Były minister PiS inwigilowany przy użyciu Pegasusa? "W kuluarach aż huczy od plotek"
Jan Strzeżek, rzecznik Porozumienia, podzielił się na Twitterze sejmową famą. Napisał, że w "kuluarach parlamentu aż huczy od plotek", jakoby jeden z byłych ministrów w rządzie PiS, a obecnie poseł tego ugrupowania, znajdował się na liście osób inwigilowanych przy pomocy systemu Pegasus. Ustalono już, o kogo może chodzić.
Afera związana z wykorzystaniem przez polskie służby specjalne systemu Pegasus do inwigilacji przeciwników politycznych obozu władzy wybuchła w grudniu 2021 roku. Do tej pory ujawniono, że program wykorzystano do zhakowania telefonów senatora KO Krzysztofa Brejzy, adwokata Romana Giertycha, prokurator Ewy Wrzosek czy lidera AgroUnii Michała Kołodziejczaka.
W czwartek Jan Strzeżek, rzecznik Porozumienia Jarosława Gowina, zasugerował na Twitterze, że lista może być dłuższa.
"Dzisiejsze głosowania mogą być niezwykle ciekawe. W kuluarach aż huczy od plotek, że jeden z byłych ministrów - obecny poseł PiS był inwigilowany Pegasusem. Podobno oprogramowanie wgrano chwilę po konflikcie z kierownictwem partii. Milusio" - napisał. Kogo miał na myśli?
Czy to Ardanowski?
W komentarzach pod wpisem od razu zaczęło się przewijać jedno nazwisko. Wskazywano, że może chodzić o posła PiS Jana Krzysztofa Ardanowskiego, byłego ministra rolnictwa i rozwoju wsi w latach 2018-2020.
Jan Krzysztof Ardanowski poróżnił się z kierownictwem PiS zaraz po tym, jak otwarcie skrytykował projekt tzw. Piątki dla zwierząt, lansowanej osobiście przed prezesa partii Jarosława Kaczyńskiego. Pozostał w PiS, ale popadł w niełaskę.
"Czekam na wyjaśnienia"
W czwartek po południu Jan Krzysztof Ardanowski na antenie RMF ustosunkował się do krążących plotek. Zapewnił, że nie rozważa odejścia z PiS, ale podkreślił, że jeśli nie otrzyma wiarygodnych wyjaśnień ws. inwigilacji, to "żadne dyscypliny głosowania go nie obowiązują".
- Ja nie ukrywam tego: oczekuję wiarygodnych wyjaśnień, jeżeli ten podsłuch był rzeczywiście realizowany, jakie były tego powody, jakie moje działania... Proszę wierzyć, nie mam sobie nic do zarzucenia. Jakie były powody ewentualnie do prowadzenia podsłuchów, jeżeli one były i jaki sąd, jaką decyzję w tej materii podjął. Jeżeli takich informacji nie ma, a potwierdziłyby się sprawy podsłuchiwania mnie czy też innych ministrów - to jest to działalność na szkodę Polski, działalność na szkodę demokratycznie wybranych władz, działalność na szkodę również podejmowanych przez rząd decyzji, a de facto - działalność na szkodę Prawa i Sprawiedliwości - stwierdził. Podkreślił, że wówczas byłby to "ogromny skandal".
- W demokratycznym państwie działania związane z podsłuchem, śledzeniem kogoś, przeglądaniem korespondencji są dopuszczalne. Trzeba chronić państwo i legalnie, demokratycznie wybrane władzy, ale odbywa się to poprzez wniosek prokuratury, decyzję sądu. Wszystko inne jest nielegalne, sprzeczne z prawem, więc ja czekam na jakieś wiarygodne ustalenia, czy faktycznie ja, a zatem również inni ministrowie - byli podsłuchiwani - zaznaczył.
"To nie rozejdzie się po kościach"
Senator PiS Jan Maria Jackowski w czwartkowej rozmowie w Radiu Plus zdawał się pośrednio potwierdzać sejmowe plotki.
- Myślę, że pojawi się nowy krąg osób, które były objęte tym programem Pegasusem, były inwigilowane przy jego pomocy i myślę, że ta sprawa jest bardzo trudnym orzechem do zgryzienia. Myślę, że mogą pojawić się osoby, które są czynnymi politykami naszego obozu. Nie zdziwiłbym się, gdyby taka sytuacja miała miejsce, ale powiem w ten sposób, że to będzie kwestia, która jeżeli teraz nie zostanie rozliczona, to na pewno zostanie rozliczona w następnym parlamencie i sądzę, że ta sprawa nie rozejdzie się po kościach - mówił.
Źródło: Twitter/Radio Plus/"Gazeta Wyborcza"/Interia