"Chirurg powiedział, że mózg żony już nie żyje"
- Zjawił się chirurg, powiedział, że rany były tak poważne, że mózg żony już nie żyje. I wtedy łagodnie spytał: Co ma pan zamiar zrobić? W artykule pt. "Podziel się życiem" Sławomir Zagórski rozmawia z dr Kennethem Moritsugu, honorowym ambasadorem dawstwa i transplantacji.
11.02.2009 | aktual.: 07.06.2018 15:13
"Gazeta Wyborcza": Dwukrotnie podejmował pan decyzję o darowaniu narządów do przeszczepów po śmierci najbliższych.
Dr Kenneth Moritsugu: Nagła śmierć żony i córki to najtragiczniejsze wydarzenia w moim życiu. W chwili, gdy coś takiego się zdarza, człowiek jest zupełnie otumaniony. Jako lekarz teoretycznie wiedziałem o dawstwie organów, ale nigdy nie dotyczyło to mojej rodziny. A teraz mam decydować o mojej żonie!
Kiedy dotarłem do szpitala, w którym znalazła się po wypadku, lekarze bardzo mi pomogli. Wytłumaczyli, co się stało. Zjawił się chirurg, powiedział, że rany były tak poważne, że mózg już nie żyje. I wtedy łagodnie spytał: "Co ma pan zamiar zrobić?".
Przypomniała mi się natychmiast rozmowa z żoną, kiedy zastanawialiśmy się, jak się zachować, gdy któreś z nas umrze.
Amerykanie rozmawiają o śmierci?
- Niespecjalnie, nie lubimy takich przygnębiających tematów
Kto więc zaczął tę rozmowę?
- Już nie pamiętam. W każdym razie zdecydowaliśmy, że oddamy nasze organy potrzebującym, a ciało do celów naukowych. Mamy w USA taki slogan: "Podziel się życiem, podziel się swoją decyzją". Bo jeśli podejmiesz taką decyzję sam i nikomu o tym nie powiesz, bliscy nie będą wiedzieli co zrobić w razie twojej śmierci.
Podpisaliśmy niezależnie od siebie kartę dawcy, a potem - na szczęście - szczegółowo omówiliśmy to między sobą. Dzięki temu decyzja, jaką podjąłem po śmierci żony, była dla mnie dużo łatwiejsza.
- Może kiedyś wymyślimy coś lepszego, ale na razie przeszczepy są ostatnią opcją, ostatnią deską ratunku. Gdybym sam znalazł się w takiej sytuacji, chciałbym z tego skorzystać.