Carter apeluje, Castro milczy
Jimmy Carter i Fidel Castro (AFP)
Dzień po wygłoszeniu w Hawanie bezprecedensowej publicznej krytyki jednopartyjnego systemu kubańskiego były prezydent USA Jimmy Carter rozmawiał z czołowym współpracownikiem Fidela Castro o petycji dysydentów w sprawie reform.
Dysydenci kubańscy, uradowani wstawiennictwem Cartera, wątpią jednak, aby władze zechciały podjąć ich inicjatywę.
Wtorkowe wieczorne przemówienie Cartera na Uniwersytecie Hawańskim, nawołujące do demokratycznych zmian w komunistycznym państwie kubańskim, było transmitowane na żywo przez radio i telewizję.
Carter wspomniał w przemówieniu o tak zwanym Projekcie Varela, czyli o petycji podpisanej z inicjatywy dysydentów przez ponad 11 tys. Kubańczyków, a wzywającej do przeprowadzenia w kraju referendum w sprawie reform demokratycznych.
Były prezydent USA powiedział, że media kubańskie, zachowujące milczenie na temat propozycji dysydentów, powinny ją opublikować, aby można było przeprowadzić na jej temat publiczną dyskusję.
Do czwartku rano władze Kuby nie zareagowały publicznie na wystąpienie byłego prezydenta USA, który swój apel o demokratyzację zrównoważył wyrażeniem nadziei, że administracja Busha zniesie embargo handlowe przeciwko Kubie, przywróci kontakty gospodarcze i pozwoli Amerykanom swobodnie odwiedzać wyspę.
Czołowy współpracownik Fidela Castro, przewodniczący Zgromadzenia Narodowego Ricardo Alarcon powiedział wprawdzie po spotkaniu z Carterem, że dyskutował z nim o Projekcie Varela. Jednak oficjalny organ Komunistycznej Partii Kuby, dziennik Granma, który opublikował tylko wybrane fragmenty wystąpienia Cartera, pominął jego apel o debatę nad petycją, za to napisał, że inicjatywa w sprawie Projektu Varela wyszła ze Stanów Zjednoczonych od ludzi starających się obalić ład publiczny na Kubie.
Petycja jest skierowana do kubańskiego Zgromadzenia Narodowego. Zgodnie z konstytucją, powinno ono petycję rozpatrzyć, bo podpisało ją więcej niż 10 tys. osób. Dysydenci zbierali podpisy blisko dwa lata, gdyż ich akcję śledziły i utrudniały służby specjalne. Większość Kubańczyków zapewne w ogóle nie wiedziała o istnieniu petycji i usłyszała o niej po raz pierwszy od Cartera.
Dysydenci domagają się, aby przedmiotem referendum było przywrócenie wolności słowa i stowarzyszeń, amnestia dla więźniów politycznych (jest ich około 250), zwiększenie swobody działania przedsiębiorczości prywatnej oraz demokratyzacja systemu wyborczego. (an)