PublicystykaBruncz: "Papież ucałował dłoń ofiary księdza pedofila. Przyznał, że Kościół zdradził ideały" (Opinia)

Bruncz: "Papież ucałował dłoń ofiary księdza pedofila. Przyznał, że Kościół zdradził ideały" (Opinia)

Watykańskie spotkanie na temat wykorzystywania seksualnego małoletnich przez duchownych i świeckich pracowników Kościoła to jedno z najważniejszych, jeśli nie najważniejsze wydarzenie w Kościele rzymskokatolickim ostatnich dekad. I jednocześnie najtrudniejszy sprawdzian dla papieża Franciszka.

Bruncz: "Papież ucałował dłoń ofiary księdza pedofila. Przyznał, że Kościół zdradził ideały" (Opinia)
Źródło zdjęć: © Archiwum Marka Lisińskiego

To przez przypadki molestowania seksualnego najsłabszych bankrutowały diecezje w USA (lista jest wciąż otwarta), setki tysięcy katolików występowały z Kościoła, a wiarygodność Kościoła jako autorytetu moralnego została zachwiana w posadach lub rozsypywała się w pył. Sprawa nie jest nowa, jednak era mediów elektronicznych, błyskawicznego przepływu informacji i zaiste błogosławionego rozluźnienia zabetonowanych na wieki więzów między Kościołem a strukturami państwowymi przeszła do historii, o czym świadczy chociażby Irlandia.

W środę polskie media obiegła informacja o poruszającym geście Franciszka, który ucałował rękę Marka Lisińskiego, ofiary księdza pedofila i jednocześnie szefa Fundacji Nie Lękajcie Się, walczącej w imieniu poszkodowanych przez kościelny personel.

Zdjęcie robi rzeczywiście wrażenie i nie osłabia tego polityczna obstawa posłanki Joanny Scheuring-Wielgus, która miała wręczyć papieżowi Franciszkowi raport nt. polskich biskupów tuszujących przestępstwa seksualne księży. Nie wiemy, co jest w owym "raporcie”, czy to nie jest po prostu hejterski list pod adresem Kościoła hierarchicznego. Jednak bez względu na intencje posłanki, sprawa, wokół której zebrali się biskupi z całego świata i ofiary molestowania seksualnego, ma potężną siłę rażenia na zewnątrz i wewnątrz Kościoła.

Gest papieża wobec Marka Lisińskiego ma wymiar symboliczny i w jakiejś mierze przełomowy. Lisiński od lat domagał się sprawiedliwości dla ofiar. Konkretnych działań naprawczych i profilaktycznych, które przełamałyby kartele milczenia począwszy od wiejskich i wielkomiejskich plebanii, a na kuriach biskupich i sali plenarnej episkopatu skończywszy.

Lisiński, traktowany nawet jeśli nie z wrogością to z podejrzliwością, uchodził za natręta jednej sprawy, wścibiającego swój nos w kwestie, od których świeccy powinni się trzymać z daleka i wszystko pozostawić mężczyznom w koloratkach. Bo jak wiadomo, księża i biskupi wiedzą najlepiej, jak naprawić to, co sami umożliwili lub czego się wręcz dopuścili.

Pocałunek papieski jest gigantyczną legitymizacją działań Lisińskiego, który najpóźniej dzisiaj stał się rzeczywistym partnerem dla Konferencji Episkopatu Polski w debacie nad pedofilią w polskim Kościele rzymskokatolickim, debacie, która – poza publicystycznym oburzeniem wokół sal kinowych i jednostkowymi przypadkami opisywanymi przez media lub dokumentalistów – nie doczekała się kompleksowego ujęcia i to bez środków znieczulających.

Na swój sposób Lisiński jest bohaterem i to nie ze względu na papieski pocałunek, który ani nie pomniejsza cierpienia ofiar, ani w żaden sposób nie załatwia arcytrudnej sprawy. Gest papieża uwiarygadnia walkę tych, którzy domagają się działań realnych, a nie pozorowanych, a sam Lisiński jest przykładem na to, że Kościół ze swoim aparatem hierarchicznym nie był, nie jest i nie będzie w stanie samodzielnie i na poważnie zająć się skandalem uczciwie.

W historii chrześcijaństwa nie brakuje pocałunków – są obecne w liturgii jako demonstracja pokoju i braterstwa, czci, choć najbardziej znanym był umówiony pocałunek, który Judasz przypieczętował swoją zdradę. O pedofilii w Kościele w niezwykle mocnych słowach mówił szczególnie papież Benedykt XVI i właśnie Franciszek, ukazując przestępstwa seksualne w Kościele jako zdradę misji Kościoła, pogwałcenie życia sakramentalnego, jako haniebny czyn korespondujący ze zdradą Judasza.

Zobacz: Ks. Wojciech Lemański o kapłaństwie

Pocałunek papieża Franciszka jest symbolicznym wyznaniem zdrady Kościoła wobec własnego powołania i wszystkich tych, którzy nie mogli liczyć na współczucie, pomoc i zrozumienie, ponieważ Kościół był zbyt zainteresowany srebrnikami – w tej roli stabilność instytucji, jej wizerunku i funkcjonariuszy.

Z drugiej jednak strony wszystkie gesty – nawet te najmocniejsze szybko przemijają i w medialnym potoku informacji błyskawicznie wypłukiwane są przez kolejne newsy i fale oburzenia. Stąd też ze spokojem i czujnością należy oczekiwać wyników spotkania w nadziei, że po watykańskim szczycie nie pozostanie tylko fotka z pocałunkiem i wskazujący palec z moralizatorskim pouczeniem ze strony purpuratów, że wystarczy tylko słuchać tego, co Kościół głosi, to pedofilii nie będzie.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)