Burza po nominacjach generalskich. "Kukuła nie jest szturmanem"
Nie milkną echa rezygnacji dwóch najwyższych dowódców Wojska Polskiego. Wśród wojskowych, z którymi rozmawialiśmy, panuje przekonanie, "że nie mieli wyjścia". Kontrowersje budzi również nowy dowódca polskiej armii gen. Wiesław Kukuła.
W poniedziałek Szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego gen. Rajmund Andrzejczak i gen. Tomasz Piotrowski, Dowódca Operacyjny Rodzaju Sił Zbrojnych, złożyli wypowiedzenie stosunku służbowego. Według "Rzeczpospolitej", obaj wojskowi od dłuższego czasu byli skonfliktowani z szefem resortu obrony Mariuszem Błaszczakiem.
Dzień później, prezydent Andrzej Duda mianował ich następców - gen. Wiesława Kukułę jako Szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego i gen. Macieja Klisza, który będzie sprawował funkcję Dowódcę Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych.
Po tym jak rozpętała się burza wokół rezygnacji najważniejszych dowódców w polskiej armii, Wirtualna Polska rozmawiała z jednym z doradców Andrzeja Dudy. Przed nominacją dla generała Kukuły mówił nam, że to właśnie ten wojskowy jest kandydatem numer 1 do objęcia schedy po gen. Andrzejczaku.
- Gen. Kukuła to absolutny faworyt ministra Błaszczaka. Zapewne będzie go forsował jako następcę. I to nie pierwszy raz. I Błaszczak próbował to rozgrywać. Tylko z całym szacunkiem, Kukuła to nie jest dobry kandydat na tak prestiżowe stanowisko - mówił WP współpracownik prezydenta Polski.
Nieoficjalnie, prezydent Polski był mocno zawiedziony roszadami personalnymi w dowództwie polskiej armii. Wielokrotnie wcześniej stawał w obronie gen. Rajmunda Andrzejczaka.
- Zgodził się na nominację gen. Kukuły, bo nie chciał PiS-owi psuć finiszu kampanii wyborczej - mówi nasze źródło.
Generał Kukuła (rocznik 1972) ma za sobą pracę w dowództwie wojsk specjalnych, w jednostce komandosów w Lublińcu, a także w Wojskach Obrony Terytorialnej, którymi dowodził. Powołał go na to stanowisko były szef MON Antoni Macierewicz. Był też oficerem planowania w polskim wojskowym kontyngencie w Iraku w 2003-2004 r.
Zapytaliśmy wojskowych, którzy współpracowali z gen. Wiesławem Kukułą o ocenę jego dotychczasowych dokonań. Zgodzili się porozmawiać anonimowo. Jedni chwalili wojskowego, inni zwracali uwagę na brak doświadczenia bojowego.
- Kukuła w stopniu pułkownika był w wojskach specjalnych, dowodził jednostką komandosów. Dostał wtedy zadanie tworzenia Wojsk Obrony Terytorialnej. To on koncepcyjnie stworzył ten rodzaj wojsk. I dobrał sobie grono najbliższych współpracowników. Wojska Obrony Terytorialnej to jego autorska, bardzo duża zasługa - mówi nam jeden z wojskowych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kolejny z naszych rozmówców, weteran misji w Iraku, zwraca uwagę na jeden szczegół w CV gen. Kukuły.
- Spotkałem się z nim przy okazji działań Wojsk Obrony Terytorialnej. Na misji w Iraku nie mieliśmy się okazji spotkać. Wiem, że był tam w jednostce specjalnej, ale nie był operatorem bojowym. Kukuła jest z wykształcenia łącznościowcem i zajmował się głównie zabezpieczeniem działań bojowych komandosów – mówi WP nasz rozmówca.
I jak podkreśla, gen. Wiesław Kukuła nie jest "szturmanem".
- W odróżnieniu od gen. Macieja Klisza, który został Dowódcą Operacyjnym Rodzajów Sił Zbrojnych, a zdobywał doświadczenie "linią szturmową", on został awansowany pracą w sztabie. Kukuła nie dowodził nigdy związkami operacyjnymi i nie ma tzw. praktycznego doświadczenia. To dobrze, że dowódcami w armii zostają żołnierze wojsk specjalnych. Tylko że największe zgrupowanie wojsk specjalnych w Wojsku Polskim to ok. 50 żołnierzy. Tyle liczy grupa bojowa wojsk specjalnych. Dla porównania batalion piechoty ma 700 żołnierzy. Mamy więc generała, który nie dowodził żadną dużą jednostką w polu - podkreśla nasz informator.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
I jak dodaje, plusem nowego Szefa Sztabu Generalnego jest to, że "ma otwartą głowę na żołnierzy i wojsko".
- Nigdy nie odniosłem wrażenia, żeby miał mocne inklinacje polityczne. Ale też nie czarujmy się, generał jest ulubieńcem obecnej władzy politycznej. Gdybyśmy mówili, że tak nie jest – zakłamywalibyśmy rzeczywistość. Dzięki temu zawsze miał większe pole manewru, niż normalnie ma się na jego pozycji. I dzięki temu był skuteczny. To typ generała, który nie dyskutuje z polecaniami ministra – dodaje nasz rozmówca.
Według wojskowych, z którymi rozmawialiśmy, generałowie Andrzejczak i Piotrowski nie mieli innego wyjścia i musieli zrezygnować.
- W ostatnim czasie odcięto ich od informacji wywiadowczych. Błaszczak całkowicie pomijał ich w systemie dowodzenia, odcinając ich jako dowódców operacyjnych, a oddając te działania w ręce dowódcy generalnego, czyli generałowi Kukule. Dodatkowo minister nasłał na nich Inspektorat Kontroli, czyli wojskowy NIK z gen. Krzysztofem Radomskim na czele. Miał on za zadanie "łapać haki" na generałów... – mówi nam wojskowy, związany w przeszłości ze Służbą Wywiadu Wojskowego.
Z kolei drugi rozmówca, uczestnik misji w Iraku i Afganistanie przyznaje, że znał obu generałów i obaj cieszyli się bardzo dużym szacunkiem żołnierzy.
- Nieco większe zaufanie budził wśród żołnierzy generał Piotrowski. Był bardzo pracowity, bardzo dużo wymagał od żołnierzy, ale miał w sobie sporo empatii. A w wojsku, w którym funkcjonuje struktura podporządkowania, jest to niesamowicie trudne. Z kolei Andrzejczak prezentował się jako "kozak". Żołnierze nie do końca przepadają za takimi dowódcami, co nie znaczy, że go nie szanowano – mówi nam wojskowy.
Ale jak podkreśla, obaj generałowie mieli własne zdanie. Nie zawsze zgodne z szefem MON Mariuszem Błaszczakiem.
- I bardzo dobrze. Pełnili takie funkcje, że powinni mieć i szanować własne zdanie. Ich rezygnacja wyglądała mi na protest wobec działania szefa MON Mariusza Błaszczaka. Nie było między nimi żadnej chemii. Nie było im zupełnie po drodze – podsumowuje nasz rozmówca.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski