Bunt Prigożyna trwa. Władimir Putin wydał na niego wyrok śmierci

Konflikt pomiędzy Siergiejem Szojgu i Jewgienijem Prigożynem narastał od miesięcy. W końcu wybuchł na skalę, której nikt się nie spodziewał. Reakcja jest jednoznaczna - Władimir Putin mówi wprost o tym, że trzeba ukarać zdrajców. W ten sposób wzywa do walki z powstańcami i zabicia Prigożyna.

Władimir Putin po kilkunastu godzinach wydał oświadczenie - trzeba walczyć ze zdrajcami
Władimir Putin po kilkunastu godzinach wydał oświadczenie - trzeba walczyć ze zdrajcami
Źródło zdjęć: © PAP | PAP/EPA/GAVRIIL GRIGOROV/SPUTNIK/KREMLIN POOL

24.06.2023 | aktual.: 24.06.2023 11:21

Rosyjska polityka jest daleka od demokratycznych reguł. Pozycję na Kremlu wypracowuje się dzięki subtelnym powiązaniom biznesowym i militarnym, podpartym układami z mafią. Tak kunsztownie tkana sieć wzajemnych przysług, uprzejmości i zobowiązań utrzymuje rosyjskie władze w miarę stabilnej pozycji.

Pojawienie się nowego gracza, który w dodatku ma za sobą potężną organizację militarną i znaczne poparcie w społeczeństwie, które coraz częściej zauważa braki obecnych władz, zachwiało równowagą sił.

Tym graczem dziś jest Jewgienij Prigożyn.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Dla umoszczonych w fotelach oligarchów i kremlowskiego dworu, aspiracje Prigożyna są sporym zaskoczeniem. Dotychczas "kucharz Putina" trzymał się w cieniu, prowadząc tylko swoje biznesy - kiedyś restaurację, w której bawiły się rosyjskie elity, później prywatną armię na posyłki.

Dopiero wojna na Ukrainie pozwoliła mu wybić się na pierwszy plan, co bardzo nie spodobało się lobby wojskowemu, które utworzył minister obrony, Siergiej Szojgu.

Grupa Wagnera to siła Prigożyna

Przez lata Prigożin nie przyznawał się do powiązań z Grupą Wagnera. Dopiero po pierwszych sukcesach podczas wojny z Ukrainą przyznał się, że w 2014 roku to on założył firmę wraz z byłym podpułkownikiem wywiadu GRU, Dmitrijem Utkinem - o pseudonimie Wagner.

O wagnerowcach stało się głośniej podczas walk o Bachmut i Sołedar, kiedy musieli wyręczać oddziały podległe Szojgu w walkach o te miasta. Wówczas zaczęły się rysować pierwsze tarcia na linii Grupa Wagnera - Sztab Generalny Sił Zbrojnych.

Prigożyn zaczął narzekać, że wojsko nie dostarcza jego oddziałom amunicji. Głośno mówił w telewizji, że za ogromne straty wagnerowców odpowiedzialny jest właśnie nie kto inny jak Szojgu, który sabotuje działania wojenne.

Zdobycie Sołedaru i wejście do Bachmutu spowodowało, że Prigożyn obrósł w piórka. Wagnerowcy zaczęli otrzymywać coraz więcej zadań, a ich lider rozpoczął własną kampanię wizerunkową. W Moskwie zawisły nawet banery reklamujące pracę dla wagnerowców.

Pozycja na dworze Putina zaczęła rosnąć, ale w efekcie konflikt z Szojgu i Gierasimowem zaostrzał się coraz bardziej. Ulubieńcem na froncie mógł być tylko jeden.

Prigożyn w Sołedarze ośmieszył Szojgu - twierdząc, że jego firma jest prawdopodobnie "najbardziej doświadczoną armią dzisiejszego świata". I to właśnie ambicje polityczne i podkopywanie pozycji na Kremlu innych wojskowych miały spowodować, że Szojgu - wraz z szefem Sztabu Generalnego i równocześnie dowódcą operacji przeciw Ukrainie, gen. Walerij Gierasimowem - rozpoczęli sabotowanie działań wagnerowców.

Prigożyn w chwile po wygranej w Bachmucie ogłosił, że po wojnie zamierza kandydować w wyborach na prezydenta Ukrainy. Bardziej prawdopodobne jest jednak, że stara się przejąć część schedy po Putinie i podkopywanie pozycji Szojgu i jego popleczników ma na celu umocnienie swojej pozycji na Kremlu.

Otwarta wojna

Wieczorem 23 czerwca Prigożyn wezwał Rosjan do walki przeciwko moskiewskiemu reżimowi. Stało się to tuż po tym, jak Ministerstwo Sprawiedliwości uznało go za agenta obcego wywiadu, który stanowi zagrożenie dla stabilności kraju. Prawdopodobnie stało za tym ugrupowanie związane z Szojgu i Gierasimowem, które postanowiło pozbyć się Prigożyna.

Wagnerowcy ruszyli na jednostki wojskowe w miastach, koło których stacjonowali. Doszło do nielicznych walk. W większości przypadków żołnierze regularnej armii przechodzą na stronę Grupy Wagnera. Przywódca powstania trafił na bardzo dobry moment, kiedy żołnierze są sfrustrowani, zniechęceni i zrezygnowani. Od miesięcy narzekają na brak umundurowania, słabe zaopatrzenie i brutalność dowódców. Sytuacja zaczyna przypominać tę z 1917 r., kiedy armia rosyjska podłamana kolejnymi porażkami, stanęła po stronie rewolucji.

Bez walki zajęli Rostów nad Donem i Woroneż. Dla kremlowskich wojsk walczących na południowym odcinku frontu i w Donbasie będzie stanowiło to ogromny problem. Oba miasta stanowią główne centra logistyczne i remontowe, zaopatrujące oddziały frontowe.

W obu miastach znajdują się zakłady remontowe pojazdów wojskowych, a ponadto w Woroneżu największe zakłady śmigłowcowe w Federacji - Roswiertolot, które produkują śmigłowce Mila – Mi-8/17, Mi-24/35 i Mi-28. Są one też zapleczem serwisowym dla wszystkich jednostek frontowych.

Kreml znalazł się w trudnym położeniu zarówno politycznym, jak i militarnym. Szok w Moskwie był tak wielki, że pierwsze oficjalne komentarze pojawiły się dopiero po niemal czterech godzinach walk, kiedy już kolumny buntowników zbliżały się do Rostowa. I dopiero wtedy przed Rosjanami wystąpił Władimir Putin.

Walka z rewolucją

Oczywiście nigdy nie ma pewności, czy przed kamerami faktycznie wystąpił Putin.

W samym przemówieniu wezwał armię do zniszczenia Grupy Wagnera i samego Prigożyna. Tym samym zasugerował, że Prigożyn powinien zginąć. Co ważne - nie wymienił go z imienia i nazwiska ani razu. Jakby nie istniał, jakby Władimir Putin nie wiedział, kto jest problemem.

- Wojsko otrzymało rozkaz neutralizacji tych, którzy zorganizowali zbrojną rebelię - powiedział wprost.

- Buntem zamierzają popchnąć Rosję ku klęsce i kapitulacji. Próbują zorganizować rewolucję, ale my pokonamy wszelkie próby i staniemy się jeszcze silniejsi – podkreślił stanowczo.

Grupa Wagnera jest zbyt słaba, aby samodzielnie przechylić szalę zwycięstwa na swoja stronę.

Jednak coraz częściej zdarzające się przypadki przechodzenia kremlowskich wojsk na stronę rebeliantów mogą sprawić, że układ rządzący Rosją może się zachwiać. Zwłaszcza, że Ukraińcy już zaczęli wykorzystywać zamieszanie po stronie wroga.

Rosyjscy żołnierze donoszą, że ukraińska artyleria wzmogła ogień i lokalnie zaczęli prowadzić uderzenia oddziałów zmechanizowanych. Obecnie ciężko ocenić, w którą stronę potoczą się wydarzenia. Wiele zależy od zachowania rosyjskiej armii i tego po której stronie się opowie.

Jedno jest pewne: kremlowską wierchuszkę czekają niełatwe dni.

Sławomir Zagórski dla Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
buntjewgienij prigożynwładimir putin
Wybrane dla Ciebie