Brytyjska hekatomba oddana pryszczycy
Ponad 3 mln zabitych zwierząt i 1664 potwierdzone ogniska choroby - to bilans epidemii pryszczycy, od 100 dni nękającej rolnictwo Wielkiej Brytanii.
W związku z pojawiającymi się ciągle nowymi przypadkami choroby, na Wyspach nie gasną obawy, że epidemia - i związane z nią uciążliwe środki bezpieczeństwa - potrwają jeszcze wiele miesięcy.
Niepokój brytyjskich władz i rolników jest tym większy, że ostatnie potwierdzone ogniska wystąpiły na terenach oddalonych od terenów objętych zarazą. Pryszczyca wystąpiła we wszystkich regionach Wielkiej Brytanii poza wschodnią Anglią.
Władze brytyjskie przyjęły sposób walki z pryszczycą polegający na uboju w ciągu doby wszystkich zwierząt na zakażonych farmach, a w ciągu 48 godz. - w ich sąsiedztwie.
Wiele trudności w zwalczaniu skutków epidemii nastręczyła liczba przeznaczonych do uboju zwierząt. Początkowo palono stosy zwierząt na polach; od kiedy stało się to zbyt uciążliwe, zwierzęta zakopuje się w gigantycznych dołach. Od połowy marca w rozwiązaniu problemu pomaga armia, udostępniając w tym celu nieczynne bazy wojskowe.
Według ostatnich danych brytyjskiego ministerstwa rolnictwa, na rzeź czeka obecnie 63 tys. zwierząt, a ponad 20 tys. już ubitych - na likwidację.
Pryszczyca, choć jest jedną z najgroźniejszych zaraźliwych chorób zwierzęcych, nie zagraża bezpośrednio człowiekowi. Jej skutki są jednak katastrofalne dla hodowców i ich stad - wirus zarazy szerzy się gwałtownie i powoduje ogromne szkody. (ajg)