Cezary Gmyz znów na językach w Niemczech. Media biorą pod lupę fakty z życia korespondenta TVP

Korespondent TVP w Berlinie Cezary Gmyz to osoba dość "popularna" w Niemczech. Znany jest on z kontrowersyjnych wypowiedzi i w końcu jego sylwetkę przybliżyła gazeta "TAZ". Został on tam przedstawiony jako "podpalacz", "prawicowy twórca teorii spiskowych", który "przez swoich ludzi traktowany jest jako męczennik". Dziennikarka Nancy Waldmann dotarła do osób, które znają Gmyza i ujawniła kilka nieznanych faktów z jego życia.

Cezary Gmyz znów na językach w Niemczech. Media biorą pod lupę fakty z życia korespondenta TVP
Źródło zdjęć: © ONS.pl

13.08.2017 | aktual.: 13.08.2017 13:13

Na wstępie "TAZ" obszernie rozpisuje się o całej serii parodii na YouTube na temat Gmyza i jego relacji z wydarzeń w Berlinie. Seria zatytułowana jest "Korespondent tłumaczy" i jej bohaterem jest Czarosław Gzyms.

Autor filmików Adam Gusowski jest współtwórcą słynnego berlińskiego Klubu Polskich Nieudaczników. To ten klub zorganizował premierę kontrowersyjnego filmu "Smoleńsk", co nie udało się przedtem polskiemu ambasadorowi w RFN.

"Gusowski wymyślił parodie specjalnie dla nowego berlińskiego korespondenta" - pisze Nancy Waldmann, autorka tekstu. "Powstają one z potrzeby" - tłumaczy Gusowski niemieckiej dziennikarce. Bo relacje Gmyza z Niemiec uważa on za za "bardzo smutne".

"TAZ" opisuje też jeden z odcinków satyrycznej serii, który ściągnął na berlińskiego korespondenta burzę krytyki. Chodzi o jego relację w związku z zamachem na jarmark bożonarodzeniowy i scenę, kiedy Gmyz "pojawia się na wizji nie wiedząc o tym i trzymając papierosa w ustach, chwiejąc się na nogach podstawia mikrofon strażakowi".

"Ta rozpowszechniana w mediach społecznościowych scena była dla niektórych powodem do spekulacji o problemie alkoholowym obecnego korespondenta TVP oraz potwierdzeniem, że dostał pracę korespondenta w Berlinie tylko dzięki sympatyzowaniu z rządzącym PiS" - pisze dziennikarka "TAZ".

Przypomina też, że Cezary Gmyz, kiedy pojawił się na premierze filmu "Smoleńsk", usłyszał od swoich rodaków zamieszkałych w Berlinie epitety pod adresem swego pracodawcy - TVP, którą nazywają oni "kurwizją". "Ta wymiana ciosów pokazuje, jak Polacy obecnie ze sobą dyskutują" - czytamy w "TAZ".

"Gmyz jest znany jako niestrudzony dziennikarz śledczy, który ujawnił kilka skandali rządu Tuska. Na swoim 'Ego-Twitterze' berliński korespondent - znany jako Cezary 'Trotyl' Gmyz - chętnie wypowiada się nie przebierając w słowach ku uciesze swoich 86 tys. followerów" - pisze Nancy Waldmann.

Autorka artykułu przypomina też "atak Gmyza" na swego poprzednika Marcina Antosiewicza.

TVP nie zgodziła się na wywiad Gmyza z "TAZ"

Waldmann dodaje, że Gmyz nie unika sporów i nawet przystaje na wywiad z nią. Ale na rozmowę korespondenta z niemieckim dziennikiem nie wyraża zgody jego pracodawca.

"Nie godzi się na to nawet wtedy, kiedy 'TAZ' składa TVP propozycję autoryzowania wypowiedzi Gmyza" - ujawnia dziennik. Dziennikarka wywnioskowała, że "korespondent chyba już narobił wystarczająco szumu w Berlinie".

Nancy Waldmann tak opisuje poglądy Cezarego Gmyza: "O imigracji myśli podobnie jak AfD (populistyczna Alternatywa dla Niemiec, DW), jeśli chodzi o stosunek do Rosji, cieszy się ze stanowiska Merkel. W kwestii obrachunku z niemiecką przeszłością po drodze mu raczej z krytyczną wobec Niemiec Lewicą. Ze swoją antykomunistyczną postawą jest on po prostu konserwatywnym Polakiem, bez odpowiednika w niemieckim pokoleniu 68".

Gmyz jak Steinbach

Pisze też o "szelmowskich twittach" Gmyza, "częściowo wychodzących poza granice normy" i przypominających jej Erikę Steinbach, chadeczkę, byłą przewodniczącą Związku Wypędzonych i jej posty. "Jednak Gmyz nie szukałby takich wspólnych cech z byłą aktywistką środowisk wypędzonych i persona non grata w Polsce" - stwierdza Waldmann.

"Lecz myślenie tych dwojga skupia się na antagonizmach: europejski-narodowy, muzułmański-chrześcijański, niemiecki-polski. Obydwoje cierpią na ten sam rodzaj samotności na tutejszej pustyni konserwatyzmu” - czytamy.

Skąd radykalizacja Gmyza?

Ostatnia część artykułu w "Tageszeitung" to wyjaśnienie, dlaczego dziennikarzy niemieckich interesuje postać Cezarego Gmyza.

Otóż w 2003 roku, rok przed wejściem Polski do UE, obecny korespondent telewizji TVP był w Berlinie stypendystą programu "Medien-Mittler" dla polskich dziennikarzy władających niemieckim. I w kronice stypendystów można jeszcze przeczytać, że Gmyz był zafascynowany wielokulturowym Berlinem, rosyjską dyskoteką i Klubem Polskich Nieudaczników, o którym pisał jako pierwszy.

"Wtedy zapamiętano go jako otwartego, rzutkiego konserwatystę" - wyjaśnia autorka artykułu. "Zapamiętano go też jako polskiego dziennikarza, który poświęcał urlop, aby pokazywać niemieckim kolegom swój kraj. Niemcy byli pozytywnie zaskoczeni Polską i dyskutowano wspólnie o przyszłości" - czytamy w "TAZ".

"Dzisiaj stanowisko Gmyza cechuje zajadłość. Przeobraził się on w jednego z tych radykalnych PiSowców - zdradza jego były kolega-stypendysta.

Przemiana Gmyza dokonała się na pewnym spotkaniu

W poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie, jak nastąpiła przemiana Cezarego Gmyza, autorka artykułu rozmawiała z dawnym kierownikiem programu stypendialnego w Berlinie Clemensem Schöllem.

Wspomina on spotkanie stypendystów programu dla dziennikarzy na Mazurach w okresie rządów PiS 2005-2008 i twierdzi, że ta przemiana dokonała się właśnie tam.

"Wtedy w czasie dyskusji, którą prowadził Gmyz, padł zarzut, że niemieccy dziennikarze nie przedstawiają wyważonego obrazu Polski i rozmawiają tylko z wybranymi osobami. Gmyz nie dopuszczał do żadnej dyskusji" - wyjaśnił Schöll.

W tamtym czasie dziennikarze byli też inwigilowani. Także Gmyza prześwietlała za pierwszych rządów PiS prokuratura, przeciwko czemu protestował on razem z kolegami sympatyzującymi z polityczną opozycją. "Lecz kiedy w 2007 roku liberalni dziennikarze zażądali czystki w mediach i wyrzucenia konserwatywnie myślących kolegów, dla Gmyza została przekroczona granica przyzwoitości" - tłumaczy autorka tekstu.

"A potem 10 kwietnia 2010 r. Cezary Gmyz przeżył szok. W Tupolewie siedział ksiądz, który udzielił ślubu jemu i jego żonie. Był dla niego bliską osobą" - zdradza Nancy Waldmann.

Opr. Barbara Cöllen

Przeczytaj także:

Źródło artykułu:Deutsche Welle
niemcypolskatvp
Zobacz także
Komentarze (895)