Były ksiądz ujawnia. "Gospodyni w majtkach" i "pijany proboszcz"
Bulwersująca spowiedź byłego księdza. Paweł opowiada, jak w jednej parafii miał do czynienia z pijanym i wulgarnym proboszczem, w drugiej: z romansującym duchownym. - Zmarnowałem spory kawałek życia - mówi.
Paweł, były ksiądz z województwa mazowieckiego, w rozmowie z Radiem Zet opowiada, że już w liceum pojawił się u niego pomysł, by pójść do seminarium. Wszystko dzięki świetnemu katechecie. W seminarium zaczął jednak dostrzegać, że coś jest nie tak.
W 2010 roku seminarzyści zostali zobligowani do pojechania na pogrzeb Lecha i Marii Kaczyńskich. Nawet jeśli ktoś chciał zostać, to musiał oglądać transmisję w specjalnej sali. Paweł został z kolegą w pokoju.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Modlą się do drzewa. Znany ksiądz mówi o kompromitacji
- Wpadł przełożony, kazał nam dołączyć do wszystkich. Odpowiedziałem, że nawet jeśli to prezydent, to nie mamy kultu jednostki i nie wolno nikogo zmuszać do bycia na pogrzebie. Wylądowałem u rektora. Wysłuchałem po raz kolejny, że jestem jak zgniłe jabłko wśród dojrzałych owoców - mówi.
Wulgarny i pijany proboszcz
Po skończeniu seminarium i otrzymaniu święceń trafił do parafii, w której proboszcz "lubił sobie wypić i strasznie klął". Wulgarnie wyzywał także wikarych. Wszystko mu też przeszkadzało, nawet witanie się z młodzieżą na "cześć".
- Na plebanii zakazał też wizyt. Kiedyś przyjechali do mnie znajomi z liceum. Posiedzieliśmy do północy. Rano słyszę: "jakieś k**wy zapraszasz na plebanię, co to za k***ienie?" Wtedy zacząłem brać leki na uspokojenie - opowiada Paweł.
Romans w parafii
Duchowny przeniósł się do innej parafii. Tam proboszcz z kolei "ścigał go" o szybkie oddawanie kopert z kolędy, a także nie dopuszczał go do żadnych rachunków. Miał ciągle słyszeć, że na nic nie ma pieniędzy.
Paweł wspomina, że proboszcz żył z gospodynią w związku. - Kiedyś poszedłem do niego do mieszkania, żeby spytać, czy mogę wcześniej wyjechać na wakacje. Rozmawiamy w korytarzu, a z ich mieszkania wybiega pani w samych majtkach. Raz dzwoni do mnie, żebym poszedł do ich łazienki, bo nie wie, czy lokówkę wyłączyła, a wyjechali na weekend. Normalne mieszkanie pary. Na święta przyjeżdżała do nich rodzina. Robili wigilię na dole, ja siedziałem sam na górze w pokoju. Nie mogłem pojechać do rodziców, bo pasterka - opowiada.
Życzy, by polski Kościół "w końcu upadł"
Duchowny miał dość hipokryzji, a także problemów zdrowotnych. Przez branie leków uspokajających wylądował w szpitalu. Wrócił do rodziców, zaczął terapię, a także zaczął podróżować.
Paweł mówi, że nie żałuje swojej decyzji: ani o pójściu do seminarium, ani odejściu z kapłaństwa. - Zmarnowałem jednak spory kawałek życia - mówi.
Stwierdził, że modli się o polski Kościół, by "w końcu upadł". - Żeby to wszystko wróciło do korzeni, do małych wspólnot, gdzie każdy każdego szanuje, gdzie zamiast plotkowania będzie prawdziwa rozmowa. Gdzie ksiądz nie będzie wyrocznią i bóstwem tylko tym, który przynosi Jezusa do człowieka w czasie mszy. I nic więcej. Uważam, że księża powinni mieć wybór, jeśli chodzi o celibat. Powinni podejmować normalną pracę. Inaczej nie zrozumieją swoich wiernych - mówił.
Czytaj więcej:
Źródło: Radio Zet