Ceny OC pójdą w górę. Polacy powodują więcej stłuczek
Mamy coraz więcej systemów bezpieczeństwa w autach, nowe radary obserwujące niebezpieczne skrzyżowania, liczne odcinkowe pomiary prędkości i całkiem niezłą i rozrastającą się infrastrukturę autostrad i dróg ekspresowych. Wszystko na nic, skoro nie potrafimy jeździć i powodujemy coraz więcej kolizji.
Najbezpieczniejszym okresem dla polskich kierowców okazał się 2012 rok, kiedy to doszło do "zaledwie" 339 581 zdarzeń drogowych zgłoszonych policji. Od tego czasu sytuacja regularnie się pogarsza. Co więcej, w tym roku kierujący pojazdami dążą do pobicia niechlubnego rekordu stłuczek, którymi musieli zająć się funkcjonariusze. Wszystko wskazuje na to, że 2017 rok zamkniemy na poziomie 435 tys tego typu zdarzeń drogowych. To jedna kolizja co minutę i kilkanaście sekund.
Coraz większa niefrasobliwość kierowców nie jest chwilowym trendem. Zerkając do statystyk policji okaże się, że w samym tylko październiku na drogach odnotowano 41 024 kolizje. W analogicznym okresie zeszłego roku udało nam się zderzyć "tylko" 39 283 razy. Ciekawie prezentuje się również zestawienie okresu styczeń-październik.
Choć wypadków (a więc i ofiar śmiertelnych oraz rannych) jest mniej, dane dotyczące kolizji przerażają. W porównaniu z analogicznym okresem, w ciągu 10 miesięcy tego roku, liczba takich zdarzeń wzrosła o 23 902 kraksy. Przed nami jeden z najgorszych okresów do jazdy – grudzień to niskie temperatury, szarówka i szybko zapadający zmrok. To oznacza więcej incydentów i jeszcze gorsze statystyki.
Najwyższa Izba Kontroli informowała kilka lat temu o potrzebie modernizacji infrastruktury i częstszych kontrolach policyjnych. W tych kategoriach przodujemy. Nieco gorzej sprawa ma się z kulturą jazdy. Tam, gdzie zainstalowano fotoradary i odcinkowe pomiary prędkości, poruszamy się wolniej i z większą uwagą. Kolejni piraci tracą uprawnienia po znacznym przekroczeniu ograniczenia w mieście. Dalej jednak jeździmy niechlujnie. Śmiertelnych wypadków jest mniej. Kosztownych stłuczek więcej.
Nie powinno więc dziwić, że Komisja Europejska zastanawia się nad wprowadzeniem systemu autonomicznego hamowania jako obowiązkowego wyposażenia. Zwiększy to cenę samochodu podczas zakupu, ale odbije pozytywnie na wynikach bezpieczeństwa. Co więcej, takie rozwiązanie wpłynie pozytywnie na wysokość składki ubezpieczeniowej. Firmy wyliczają składkę na podstawie statystyk stłuczek występujących w okolicy zamieszkania właściciela. Czym większe miasto, tym wyższe koszty składek.
Rewolucją mogą być dodatkowe szkolenia dla młodych kierowców. Przeprowadzone w okresie od 4 do 8 miesiąca po odebraniu prawa jazdy mają obejmować, między innymi, prezentację poślizgu. Kierowcy pokonujący pierwsze kilometry będą też zobowiązani do wolniejszej jazdy. Przepisy wejdą w życie w czerwcu 2018 roku. To nie zmieni jednak kultury jazdy, a co za tym idzie, rosnącej liczby stłuczek.