Były wiceminister zdrowia w rządzie PiS o zakupie szczepionek: gigantyczne marnotrawstwo

- Dwóch uczniów szkoły podstawowej z kalkulatorami w rękach dokonałoby bardziej rozsądnej transakcji niż ta, której dokonali politycy i urzędnicy w imieniu polskiego państwa - mówi w rozmowie z WP Krzysztof Łanda, były wiceminister zdrowia. Pfizer właśnie pozwał Polskę na równowartość 6 mld zł za zamówione i nieodebrane szczepionki na COVID-19.

Premier Mateusz Morawiecki oraz były minister zdrowia Łukasz Szumowski, marzec 2020 r.
Premier Mateusz Morawiecki oraz były minister zdrowia Łukasz Szumowski, marzec 2020 r.
Źródło zdjęć: © Licencjodawca | Jacek Dominski/REPORTER
Patryk Słowik

22.11.2023 19:03

Patryk Słowik, WP: Pfizer pozwał Polskę za niewywiązanie się z umowy szczepionkowej. Żąda zapłaty równowartości 6 mld zł, o czym poinformował "Dziennik Gazeta Prawna". Pozew został złożony w Brukseli. Skandal?

Krzysztof Łanda, członek Komisji Zdrowia BCC, prezes firmy MedInvest Scanner, wiceminister zdrowia w latach 2015-2017, lekarz: Wielki skandal. Bez wątpienia.

Skandal, że Pfizer pozwał, czy że Polska nie wywiązała się z umowy?

Skandal, że Polska zawarła skrajnie niekorzystną dla interesów Skarbu Państwa umowę. To się kwalifikuje do określenia "szkoda wielkich rozmiarów".

Pfizer po prostu dochodzi swego. Polski rząd zgodził się co do liczby szczepionek, które kupi od firmy. Nie chce ich kupić i nie chce zapłacić, więc firma dochodzi swego przed sądem. Pfizer ma swój biznes, dba o ten biznes - tu nie ma nic szokującego.

Dlaczego umowa na szczepionki zawarta z Pfizerem była pańskim zdaniem skrajnie niekorzystna dla interesów Skarbu Państwa?

Polski rząd zamówił łącznie ponad 200 mln dawek szczepionki przeciwko COVID-19. Sam pan obrazowo pisał w 2022 r., że oznacza to, iż każdy Polak, z noworodkami włącznie, mógłby przyjąć pięć dawek, a niektórzy po sześć.

To było oczywiste, że Polska nie potrzebuje tylu szczepionek. I że znaczna ich część się zmarnuje.

Wiemy to dziś. Gdy dokonywano zamówień, brakowało tej wiedzy. Nie wiadomo było, ilu będzie chętnych do szczepień, ile dawek będziemy przyjmować.

Już panu to kiedyś mówiłem: nie akceptuję twierdzeń o nieudolności, bezmyślności, braku wiedzy, nieprzygotowaniu czy głupocie przy zakupie szczepionek. Prawda jest taka, że dwóch uczniów szkoły podstawowej z kalkulatorami w rękach dokonałoby bardziej rozsądnej transakcji niż ta, której dokonali politycy i urzędnicy w imieniu polskiego państwa.

Krzysztof Łanda, były wiceminister zdrowia, bardzo negatywnie ocenia działanie polskich urzędników i polityków przy zakupie szczepionek przeciwko COVID-19.
Krzysztof Łanda, były wiceminister zdrowia, bardzo negatywnie ocenia działanie polskich urzędników i polityków przy zakupie szczepionek przeciwko COVID-19.© Licencjodawca | Karolina Misztal/REPORTER

Umowa na szczepionki, którą polski rząd "negocjował", nie była przecież ustalana, gdy pandemia wybuchła, tylko gdy już byliśmy po pierwszej fali. Wszyscy eksperci wiedzieli, że zjadliwość wirusa będzie coraz mniejsza.

Poza tym dla uproszczenia mówimy o jednych negocjacjach i jednej umowie, ale tych rozmów było więcej. W tym część już po przyjęciu pierwszej partii szczepionek.

Jakie to ma znaczenie?

Gdy polscy urzędnicy negocjowali kosmiczne liczby szczepionek za dziesiątki miliardów zł, wiadomo już było, że Polacy nie są tak chętni do szczepień, jak to się wydawało rządzącym. Wiadomo było, że zaszczepi się ok. 40, może do 50 proc. Polaków. Pana obrazowe liczby szczepionek na osobę należy więc przemnożyć przez 2 lub 3 co najmniej.

Po co więc było kupować aż tyle towaru?

To ja pana zapytam: po co?

Żeby wyrzucić gigantyczne pieniądze w błoto. Albo żeby ktoś zarobił. To była malwersacja finansowa na gigantyczną skalę. Uczynienie polskiemu państwu szkody majątkowej w wielkich rozmiarach.

Nie obawia się pan mówić tak mocno?

A czego mam się obawiać? Już w 2021 r. publicznie mówiłem, że polski rząd w najlepszym dla siebie razie nieudolnie, a w gorszym - celowo, fatalnie prowadzi negocjacje szczepionkowe. I że skończy się to napchaniem kieszeni globalnych koncernów farmaceutycznych bez sensu zdrowotnego dla polskiego społeczeństwa.

Dziś na moje dawne twierdzenia są już dowody - mnóstwo szczepionek przeciwko COVID-19 się zmarnowało, a polscy podatnicy najprawdopodobniej zapłacą dodatkowo miliardy zł koncernowi farmaceutycznemu za szczepionki, które polski rząd postanowił kupić, ale odmówił przyjęcia dostawy. Chyba nieprzypadkowy jest też czas złożenia pozwu, akurat gdy władzę w Polsce ma przejąć dotychczasowa opozycja – czyżby nie chciano zaszkodzić rządowi Mateusza Morawieckiego?

W negocjacjach i zakupie pośredniczyła Komisja Europejska. Ministerstwo Zdrowia tłumaczyło, że w dużej mierze kłopot był na linii rozmów KE-Pfizer, a nie po stronie polskiego rządu.

W ogóle nie przekonuje mnie to tłumaczenie. Kto jest od reprezentowania interesów polskiego majątku - polski rząd czy Komisja Europejska? Tyle rządzący mówią o niezależności i że Bruksela nam nie będzie nic dyktowała, a tu okazuje się, że z poziomu Warszawy na nic nie mieliśmy wpływu?

Proszę zadać jedno proste pytanie politykom, którzy teraz przerzucają winę na Komisję Europejską: czy na którymkolwiek etapie negocjacji powiedzieli, że Polska nie potrzebuje tylu szczepionek i nie zapłaci za tak wiele dawek?

Ja wiem, że tego nie powiedziano. A nasz wpływ na negocjacje zmarginalizowaliśmy sami.

To znaczy?

Premier polskiego rządu mógł wysłać na negocjacje szczepionkowych umów specjalistów z zakresu farmakoekonomiki, fachowców od oceny technologii medycznych. Można było wysłać prezesa Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji, specjalistów z departamentu polityki lekowej i farmacji Ministerstwa Zdrowia.

A – z tego, co ustaliłem - wysłano czwórkę dyletantów, którzy nie mają pojęcia o zakupach, o cenach, o negocjacjach, analizach finansowych, instrumentach dzielenia ryzyka itd. Ich "siłą" było to, że znali się na wirusach.

Ale przy stole negocjacyjnym, przy którym dopina się deal na miliardy euro, nie rozmawia się przecież o wirusach.

Minister zdrowia Katarzyna Sójka, pytana o pozew Pfizera przeciwko Polsce na równowartość 6 mld zł, mówi, że "jest nadzieja" i że "mamy szansę", by nie płacić.

To jak z tym dowcipem o kozie - że jak się ma małe mieszkanie i wpuści do niego kozę, po czym się jej pozbędzie, to od razu przybywa miejsca i człowiek jest szczęśliwy.

Prawda jest taka, że Polska już poniosła szkodę w wielkich rozmiarach, bo nie wykorzystaliśmy szczepionek, które zamówiliśmy, które przyjechały do Polski i za które zapłaciliśmy.

Teraz gra idzie o to, ile zapłacimy za szczepionki, które w ogóle do nas nie trafią.

I ile byśmy nie zapłacili, będzie to gigantyczne marnotrawstwo. Jeśli skończy się np. na tym, że Polska zapłaci miliard czy dwa miliardy zł i będzie to przedstawiane jako wielki sukces negocjacyjny polskiego państwa, będzie to po prostu robienie z ludzi idiotów. I będzie to dowód na to, że osobami odpowiedzialnymi za warunki zawartej umowy powinna się zająć prokuratura. A politykami także Trybunał Stanu.

Ministerstwo Zdrowia nieoficjalnie wskazywało, że pełnomocnikiem rządu ds. programu szczepień był Michał Dworczyk, bliski współpracownik premiera. Kancelaria premiera przerzucała odpowiedzialność na Ministerstwo Zdrowia. Kto pańskim zdaniem zawinił?

Tu są dwie kwestie. Pierwsza - polityczna. Zawinił premier, bo wtórne jest to, czy za negocjacje i zakup odpowiadał minister Dworczyk, czy Ministerstwo Zdrowia. To obowiązek premiera, żeby w imieniu polskiego państwa negocjowano rzetelnie, a nie "na niby".

Druga kwestia to odpowiedzialność karna. I tu trzeba po prostu sprawdzić, kto podjął decyzję o wyborze czterech negocjatorów bez wiedzy o farmakoekonomice oraz kto podpisał się pod zgodą na zawarcie umowy z Pfizerem.

Mam nadzieję, że zostanie to sprawdzone, a cała sprawa gruntownie wyjaśniona. Tyle się mówi przecież o różnych aferach, a tu mamy sprawę, na której szkody polskiego państwa idą w miliardy zł.

Patryk Słowik jest dziennikarzem Wirtualnej Polski

Napisz do autora: Patryk.Slowik@grupawp.pl

Źródło artykułu:WP magazyn
Zobacz także
Komentarze (1870)