Burza wokół elektrowni w Zaporożu. "Putin jest nieobliczalny i nieodpowiedzialny"

W tym tygodniu w okupowanej przez Rosjan elektrowni w Zaporożu mają pojawić się przedstawiciele Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej. Czy uda im się wejść z inspekcją? Tego nie wiadomo. Ukraińskie służby ostrzegają, że Rosjanie mogą przy użyciu prowokacji doprowadzić do katastrofy jądrowej, ze skutkami której musiałaby się mierzyć również sama Rosja. Według ekspertów, z którymi rozmawiała Wirtualna Polska, biorąc pod uwagę nieobliczalność i nieodpowiedzialność Putina – wszystkie scenariusze są możliwe.

Elektrownia w Zaporożu
Elektrownia w Zaporożu
Źródło zdjęć: © getty images | Dmytro Smolyenko
Sylwester Ruszkiewicz

29.08.2022 | aktual.: 29.08.2022 17:27

- Czas nastał. Misja wsparcia i asysty Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej wyruszyła w drogę. Musimy bronić bezpieczeństwa i standardów największej elektrowni jądrowej w Ukrainie i Europie – informował szef MAEA Rafael Grossi. W jej skład wchodzą eksperci m.in. z: Polski, Litwy, Serbii i Chin. Na przybycie delegacji miał zgodzić się Władimir Putin. Nieoficjalnie mówi się, że ukraiński rząd chciałby, by misja naukowców w elektrowni pozostała na stałe. Mają się temu sprzeciwiać Rosjanie.

Według amerykańskiego Instytutu Studiów nad Wojną (ISW), Rosja zaczęła stosować metody podobne do tych używanych przez Iran, by zmanipulować wyniki misji Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej. "Manipulacja narodowością ekspertów i ataki na obiektywizm inspektorów MAEA to rodzaje taktyki, które Iran od dawna stosuje, by ukryć utrudnianie przez siebie misji MAEA" – ocenia ISW.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Elektrownia w Enerhodarze na ukraińskim Zaporożu to największa elektrownia jądrowa w Europie. Przypomnijmy, Rosjanie okupują ją od marca br. Kilkuset ukraińskich pracowników Energoatomu ma być tam przetrzymywanych i torturowanych. Firma ostrzega, że gdyby wskutek działań rosyjskich doszło do katastrofy jądrowej, wiatr zniósłby chmurę radioaktywną nad południowo-wschodnią Ukrainę oraz dalekie obszary Rosji. Dosięgnęłaby ona Rostowa nad Donem oraz Krasnodaru w Rosji.

Czy zagraniczna misja może przynieść przełom w zwiększeniu bezpieczeństwa wokół elektrowni? Wątpliwości w rozmowie z Wirtualną Polską wyraża Sławomir Matuszak, analityk ds. Ukrainy, Białorusi i Mołdawii z Ośrodka Studiów Wschodnich.

- Nie wiemy, czy przedstawiciele misji Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej w ogóle dotrą na miejsce. Problem polega na tym, że w nocy z niedzieli na poniedziałek zostało po raz kolejny ostrzelane miasteczko w pobliżu elektrowni. Były osoby ranne, uszkodzono budynki. W związku z powtarzającym się ostrzeliwaniem pobliskich miejsc, dotarcie przedstawicieli Agencji stoi pod znakiem zapytania. Rosjanie mogą powołać się np. na procedury bezpieczeństwa i nie wpuścić ich do środka. Obym się mylił – mówi Wirtualnej Polsce Sławomir Matuszak.

Jego zdaniem, już samo zorganizowanie misji jest sukcesem Ukrainy.

- Przedstawiciele Agencji chcą przede wszystkim sprawdzić bieżący stan elektrowni i zdiagnozować ewentualne zagrożenia. Do tej pory bowiem otrzymujemy informacje ws. elektrowni od Rosji i Ukrainy, czyli od stron konfliktu. Są to sprzeczne przekazy. Być może obecność przedstawicieli Agencji spowoduje również, że nie będzie już prowadzony ostrzał w okolicach Enerhodaru – uważa Sławomir Matuszak z Ośrodka Studiów Wschodnich.

"Mamy kryzys nuklearny"

W podobnym tonie wypowiada się Wojciech Jakóbik, współzałożyciel i redaktor naczelny portalu BiznesAlert.pl. - Wizyta przedstawicieli Agencji ma na celu doprowadzić do uzyskania rzetelnej informacji o stanie elektrowni atomowej. Trwa wojna informacyjna wokół tego obiektu. Obecność inspektorów utnie spekulacje i pozwoli zdiagnozować sytuację. Niestety, wiele zależy od dobrej woli okupanta. Presja świata zachodniego musi w tym przypadku odnieść efekt. Zamiast bowiem rozmawiać o kolejnych sankcjach na Rosję, rozmawiamy o kolejnym kryzysie. Mamy kryzys militarny, energetyczny, a teraz dodatkowo nuklearny – mówi Wirtualnej Polsce Wojciech Jakóbik.

W jego ocenie, obecna sytuacja w Zaporożu jest podstawą do nałożenia na Rosję kolejnych sankcji, np. w sektorze jądrowym. - Energetyka jądrowa zapewnia połowę energii Ukrainie. Odłączenie jej od sieci ukraińskiej zwiększa ryzyko niestabilności dostaw na terenie Ukrainy, ale także dla Polski, która chciała do końca roku odbudować połączenie z jądrową elektrownią chmielnicką – ocenia Wojciech Jakóbik.

W ostatnich dniach Rosjanie wielokrotnie ostrzeliwali teren elektrowni. "Ze względu na obecność w elektrowni wojsk rosyjskich, ich broni, sprzętu i materiałów wybuchowych, istnieje poważne ryzyko dla bezpiecznego funkcjonowania Zaporoskiej Elektrowni Atomowej. W wyniku okresowego ostrzału uszkodzona została infrastruktura stacji, istnieje ryzyko wycieku wodoru i rozpylenia substancji radioaktywnych, a zagrożenie pożarowe jest wysokie" - alarmował w sobotę Energoatom.

Zdaniem Sławomira Matuszaka z Ośrodka Studiów Wschodnich, co prawda w przypadku Zaporoża taka katastrofa jak przed laty w Czarnobylu jest bardzo mało prawdopodobna, ale zagrożenie ze strony Rosjan jest nadal realne.

- Zupełnie przypadkowo może być uszkodzona instalacja generatorów, które chłodzą reaktor w przypadku odcięcia prądu. Dodatkowo zagrożony może być magazyn zużytego paliwa jądrowego. Rosjanie co prawda strzelają po elektrowni tak, żeby nic krytycznego nie uszkodzić, ale wystarczy, że coś "źle poleci". Jest ryzyko, że dojdzie do skażenia. Wystarczy, że przypadkowo trafią w magazyn paliwa jądrowego – ocenia ekspert z OSW.

Według Matuszaka, prowokowanie awarii nuklearnej jest niebezpieczne dla samych Rosjan. - Według ostatnich symulacji pogodowych, skażona chmura powędrowałaby na południe, czyli na tereny zajęte obecnie przez rosyjskie wojska, a także objęłaby swoim zasięgiem południowe obwody Rosji. Niemniej jednak sytuacja jest niebezpieczna i przypomina igranie z ogniem – mówi nam Matuszak.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zdaniem Wojciecha Jakóbika z BiznesAlert24.pl, Rosjanie musieliby się "bardzo postarać", by spowodować nuklearną katastrofę w Zaporożu.

"Putin celowo straszy atomem"

- Musieliby skruszyć betonową osłonę, która jest przygotowana na terrorystyczny atak, np. z wykorzystaniem samolotu pasażerskiego. Elektrownie jądrowe – w przypadku konfliktu zbrojnego – są planowane jako strefy zdemilitaryzowane, ponieważ nikt normalny nie będzie strzelał z artylerii do takich obiektów. Natomiast siły Federacji Rosyjskiej nie są ograniczone zdrowym rozsądkiem i nie wiadomo do jakich działań się jeszcze dopuszczą. Póki co szantażują świat katastrofą nuklearną, by realizować cele polityki zagranicznej i bezpieczeństwa, używając przy tym energetyki jako broni – ocenia Wojciech Jakóbik.

I jak podkreśla, Putin celowo straszy atomem w Zaporożu m.in. po to, by Niemcy nie wróciły do atomu, żeby Europa nie budowała nowych reaktorów i nie handlowała energią z Ukrainą. Jego zdaniem, Rosja wprowadza tym samym niepewność na rynkach energetycznych, które są pod presją ograniczenia podaży gazu przez Gazprom, głównego winowajcy obecnego kryzysu energetycznego.

- Natomiast od strony ewentualnego promieniowania nie ma zagrożenia radiacyjnego. A nawet gdyby powstała chmura radioaktywna, to tamtejsze ułożenie terenu oraz dominujący kierunek wiatru spowodowałyby, że doszłoby do skażenia południowo-wschodniej Rosji. Trudno więc wyobrazić sobie, by Rosjanie pokusili się na takie szaleństwo. Warto jednak podkreślić, że Putin jest całkowicie nieodpowiedzialny i nieprzewidywalny. Dlatego trzeba zdemilitaryzować elektrownię w Zaporożu i wprowadzić tam na stałe inspektorów Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej – podsumowuje Wojciech Jakóbik.

Dmitrij Pieskow zabrał głos

"Stworzenie strefy zdemilitaryzowanej wokół Zaporoskiej Elektrowni Jądrowej nie wchodzi w rachubę" - poinformował rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow. Cytowany przez agencję TASS rosyjski dyplomata stwierdził też, że "warunki" misji Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej, która jest w drodze do Enerhodaru, zostaną omówione "na miejscu".

Dmitrij Pieskow stwierdził, że członkowie delegacji Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej (MAEA) przyjadą do elektrowni na Zaporożu "od strony ukraińskiej" i według niego, to "Ukraina musi zapewnić jej bezpieczeństwo".

Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
wojna w Ukrainiezaporożeelektrownia atomowa
Wybrane dla Ciebie