Burza po słowach Dudy o Ukraińcach. "Mogą stać się łakomym kąskiem"

Po słowach Andrzeja Dudy o ukraińskich weteranach wojennych MSZ Ukrainy protestuje, a polscy eksperci oceniają słowa prezydenta. - To, że rzeczywiście tego typu zagrożenie się pojawia, nie usprawiedliwia w żaden sposób, żeby na tych ludzi patrzeć jak na potencjalnych bandytów - komentuje w rozmowie z WP gen. Roman Polko, były dowódca jednostki GROM.

Andrzej Duda zabrał głos ws. wojny w Ukrainie
Andrzej Duda zabrał głos ws. wojny w Ukrainie
Źródło zdjęć: © Getty Images
Paweł Buczkowski

Ukraińską stronę wzburzyły słowa prezydenta Andrzeja Dudy, który stwierdził w wywiadzie z "Financial Times", że możliwy koniec wojny Rosji przeciwko Ukrainie wiąże się z ryzykiem wzrostu przestępczości transgranicznej.

- Wyobraźcie sobie sytuację, gdy tysiące ludzi wracają z linii frontu do domów. Wielu z tych, którzy walczą teraz z Rosją, będzie miało problemy psychiczne - powiedział Andrzej Duda.

Dodał, że część żołnierzy będzie cierpieć na zespół stresu pourazowego i wróci do "swoich wiosek, miasteczek, gdzie będą zrujnowane domy, zrujnowane fabryki, nie będzie pracy i perspektyw".

Porównał możliwe zagrożenie do sytuacji w Rosji na początku lat 90., gdy wielu weteranów interwencji sowieckiej w Afganistanie dołączyło do grup przestępczych. - Przypomnijcie sobie czasy, kiedy rozpadł się Związek Sowiecki i jak bardzo wzrosła zorganizowana przestępczość w Europie Zachodniej, ale także w USA - powiedział polski prezydent.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Cwany patent Ukraińców. Rosjanie wpadali jeden za drugim

Ukraina: nie zgadzamy się

Na słowa prezydenta Polski stanowczo zareagowało ukraińskie MSZ.

Ukraiński urzędnik podkreślił w oświadczeniu, że Ukraina jest szczerze wdzięczna Polsce i prezydentowi Andrzejowi Dudzie za szeroką pomoc i promowanie interesów Ukrainy.

"Jednocześnie nie zgadzamy się z przedstawianiem ukraińskich żołnierzy, którzy dziś bronią Europy przed rosyjską inwazją, jako rzekomego potencjalnego zagrożenia dla bezpieczeństwa europejskiego" - podkreślił rzecznik ukraińskiego resortu dyplomacji.

Przypomniał, że po 2014 roku, "gdy przez front przeszły już setki tysięcy Ukraińców, nie odnotowano znaczącego wzrostu przestępczości i zagrożeń dla Polski i Europy". Zaznaczył, że od pierwszych lat rosyjskiej agresji, "Ukraina przywiązuje priorytetową wagę do adaptacji, socjalizacji i integracji żołnierzy i liczy na dalszą pomoc partnerów w tej ważnej sprawie".

Polko: pozostawienie tego samemu sobie nie rozwiąże problemu

Generał Roman Polko w rozmowie z WP wspomina, jak sam zachowywał się po powrocie z Jugosławii, gdzie spędził na misji wojskowej dwa lata w okresie 1992-1994.

- Jak słyszałem jakiś odgłos przypominający wybuch, to szukałem ręką, gdzie mam broń. To nie wynikało ze stresu, tylko nawyków, które były wykształcone. Dziwnym było dla mnie wejście na trawnik, bo przecież tam mogą być miny. Szereg takich zachowań, które były powielane na terenie działań wojennych, weszło mi w krew - mówi były dowódca jednostki GROM i były zastępca szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego.

Dlatego przyznaje, że problem stresu pourazowego wśród żołnierzy jest poważny.

- Wojna nie jest szlachetna, działania wojenne są brutalne. Będąc tam przekracza się pewne bariery i nagle się okazuje, że właściwie nie ma takich granic, które normalnie, w zwykłym funkcjonowaniu, sobie stawiamy. To jest kwestia zupełnie innego podejścia do otaczającej nas rzeczywistości - przestrzega były wojskowy.

Jego zdaniem, strategiczny plan w stosunku do weteranów po zakończeniu działań wojennych w Ukrainie musi być zrealizowany, bo "pozostawienie tego samemu sobie nie rozwiąże problemu".

- Patrząc nawet na nasze misje bojowe, które miały miejsce w Iraku, Afganistanie, dawnej Jugosławii, też zawsze podkreślaliśmy, że centra weterana powinny w jakiś sposób zagospodarować ten ludzki kapitał, żeby tych ludzi nie tracić z oczu, żeby ich zagospodarować w przestrzeni bezpieczeństwa narodowego. Także udzielać im wsparcia, żeby nie stali się łakomym kąskiem dla różnego rodzaju organizacji przestępczych - zaznacza gen. Polko.

Równocześnie były wojskowy dodaje, że nie należy stygmatyzować żołnierzy walczących w obronie Ukrainy.

- To, że rzeczywiście tego typu zagrożenie się pojawia, nie usprawiedliwia w żaden sposób, żeby na tych ludzi patrzeć jak na potencjalnych bandytów. To są bohaterowie, ludzie, którzy byli gotowi na poświęcenie własnego zdrowia i życia ojczyźnie - podkreśla gen. Roman Polko.

Marciniak: czynienie tego przedmiotem sporu dyplomatycznego jest kompletnie niewłaściwe

Zespół stresu pourazowego, czyli PTSD, to zaburzenie psychiczne będące formą reakcji na skrajnie stresujące wydarzenie. Nie dotyczy ono wyłącznie żołnierzy walczących na wojnach, ale w ich przypadku może być szczególnie groźne. Eksperci przypominają, jak wielu żołnierzy USA po wojnie w Wietnamie borykało się z tym problemem. Według amerykańskiego raportu "National Vietnam Veterans Readjustment Study" na różnego rodzaju symptomy stresu pourazowego cierpiało ponad 15 proc. wietnamskich weteranów.

- Do tego się trzeba przygotować, mieć pewne struktury czy instytucje, które będą sobie radzić z problemem, który po prostu musi wystąpić. Tak samo będzie to dotyczyło żołnierzy rosyjskich - a właściwie już ich dotyczy. Media informują o Rosjanach, którzy wrócili z frontu albo są na przepustkach i dopuszczają się różnych czynów - wskazuje w rozmowie z WP prof. Włodzimierz Marciniak, były ambasador RP w Moskwie.

Były polski dyplomata krytycznie ocenia reakcję Ukraińców na słowa prezydenta Andrzeja Dudy.

- Czynienie tego przedmiotem sporu dyplomatycznego jest kompletnie niewłaściwe. Można oczywiście zrozumieć podwyższoną nerwowość strony ukraińskiej, która znajduje się w tej chwili w trudnej sytuacji. Ale od razu rozpoznawanie sprawy jako godzenie w dobre imię żołnierzy ukraińskich wydaje mi się jest nieporozumieniem i jest przesadne - przekonuje prof. Marciniak w rozmowie z WP.

Jego zdaniem polski prezydent mówi o oczywistym problemie, do którego państwa europejskie powinny się przygotować. Przypomina również, że to nie pierwszy raz, kiedy Ukraińcy reagują właśnie w taki sposób.

- Pod adresem prezydenta Dudy nawet z ust prezydenta Zełenskiego padały w swoim czasie skandaliczne słowa. Wydaje mi się, że dyplomacja ukraińska ma jakiś problem rozeznania tego, kto jest ich strategicznym sojusznikiem, a kto nie jest. I atakują, zresztą nie tylko Polskę. Mają jakieś pretensje, bo coś źle zrozumieli, albo im się doraźnie konkretnie w danej sytuacji coś nie podoba, nie myśląc o strategii budowania dobrych relacji między państwami. To wszystko dzieje się w interesie Ukrainy, ale oni jakoś o tym zapominają - kwituje Włodzimierz Marciniak.

Paweł Buczkowski, dziennikarz Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości

Wybrane dla Ciebie