Brytyjczycy chcą nastraszyć Unię. Raczej im się to nie uda
Ogromna kampania informacyjna, "gabinet wojenny" i szumne zapowiedzi - rząd Borisa Johnsona z całych sił stara się przekonać Europę, że jest gotowy odejść od stołu negocjacyjnego i wyjść z UE bez umowy. Ale na kontynencie manewr ten raczej nie zadziała.
Odkąd Boris Johnson został premierem Wielkiej Brytanii, cały wysiłek rządu w sferze komunikacji skupia się na jednym przesłaniu: jesteśmy naprawdę gotowi na "no deal Brexit", czyli brexit bez umowy.
Tylko w poniedziałek zapowiedziano ogromną akcję informacyjną, "największą od czasów II wojny światowej". Johnson miał polecić przy tym ministrom, by przygotowania na wypadek twardego brexitu wrzucili na "najwyższy bieg". A będąc w Szkocji zapowiedział, że wynegocjowana przez rząd May umowa brexitowa jest martwa i nie zamierza jej wskrzeszać. Dodał przy tym, że nie zamierza nawet spotykać się z żadnym z europejskich liderów, jeśli najpierw nie zmienią swego stanowiska w sprawie
Wcześniej Johnson powołał też - wzorem Winstona Churchilla - specjalny "gabinet wojenny" mający przygotować kraj do twardego brexitu, a swój rząd obsadził niemal wyłącznie zdeklarowanymi zwolennikami wyjścia z Unii za wszelką cenę.
Strategia Londynu jest prosta: chodzi o przestraszenie unijnej 27-ki, że Wielka Brytania naprawdę jest gotowa. Nie jest to nowa strategia; kiedy flirtował z nią rząd Theresy May, została ona porównana przez krytyków w brytyjskim biznesie do "groźby odstrzelenia sobie własnej stopy".
ZOBACZ TEŻ: Brexit. "Brytyjska gospodarka jest w szoku"
Szantaż nie zadziała
Jak zauważa w rozmowie z WP Agata Gostyńska z Centre for European Reform w Brukseli, brytyjskie podejście ma nawet głębsze korzenie. Grożenie wetem i odejściem od stołu było częstą - i na ogół skuteczną - zagrywką Londynu na unijnym forum. Zdaniem ekspertki, tym razem strategia nie zakończy się sukcesem.
- Mam wrażenie, że Brytyjczycy podchodzą do tych negocjacji tak, jak podchodzili kiedyś w "normalnych" rozmowach w Radzie. Ale tu stawka jest znacznie większa, a zachowanie Borisa Johnsona przypomina zwykły szantaż. Trudno sobie wyobrazić sytuację, w której pod jego presją Unia zaoferuje Wielkiej Brytanii ustępstwa.
Tak jak przez ostatnie półtora roku, głównym punktem niezgody jest tzw. mechanizm "backstopu", który gwarantuje, że Irlandii nie podzieli fizyczna granica pomiędzy północną i południową częścią wyspy. Wielka Brytania domaga się usunięcia mechanizmu; Unia nie ma zamiaru tego robić, solidaryzując się w tej kwestii z irlandzkim rządem.
Przeczytaj również: O co chodzi z irlandzką granicą i "backstopem"
Na ratunek parlament?
Sytuacja jest więc prawie bez wyjścia i prowadzi prostą drogą do najgorszego rozwiązania: "twardego", chaotycznego brexitu, który będzie dotkliwy dla Europy, ale niemal katastrofalny dla Wysp. Dlatego przeciwnicy twardego wyjścia nadziei upatrują w brytyjskim parlamencie. Izba Gmin - gdzie większość posłów jest przeciwna opcji "no deal" - może udzielić premierowi wotum nieufności i spowodować rozpisanie nowych wyborów.
Ale jest jeden szkopuł. Aby uniknąć twardego wyjścia z UE, Londyn musi poprosić Brukselę o przedłużenie negocjacji. A zrobić to może tylko premier rządu.
- To obecnie bardzo gorąco dyskutowany scenariusz w Brukseli. A ponieważ Wielka Brytania nie ma pisemnej konstytucji, nie ma też pewności, jakie będą konsekwencje wotum nieufności. Większość konstytucjonalistów jest zdania, że po przegraniu głosowania o wotum premier będzie miał obowiązek złożenia wniosku o przedłużenie rozmów. Ale część komentatorów jest przeciwnego zdania - tłumaczy Gostyńska.
Także wybory nie gwarantują wyjścia z sytuacji. Brexit spowodował ogromne przetasowania na brytyjskiej scenie politycznej; sondaże pokazują, że na wynik w okolicach 20 proc. szansę mają aż cztery partie. A to w brytyjskim systemie, opartym o jednomandatowe okręgi wyborcze, przepis na chaos i rząd mniejszościowy.
- Wszystko wskazuje na to, że czeka nas ciekawa jesień - podsumowuje Gostyńska.
Przeczytaj również: Boris Johnson i Donald Trump. Co ich łączy
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl