim sezonie zaszczepiło się zaledwie 4 proc. Polaków. Jest to najniższa wartość w Europie. Wini się za to lekarzy i pacjentów, mówiąc o jakimś zapóźnieniu cywilizacyjnym. Eksperci jednak nie mówią jednej rzeczy, że skuteczność tych szczepień jest różna i bardzo zależy od trafienia ze składem w stosunku do późniejszych zachorowań. Unia Europejska za pośrednictwem agencji Europejskiego Centrum Zapobiegania i Kontroli Chorób (ECDC) sfinansowawała badanie "Influenza Monitoring Vaccine Effectiveness in Europe" (I MOVE), którego celem była ocena efektywności szczepionek przeciwko grypie w sezonie2009/2010. Tak, jak uważało wcześniej amerykańskie Centrum Zwalczania i Zapobiegania Chorobom w Atlancie (CDC), szczepionki sezonowe nie chroniły przed zachorowaniem na grypę pandemiczną. Szanse na uniknięcie grypy tych, którzy uwierzyli i zaszczepili się szczepionką sezonową ze "starym" szczepem AH1N/2007, były tylko o niespełna 10 proc. większe od tych którzy, się w ogóle nie szczepili. Dla porównania,
efektywność stosowanej poza Polską szczepionki ze szczepem AH1N1/2009 określono jako dobrą i wynosiła ona 69 proc. Tegoroczna szczepionka wg badań brytyjskich zmniejsza prawdopodobieństwo zachorowania na grypę o 51 proc. Nawet, jeśli skład szczepionki zostanie trafnie dopasowany do sytuacji epidemiologicznej, to i tak skuteczność szczepienia może być ograniczona przez późniejsze zmiany w wirusach, poza tym odporność po szczepieniu jest tylko czasowa i już po 3 miesiącach może się zmniejszać.

WP:

Czyli nie warto się szczepić?

- Ja się zaszczepiłem w połowie września 2012 roku, a 23 grudnia miałem objawy grypy. Zrobiłem badanie PCR , które wykazało, że zachorowałem na grypę powodowaną szczepem pandemicznym AH1N1/2009. Na własnej skórze dowiedziałem się, że znowu jesteśmy nieprzygotowani - Sentinel nie ostrzegł, że już pojawił się problem z grypą i w aptece nie było leku przeciwwirusowego. Mimo, że miałem receptę, byłem skonsultowany w szpitalu zakaźnym, gdzie lekarz uznał, że powinienem przyjąć lek przeciwwirusowy Tamiflu, to od 23 grudnia (kiedy dostałem receptę) do 27 grudnia, nie mogłem wykupić leku, bo najzwyczajniej w świecie, w całej Warszawie go nie było. Jak w takim razie leczyć, jak nie ma leku w aptece? W NFZ usłyszałem, że winny jest lekarz, który zalecił mi takie leczenie, że gdybym na recepcie nie miał leku, którego nie ma w aptece to nie miałbym trudności w realizacji recepty. A lek przeciwwirusowy, jeśli są wskazania, powinien być przyjęty natychmiast, jak najwcześniej. Z badań, które ostatnio opublikowano wynika,
że udowodniono skuteczność Tamiflu tylko przy podaniu go w ciągu 48 godzin! Zmniejsza on śmiertelność o około 65 proc., jeśli jest zastosowany w tym czasie. W Polsce ten lek jest znacznie później podawany w porównaniu z innymi krajami zachodnimi, aczkolwiek wszędzie jest problem. Tylko w innych krajach jest tak, że jest jakaś polityka informacyjna rządu czy instytucji zajmujących się zdrowiem publicznym. One wysyłają do lekarzy apele, przypominają, że należy leczyć, a u nas się mówi tylko o szczepionkach. Paradoksalnie jednak w polskich warunkach, gdy często brakuje dostępu do szybkiego leczenia przeciwwirusowego, niektórzy powinni się zaszczepić i to mimo, że szczepienia obecnie dostępne mają umiarkowaną skuteczność. Ale musi to być skuteczność ponad 50 proc. a nie jak w 2009 roku mniej niż 10 proc., a tyle, wg badań europejskich, zmniejszała prawdopodobieństwo zachorowania na grypę pandemiczną szczepionka sezonową, do której tak wówczas zachęcano.

WP:

Dwoje pana dzieci zachorowało w 2009 roku na nową grypę...

- 2 listopada 2009 roku, gdy jedno z dzieci miało już potwierdzoną grypę pandemiczną, jako lekarz zgłosiłem to do Wojewódzkiej Stacji Epidemiologiczno-Sanitarnej i do Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej. Zgłoszenie zachorowania dziecka na grypę pandemiczną z adnotacją, że było szczepione szczepionką sezonową, zostało wysłane do Głównego Inspektoratu Sanitarnego i PZH. Jednak na posiedzeniu sejmowej Komisji Zdrowia 2 grudnia 2009 roku, czyli miesiąc po tym, jak ja dokonałem pełnej staranności związanej z zgłoszeniem zachorowania dziecka, kiedy urzędnicy z Sanepidu przekazali informacje, że chorują dzieci, które były wcześniej szczepione szczepionką sezonową, ekspert z PZH powiedziała, że "z informacji, które wpływały do Krajowego Ośrodka ds. Grypy wynika, że w przypadkach potwierdzenia (grypy) wszędzie była uwaga - nieszczepiony". To rozmija się z tym, co ja wiem jako lekarz i ojciec tych dzieci. Ale również z pismami, które posiadam z Wojewódzkiej Stacji i z Powiatowej Stacji
Sanitarno-Epidemiologicznej w Warszawie, że powyższe informacje zostały natychmiast przekazane do PZH i GIS. Oczywiście, można myśleć, że albo ekspert zataiła celowo informację przed sejmową komisją zdrowia, albo mają taki bałagan w PZH, że tak ważna informacja o zachorowaniu pierwszego dziecka szczepionego szczepionką sezonową, utknęła gdzieś w szufladach. Ja wierzyłem, jako obywatel, prosty lekarz, ale i ojciec, że jeśli ujawnię już 2 listopada, że dzieci chorują, mimo że są szczepione, to że to coś zmieni. A tu się okazało, że mija miesiąc i nic to nie zmieniło. Kierująca Krajowym Ośrodkiem ds. Grypy jak gdyby nigdy nic powiedziała, że nie ma takiej informacji. Posłowie oceniający działania rządu i jego ekspertów nie otrzymali ważnej informacji. A zakupy nieskutecznej szczepionki sezonowej trwały w najlepsze.

WP:

Pan postanowił walczyć?

- Tak, ale przegrałem tę walkę. Złożyłem doniesienie do prokuratury, że system nadzoru wirusologicznego nie działa należycie, że moim zdaniem celowa dezinformacja lekarzy mogła wiązać się z narażeniem pacjentów na utratę zdrowia i życia. W uzasadnieniu odmowy wszczęcia śledztwa prokurator stwierdził , że "formułowane we wniosku tezy o rzekomej powszechnej dezinformacji wywołanej działaniem urzędników państwowych, polegającej na wprowadzaniu w błąd, zarówno społeczeństwa jak i środowisko lekarskie doniesieniami o powszechnym występowaniu w 2009/2010 roku grypy sezonowej, mającej na celu ukrycie faktu występowania grypy pandemicznej, czego przyczyną mogły być ewentualne związki między ekspertami rządowymi, a firmami farmacutycznymi, mają charakter hipotetyczny". Wiele osób czytających te słowa może skonfrontować je z tym, co zapamiętali z okresu pandemii. Ja doskonale pamiętam wypowiedzi z początku listopada 2009 roku, zachęcające do zastosowania szczepionki sezonowej. Profesor Brydak pytała: "Kto z państwa
się zaszczepił, kto zaszczepił dziecko albo wnuki? Możemy nie doczekać grypy pandemicznej i umrzemy wskutek powikłań wywołanych grypą sezonową". Dla mnie to była dezinformacja. Dezinformacja stwarzająca zagrożenie. Obecne procesy sądowe przeciwko lekarzom, którzy nie rozpoznali na czas grypy pandemicznej, mogą być tego smutnym potwierdzeniem. Jeśli lekarze uwierzyli w zapewnienia urzędników i ekspertów, to naprawdę mieli prawo przypuszczać, że świńska grypa nas omija. W rzeczywistości, od listopada do końca grudnia 2009 roku, potwierdzono w Polsce 1320 wirusów AH1N1/2009 i tylko 14 sezonowych. Każdy, kto ma dzieci, wnuki może policzyć, ile razy szansa na doczekanie grypy pandemicznej była większa. Te dane pochodzą z platformy WHO Flu Net. W imieniu Polski przekazała je tam w 2009 roku Kierownik Krajowego Ośrodka ds Grypy.

Rozmawiała Ewa Koszowska, Wirtualna Polska

Dr Dariusz Majkowski - lekarz o ponad dwudziestoletniej praktyce, specjalista chorób wewnętrznych, wieloletni pracownik szpitali warszawskich, od kilkunastu lat pracujący w lecznictwie otwartym. W roku 2009 współpracował z Rzecznikiem Praw Obywatelskich nad oceną postępowania w trakcie pandemii grypy. Współautor uwag na temat zachorowań i śmiertelności z powodu grypy opublikowanych przez brytyjskie pismo medyczne The Lancet Infectious Diseases (marzec 2013).

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1575)