Bush o skutkach wzrostu cen ropy
George W. Bush (AFP)
Prezydent USA George W. Bush starał się zminimalizować znaczenie wzrostu cen ropy naftowej na światowych rynkach, wyrażając przekonanie, iż podwyżka nie wpłynie zasadniczo na stan gospodarki amerykańskiej. Embargo na dostawy ropy - ostrzegł jednak prezydent USA - może "potencjalnie" zakłócić poprawę sytuacji gospodarczej w Stanach Zjednoczonych.
09.04.2002 | aktual.: 22.06.2002 14:29
W obszernym wywiadzie, opublikowanym we wtorkowym numerze dziennika Wall Street Journal, Bush przyznał, że gwałtowny wzrost cen ropy może utrudnić wychodzenie gospodarki USA z kryzysu; stąd też gotów jest do rozważenia serii opcji.
Prezydent USA nie wypowiedział się jednak na temat możliwości naruszenia rezerw paliwowych USA czy wprowadzenia nowych podatków w tym sektorze. Zaznaczył, iż istnieje potencjalne niebezpieczeństwo nowego szoku naftowego; stąd też potrzeba bardzo rozważnego podejścia do problemu. Bush zaapelował do Kongresu o przyjęcie rządowego programu energetycznego.
Bush zaznaczył, że wszelkie decyzje administracji zapadać będą jednak w miarę rozwoju sytuacji - przede wszystkim zaś w zależności od zakresu poparcia producentów ropy dla ogłoszonej w poniedziałek inicjatywy Iraku.
Protestując przeciwko izraelskiej inwazji na ziemie palestyńskie, Irak zawiesił od poniedziałku eksport ropy naftowej. Na światowych rynkach ceny surowca wzrosły. Inni eksporterzy nie podjęli jednak inicjatywy Husajna.
Irak zapowiedział, że wstrzymanie dostaw będzie obowiązywało przez 30 dni, albo do całkowitego i bezwarunkowego zakończenia okupacji terytoriów palestyńskich przez Izrael.
Giełda w Londynie zareagowała w poniedziałek kilkuprocentową zwyżką cen ropy - do 26,98 dolarów za baryłkę. Analitycy oceniają jednak wzrost cen jako bardzo umiarkowany.(miz)