Tragedia w kościele. Człowiek umierał, ksiądz nie przerwał mszy

Tragedia w Ostrowie Wielkopolskim. W kościele zasłabł 77-latek, a mimo trwającej akcji reanimacyjnej msza nie została przerwana. Mężczyzna zmarł. Proboszcz tłumaczy, że rodzina prosiła o kontynuowanie mszy. - To był piękny obraz naszego życia, piękny znak ratowania życia - mówi.

Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne
Źródło zdjęć: © Pixabay
Adam Zygiel

W poniedziałek w kościele św. Pawła Apostoła w Ostrowie Wielkopolskim 77-letni mężczyzna zasłabł tuż przed rozpoczęciem nabożeństwa - podaje "Gazeta Wyborcza". Przyjechała straż i pogotowie, rozpoczęto reanimację. Ksiądz jednak nie przerwał mszy. Starszy mężczyzna zmarł pod koniec nabożeństwa.

Była to msza pogrzebowa. Rodzina nie chciała jej przerywania. Niektórzy parafianie są jednak oburzeni reakcją proboszcza oraz uczestników nabożeństwa.

- Wiadomo, że za mszę zapłacili i chcą żeby się odbyła, ale przecież mogli ją przesunąć o godzinę - mówi "GW" jedna z parafianek.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Teren odgrodzony parawanem

Straż pożarna przekazała "Gazecie Wyborczej", że reanimacja trwała ponad godzinę i faktycznie była prowadzona podczas mszy. - Teren został odgrodzony od osób postronnych przez ustawienie parawanu. Nie do nas należała decyzja o przerwaniu mszy. Prowadziliśmy swoje działania - mówi st. kpt. Tomasz Chmielecki.

Na miejsce musiała także przybyć policja, gdyż zmarły nie miał dokumentów, a nikt z obecnych w kościele go nie rozpoznawał.

Proboszcz: piękny znak ratowania życia

Rzecznik kurii w Kaliszu ks. Przemysław Kaczkowski stwierdził, że akcja ratowania życia w kościele na oczach wiernych "to sytuacja niedopuszczalna" i należało zadbać o "intymność pacjenta".

Proboszcz parafii, w której doszło do tragedii, przekazał "Gazecie Wyborczej", że konsultował z rodziną kwestię przerwania nabożeństwa. Ta poprosiła o rozpoczęcie mszy.

- W trakcie mszy modliliśmy się za zmarłego i tego, który walczy o życie. Myślę, że nikt nie czuł się urażony. To było godne dla jednej i drugiej strony. To był piękny obraz naszego życia, piękny znak ratowania życia - mówił ks. Jacek Kita.

Dodaje też, że to czwarta osoba, która zmarła w kościele św. Pawła Apostoła. W świątyni nie ma bowiem defibrylatora, ani człowieka przeszkolonego do jego używania.

Czytaj więcej:

Źródło: "Gazeta Wyborcza"

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1326)