PublicystykaBruncz: papież Jażdżewski i obrońca Kaczyński [OPINIA]

Bruncz: papież Jażdżewski i obrońca Kaczyński [OPINIA]

Komentarz wypada zacząć od aktu strzelistego: "Boże, uchroń swój Kościół od obrońców, bo z przeciwnikami poradzisz sobie sam", a to w kontekście dwóch krótkich wystąpień ostatnich 24 godzin, w których centrum znalazł się Kościół rzymskokatolicki w Polsce.

Bruncz: papież Jażdżewski i obrońca Kaczyński [OPINIA]
Źródło zdjęć: © East News | ANDRZEJ IWANCZUK/REPORTER

Chcąc nie chcąc, Kościół znalazł się w centrum wyborczo-politycznej uwagi, ale tym razem nie dzięki zasługom bon motów abp. Marka Jędraszewskiego czy o. Tadeusza Rydzyka, ale liberalno-lewicowego publicysty i zwykłego, skromnego posła.

Przed wystąpieniem Donalda Tuska na Uniwersytecie Warszawskim publiczność zabawiał przez chwilę Leszek Jażdżewski, redaktor naczelny "Liberte". Od koronek śp. Prince’a i scenicznej odwagi przeszedł do połajanki na Kościół - instytucji (bo chyba wielkość socjologiczno-hierarchiczną miał Jażdżewski na myśli) za pedofilię i opętanie hajsem.

Przy tym publicysta orzekł, że oto Kościół stracił mandat moralny do sprawowania funkcji sumienia narodu, a na dodatek: - Ten, kto szuka transcendencji i absolutu w Kościele, będzie zawiedziony. Ten, kto szuka moralności w Kościele, nie znajdzie jej. Ten, kto szuka strawy duchowej w Kościele, nie zostanie nakarmiony. Polski Kościół wyparł się Chrystusa, wyparł się Ewangelii".

Jażdżewski papieżem

I tak oto Jażdżewski z roli politycznego konferansjera przeobraził się jakby w przedsoborowego papieża, który mocą swojego urzędu (ex cathedra) orzeka o ustaniu autorytetu i ogłasza uroczyście, że oto wszystkie strapione dusze, które w Kościele rzymskokatolickim pocieszenia, wskazówek moralnych, ba, transcendencji szukają, pozostają w trybie natychmiastowym duchowo bezdomni.

Jażdżewski orzekł i tak oto się stało, bo budynki kościelne zadrżały w posadach i - jak to złośliwi mówią o zlaicyzowanej Holandii - hostie przestały się przemieniać w ciało Chrystusa. Papież Jażdżewski, lub może lepiej antypapież, dodać raczył, że gdyby Chrystus pojawił się na świecie, zostałby ponownie ukrzyżowany - przez tych, którzy na krzyżu zbudowali sobie trony!

Niczym kaznodzieja

Wyszło prawie kaznodziejsko, religijnie antysystemowo, ale wyszło słabo. (Nie)stety, wiecowy antyklerykalizm spod znaku paździerza i wrażliwości religijnej na poziomie komisarza ludowego to żaden przejaw odwagi ani tym bardziej manifestacja nieskażonej prawdy. Jeśli Jażdżewski zaplanował łowy w wiosennym stawie, wyszło naprawdę marnie i zapewne bardziej zaszkodził, niż pomógł poddenerwowanej Koalicji Obywatelskiej.

Nie wiem, jaką pyszałkowatością i brakiem wyobraźni trzeba się wykazać, by en bloc i w ten sposób autorytatywnie wypowiadać się o tym, na ile Kościół w Polsce jest, a na ile nie jest treścią życia dla milionów polskich katolików. Dla coraz większej ilości członków Kościoła z pewnością traci znaczenie, ale nawet gdyby miałoby pozostać ewangelicznych dwóch lub trzech, to i tak słowna bulla Jażdżewskiego to antypopis liberalnej wrażliwości.

Były to raczej słowa, które można w pewnym sensie podpiąć pod fenomen tramwajowego ateizmu spopularyzowanego przez katolicką publicystkę Annę Morawską (1922-1972). Więc może były to w jakiejś tam postaci "jałowe dąsy i płaskie wybryki", ale chyba tylko tyle.

Kaczyński obrońcą Kościoła

Niemniej na kontrofensywę nie trzeba było długo czekać, bo oto na horyzoncie pojawił się defensor fidei (obrońca wiary) - nie, nie Henryk VIII ani też jego sukcesorka kolejnego prawnuka oczekująca, ale Jarosław Kaczyński. Chyba nie bez inspiracji tow. Cyrankiewicza prezes Kaczyński oznajmił w Pułtusku:

- Rola Kościoła, jeżeli są polskimi patriotami, musi być oczywista. Kto podnosi rękę na Kościół, go chce zniszczyć, ten podnosi rękę na Polskę.

Naród z Kościołem, Kościół z narodem, a więc, kto nie chce tej melodii zaśpiewać, ten nie z narodu - plewy, chwasty i wodorosty, chciałoby się dodać. Kaczyński, w ramach alternatywnego proroctwa, stwierdził, że gdyby był niewierzący, wcale nie myślałby inaczej. A że jest praktykującym katolikiem... to i tak myśli w ten sposób.

Zresztą w podobnym prorockim duchu wypowiedział się Jażdżewski stwierdzając, że biedny cieśla z Nazaretu (Jezus Chrystus) nie znalazłby dziś posłuchu w polskim Kościele rzymskokatolickim. Jarosław Kaczyński wzywa do obrony Kościoła! Jażdżewski jakby atakował - "jakby", gdyż trudno wypowiedziane słowa nazwać poważnym atakiem, jeśli już to pozorowanym na potrzeby chwili i jakby nieudanym, bo megasłabym.

W tym zestawieniu Kaczyński ochoczo wciela się w rolę obrońcy, może inkwizytora, a może protektora, który całą gmatwaninę sporu wokół roli Kościoła rzymskokatolickiego w polskiej polityce czyni jeszcze bardziej spolaryzowaną i przez to nieznośną.

W tym starciu, oprócz politycznych wygranych i przegranych, których poznamy za trzy tygodnie i jesienią, będzie z pewnością jeden przegrany - Kościół w wymiarze duszpasterskim, który niemądrymi wypowiedziami i działaniami hierarchów w ogóle taką sytuację umożliwił i wyhodował.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)