Bruksela zajęła się polskimi krwiodawcami
Komisja Europejska zbada przepisy dotyczące krwiodawstwa w UE - dowiedział się serwis internetowy tvp.info. To reakcja na interpelację polskiego deputowanego, który zaalarmował Brukselę, że w regionach przygranicznych niemieckie firmy płacą Polakom za oddawanie osocza.
Według Konrada Szymańskiego, eurodeputowanego z PiS, stawki, które płacą firmy z Niemiec za oddanie osocza, są zdecydowanie za wysokie. Deputowany rozmawiał z Polakami, którzy za oddanie osocza dostawali od 15 do 30 euro. To zgodne z prawem, bo takie są stawki w Niemczech. Tyle, że dla Polaków to znacząca kwota. Dochodzi więc do sytuacji, gdy ludzie chcąc sobie dorobić jeżdżą do stacji krwiodawstwa częściej niż jest to zalecane ze względów zdrowotnych - powiedział serwisowi internetowemu tvp.info Szymański. Znam nawet przypadki kiedy całe klasy licealistów z przygranicznych miejscowości jadą oddać osocze, by w ten sposób zdobyć dodatkowe pieniądze - dodaje.
Komisja Europejska sprawdziła działalność firmy Haema Humanplasma GMBH, zajmującej się w Niemczech pobieraniem krwi i osocza. I choć kontrolujący stwierdzili, że teoretycznie nie łamie ona prawa, to same przepisy mają luki. Komisja uznała, że są trudności związane "z interpretacją i wdrożeniem" zasad dotyczących dobrowolnego oddawania krwi.
Komisarz ds. zdrowia Androula Vassiliou twierdzi, że cały problem wziął się stąd, że po rozszerzeniu UE można swobodnie przemieszczać się po Europie. Ale problem krwi "trzeba uregulować". Komisja ma w tej sprawie opublikować specjalne sprawozdanie.
Bardziej niż to, że Komisja zajmie się przepisami cieszy mnie fakt, że jej kontrole oraz nagłośnienie sprawy doprowadziły do spadku zainteresowania oddawaniem osocza za granicą. To konkretny efekt - podkreśla tymczasem Szymański.
Karolina Woźniak