Polska"Chciałam przeprowadzić zamach na gen. Jaruzelskiego"

"Chciałam przeprowadzić zamach na gen. Jaruzelskiego"

Generała Jaruzelskiego nienawidziłam całym sercem. Myślałam o przeprowadzeniu zamachu na niego, uważałam że jest winny śmierci wielu osób, jak również choroby psychicznej kogoś mi bliskiego. Jednak dzisiaj nie odnajduję w sobie dawnej nienawiści - w przeciwieństwie do tych, którzy uważają, że nienawiść do Jaruzelskiego to patriotyczny obowiązek - pisze prof. Magdalena Środa w felietonie dla wirtualnej Polski.

"Chciałam przeprowadzić zamach na gen. Jaruzelskiego"
Źródło zdjęć: © WP.PL

Generał Jaruzelski znów dzieli - twierdzą media. Tylko kogo? Polaków? Nie. W Polakach nie ma już żadnej niechęci do generała. Raczej polityków i prawicowych publicystów.

Zaproszenie Jaruzelskiego do Rady Bezpieczeństwa Narodowego wywołało burzę. Zwłaszcza wśród tych, którzy - jak im się zdaje - mają monopol na odróżnianie dobra od zła, na odróżnianie patriotów od wrogów. Prawa strona sceny politycznej potępiła pomysł prezydenta Komorowskiego, by o Rosji i polityce wobec niej pogadać również z generałem. Osobiście nie mam zdania co do przydatności Jaruzelskiego w takich rozmowach. I nie o merytoryczny aspekt działań Rady mi chodzi, lecz o argumentacje przeciwników Jaruzelskiego.

Generała nienawidziłam całym sercem. Myślałam o przeprowadzeniu zamachu na niego, uważałam że jest winny śmierci wielu osób, jak również choroby psychicznej jednego z moich bliskich przyjaciół (po kilku latach spędzonych w więzieniu nigdy nie wrócił do normalnego społeczeństwa). Ale to było dawno. Nie tylko wiele spraw uległo zmianie od tego czasu, ale też nie potrafię odnaleźć w sobie dawnej nienawiści. W przeciwieństwie do innych, na przykład niektórych członków IPN: nie udało mi się owej nienawiści przenieść w czasy dzisiejsze. Może dlatego, że jestem łagodna, a może dlatego że zapominalska. Jest jednak wielu, którzy nawet przez generała nie doświadczeni, uważają że nienawidzić go należy i że nienawiść ta jest patriotycznym obowiązkiem.

Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że ci nienawistnicy to z reguły katolicy. Katolicy szczególni i bardzo typowi w polskim krajobrazie politycznym: z religii biorą sobie to, co wspiera ich polityczną karierę, a o reszcie zapominają. Często z pełnym błogosławieństwem Kościoła. Na przykład poseł Gowin (słuchałam go w sobotni poranek w radiowej Trójce), watykańska gwiazda na firmamencie PO, mężczyzna o szczególnej wrażliwości, religijny do bólu i bardzo medialnie. Przeciwnik zapłodnienia in vitro, znany z tego, że słyszy krzyki zamrażanych zarodków i cierpi z powodu upokarzanego człowieczeństwa blastocystów, a jednocześnie nie jest zdolny zobaczyć w Jaruzelskim człowieka. Nie jest zdolny wybaczyć, "nadstawić drugi policzek", pokochać nieprzyjaciół swoich, choć przecież nawoływał do tego Jezus.

Jezus - o ile mi wiadomo - o blastocystach nie wypowiadał się, nie wiadomo też jaki był jego stosunek do bezpłodności, choć wiemy, że po to przyszedł na świat by znieść przemoc między ludźmi a prawo wypełnić miłością. Nikt bardziej niż katolik nie powinien dążyć do wybaczenia i zrozumienia innych, zwłaszcza wrogów i nikt bardziej niż katolik nie powinien traktować serio doktryny wybaczenia i konsolidacji. Nasi polityczni katolicy traktują jednak doktrynę religijną wybiórczo. Gdy jest komuś na rękę potępienie moralne in vitro czy aborcji wskazują na Boga. Gdy Bóg nakazuje wybaczać nieprzyjaciołom i kochać bliźniego swego jak siebie samego - nie słyszą go i się do niego nie przyznają.

Nigdy nie słyszałam prawicowego polityka, który z religijną powagą mówi o wybaczaniu lub myśli o swoim przeciwniku politycznym w sposób jaki nakazał Bóg w którego ostentacyjnie wierzy. Trochę tak jakby religia miała służyć normowaniu wyłącznie kwestii związanych z płodnością, a więc podporządkowaniu kobiet. A reszta? Reszta jest zbyt trudna i nieużyteczna. Prawica nie traktuje więc jej poważnie. Alleluja i do przodu! Byle do wyborów.

Magdalena Środa specjalnie dla Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (145)