Burza w sieci po wpisie Millera dotyczącym premiera Morawieckiego
Po wpisie Leszka Millera na popularnym serwisie rozpętała się prawdziwa burza. Były premier w niewybrednych słowach nawiązał do doniesień o darowiznach przekazywanych na jego kampanię wyborczą przez ludzi powiązanych z premierem Mateuszem Morawieckim, którzy jednocześnie pracują w spółkach skarbu państwa.
Wpis Leszka Millera na Twitterze wywołał prawdziwą burzę. Internauci są zbulwersowani słowami byłego premiera.
Kontrowersyjny wpis Millera
Leszek Miller w swoim wpisie nawiązał do doniesień, z których wynika, że ludzie powiązani z premierem Mateuszem Morawieckim pracujący w spółkach skarbu państwa mieli wpłacać pieniądze na jego kampanię wyborczą. Chodzi o niemal ćwierć miliona złotych.
"Czym się różni praca za seks od pracy w spółce skarbu państwa za wpłatę na kampanię Morawieckiego? Niczym. I tu i tu daje się d… za pieniądze" - napisał na Twitterze były premier.
W komentarzach pod postem wybuchła gorąca dyskusja.
Większość internautów krytykuje Millera za to co napisał. Część z nich krytykuje go za język wypowiedzi, inni za hipokryzję. Są jednak głosy, które bronią polityka lewicy.
Dotacje na kampanię min. Mateusza Morawieckiego
We wrześniu tego roku dziennikarze TVN24 dotarli do tzw. listy Morawieckiego, listy ludzi pracujących w spółkach skarbu państwa powiązanych z premierem. Obejmuje ona prawie 160 nazwisk. Reporterzy następnie porównali ją z przelewami na fundusz wyborczy Prawa i Sprawiedliwości.
Na tej podstawie ustalili, że 17 osób z listy wpłaciło łącznie prawie ćwierć miliona złotych, zaznaczając, że to kwoty na kampanię premiera Morawieckiego. Dziennikarze próbowali skontaktować się z osobami z listy, jednakże nikt nie udzielił w tej sprawie komentarza.
Zobacz też: Czarny scenariusz na granicy z Białorusią? Biernacki o możliwej eskalacji