Cel powstrzymać publikację WP. Jak próbowano zapobiec opisaniu przez nas lekarza-celebryty
Gdy lekarz-celebryta Łukasz Grabarczyk dowiedział się, że przygotowujemy reportaż o jego tajemnicach, w internecie pojawił się tekst atakujący dziennikarzy Wirtualnej Polski. Materiał zawierał m.in. wiadomości z telefonu, którego używała żona Grabarczyka.
Tekst: Szymon Jadczak, Tatiana Kolesnychenko, Dariusz Faron
Historię kontrowersyjnego lekarza opisaliśmy w opublikowanym w poniedziałek tekście "Między szpitalem a skandalem. Łukasz Grabarczyk i mroczna strona celebryty w kitlu". Grabarczyk funkcjonuje publicznie jako wybitny neurochirurg, który ratował na wojnie ukraińskich żołnierzy oraz jako ulubieniec mediów. Niedawno został dyrektorem kliniki "Budzik dla dorosłych", utworzonej przez fundację "Akogo?" Ewy Błaszczyk.
Jak ujawniliśmy, Grabarczyk zmyślił historię o pracy w szpitalu wojskowym w Ukrainie i pomocy rannym żołnierzom. Okłamywał też najbliższe mu kobiety, a prokuratura bada, czy nie naraził na utratę zdrowia dwóch pacjentów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Putin jest silniejszy niż na początku wojny? Ekspertka nie ma złudzeń
Żona traci telefon. I się zaczyna
Tekst o Łukaszu Grabarczyku przygotowywaliśmy od kilku miesięcy. W tym czasie rozmawialiśmy z jego żoną i byłą partnerką oraz innymi osobami, które opowiedziały nam o relacjach z neurochirurgiem. Jak pisaliśmy w poniedziałek, Grabarczyk w tym samym czasie z dwoma niewiedzącymi o sobie kobietami przechodził równolegle procedury in vitro. Gdy w końcu dowiedziały się o sobie i zrozumiały, jak je potraktował, postanowiły opowiedzieć o tym dziennikarzom Wirtualnej Polski.
Wiosną Grabarczyk dowiedział się, że żona i była partnerka chcą nagłośnić jego zachowania. Wtedy w środku dnia pojawił się w mieszkaniu, w którym żyli z żoną przed rozstaniem (a w którym wciąż mieszka jego była partnerka). Według Katarzyny Grabarczyk szarpał się z nią, wyrwał telefon i laptopa. Tego samego dnia kobieta poszła na policję, ale niewiele wskórała - lokal i zabrane urządzenia formalnie należały i należą do lekarza. Z kolei obrażenia stwierdzone podczas obdukcji, czyli siniaki i zadrapania, nie nadawały się - według śledczych - na zarzuty. Sprawa najścia została umorzona.
- Złożyłam zażalenie na umorzenie postępowania i będę walczyć dalej na drodze sądowej, ponieważ doszło do kradzieży prywatnych danych, które potem wykorzystano przeciwko mnie - mówi Katarzyna Grabarczyk.
Paszkwil i umowa sprzedaży domu
Kilka dni po wydarzeniu, na portalu Salon24, pojawił się paszkwil - sugerujący, że "znany neurochirurg padł ofiarą zorganizowanej grupy hejterskiej", a "dziennikarze Szymon J. i Dariusz F. mieli napisać szkalujące go artykuły". Artykuł ma formę wywiadu z niewymienionym z nazwiska neurochirurgiem, którego fakty z życia pokrywają się z życiorysem Łukasza Grabarczyka.
Został opublikowany przez osobę podpisującą się jako Szymowski, o nicku "Leszeksz". Leszek Szymowski to prawicowy dziennikarz. Łukasz Grabarczyk potwierdził w korespondencji z nami, że go zna - poznał dziennikarza podczas poszukiwania lokum do zamieszkania. Według Grabarczyka to Szymowski sam zaproponował mu sprzedaż nieruchomości.
Sam Leszek (a właściwie Lech) Szymowski odpisał nam, że nigdy nie publikował nic na portalu Salon24 i nie jest mu znany materiał, o który pytamy. Potwierdził, że poznał Grabarczyka przy okazji sprzedaży mu domu. A na dowód przysłał umowę przedwstępną, podpisaną między panami 10 maja (dwa dni po publikacji). Z umowy wynika, że Łukasz Grabarczyk chce kupić dom Szymowskiego i z tego tytułu przeleje mu w ciągu dwóch tygodni 130 tys. zł. A jeśli transakcji nie uda się sfinalizować do 30 czerwca, to zaliczka przepada na korzyść Szymowskiego. Do tego Grabarczyk przelał 25 tys. tytułem "przylotu do Warszawy z urlopu, aby mógł pilnie obejrzeć dom".
Do transakcji nie doszło, bo nie mogło dojść - dom, który Szymowski oferował Grabarczykowi, od 2015 r. należy do jego rodziców. Dziennikarz twierdzi, że ma ich pełnomocnictwo, ale odmówił pokazania go. A w przesłanej nam umowie, to on występuje jako właściciel nieruchomości. Dziennikarz twierdzi, że dostał w sumie 155 tys. złotych od Grabarczyka. Po tym, jak nie doszło do sprzedaży, część pieniędzy Szymowski zwrócił. Ile, nie chce powiedzieć.
W materiale opublikowanym w portalu Salon24 posługiwano się informacjami pozyskanymi z telefonu użytkowanego przez Katarzynę Grabarczyk - tego telefonu, który lekarz zabrał żonie. W materiale opublikowano między innymi fragmenty jej prywatnych rozmów.
Gdy uświadomiliśmy pełnomocnikowi Łukasza Grabarczyka, że nie pozwolimy na naruszanie naszych dóbr osobistych, a ujawnione informacje są podstawą do złożenia zawiadomienia do prokuratury, materiał zniknął z sieci.
Zawiadomienie na policję w sprawie zniesławienia w tym artykule oraz rozpowszechniania przez Grabarczyka jej nagich zdjęć, złożyła za to dziennikarka Katarzyna Górniak, była partnerka lekarza. Złożyła też pozew przeciwko neurochirurgowi o naruszenie dóbr osobistych. Domaga się przeprosin oraz łącznie 100 tys. zł tytułem odszkodowania i zadośćuczynienia, oraz wpłaty na rzecz stowarzyszenia zajmującego się in vitro.
Z kolei Katarzyna Grabarczyk złożyła zawiadomienie dotyczące bezprawnego uzyskania informacji z jej prywatnej korespondencji. Postępowanie w tej sprawie prowadzi policja.
Kolejne "interwencje"
13 listopada 2024 r., tuż po wysłaniu przez nas do różnych instytucji pytań dotyczących Łukasz Grabarczyka, pytania tożsame z materiałem przysłał nam podający się za dziennikarza Robert Wyrostkiewicz. Zmieniła się tylko kwota, którą - zdaniem pytających - naszymi rękami na Grabarczyku próbuje wymusić żona - już nie 1,4 miliona złotych, a 1,5 miliona.
Wyrostkiewicz w 2012 r. został skazany na rok pozbawienia wolności, w zawieszeniu na pięć lat, oraz grzywnę w wysokości 3 tys. zł za to, że podając się za dziennikarza, wyniósł z czytelni IPN dokumenty z archiwów służb specjalnych PRL, w tym oryginał zobowiązania do współpracy innej osoby.
W kolejnych dniach podobne pytania przysłała nam dziennikarka Anna Nartowska. Przedstawiła się, że jest dziennikarką z serwisu "Wawa.info".
Łukasz Grabarczyk odpisał nam, że nie zna Roberta Wyrostkiewicza. Gdy zaczęliśmy dopytywać go o szczegóły transakcji z Leszkiem Szymowskim oraz okoliczności powstania tekstu opublikowanego w Salonie24, zarzucił nam nękanie i zażądał, żebyśmy przestali do niego pisać.
Na pytania dotyczące jego udziału w podpisaniu umowy przedwstępnej na sprzedaż Łukaszowi Grabarczykowi przez Leszka Szymowskiego domu, nie odpowiedział też pełnomocnik Grabarczyka - adwokat Krzysztof Ways z kancelarii GWW.
Szymon Jadczak, Tatiana Kolesnychenko, Dariusz Faron