Emocje na konferencji PiS. Dostało się TVN24
Podczas poniedziałkowej konferencji prasowej w siedzibie rządzącej partii doszło do ostrej wymiany zdań między wiceprezesem PiS Joachimem Brudzińskim, a dziennikarką TVN24. Politykowi Prawa i Sprawiedliwości nie spodobał materiał stacji, w którym ujawniono sposób finansowania jego kampanii wyborczej.
Chodzi o materiał programu "Czarno na białym", w którym dziennikarze Grzegorz Łakomski i Dariusz Kubik pokazali, że ponad 80 proc. pieniędzy przeznaczonych na kampanię Joachima Brudzińskiego pochodziło z darowizn od osób zatrudnionych w państwowych spółkach.
- Czy pan nie widzi nic niestosownego w tym mechanizmie? - spytała Brudzińskiego Maja Wójcikowska z TVN24.
Wiceprezes PiS odpowiedz zaczął od sugestii, że założony m.in. przez Donalda Tuska na początku lat dziewięćdziesiątych Kongres Liberalno-Demokratyczny, powstał za pieniądze pochodzące z Niemiec.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz też: "Gra na radykalizm". Jaki jest cel Ziobry?
Brudziński recenzuje TVN24. "Brzydka sugestia"
Następnie polityk przeszedł do skomentowania materiału TVN24. Stwierdził, że jego autorzy pokazali go tam "w kabotyński sposób". - Zadają pytania, ja na nie odpowiadam, po czym dziękuję pani kolegom, odchodzę, a oni lecą, nagrywają moje plecy po to, żeby później w materiale pokazać, jak polityk ucieka, jak boi się odpowiadać na pytania. To jest taki sposób rodem z podręcznika chodnikowego akwizytora - mówił Brudziński.
Wiceszefowi PiS nie spodobała się też praca Mai Wójcikowskiej. - Nawet w pani pytaniu jest taka brzydka sugestia, że były to środki ze spółek skarbu państwa, wpłacane gdzie? Do mojej kieszeni? Do mnie osobiście? - pytał.
Brudziński przekonywał, że odpowiedział na wszystkie pytania dziennikarzy "Czarno na białym", jednak nie znalazły się one w opublikowanym materiale. Stwierdził też, że na fundusz wyborczy partii politycznej darowiznę może przekazać każda osoba, nawet jeśli jest zatrudniona w Spółce Skarbu Państwa.
Awantura na konferencji PiS. Zastępca Kaczyńskiego podnosi głos
Dziennikarka TVN24 zwróciła uwagę, że w tytułach przelewów, które pokazano w reportażu, jasno wskazano, że pieniądze są przeznaczone nie tyle na kampanię PiS, ale konkretnie na działalność przedwyborczą Joachima Brudzińskiego.
- Pozwoli pani, że skończę! - przerwał podnosząc głos wyraźnie poirytowany wiceprezes PiS. Zapewnił, że nie miał do tych pieniędzy dostępu, a o sposobie ich wydatkowania decyduje pełnomocnik finansowy partii. - To są środki prywatne, a nie środki Spółek Skarbu Państwa - oświadczył.
Zdaniem Brudzińskiego, swoim materiałem TVN24 chce spowodować, by przed kolejnymi wyborami "Jan Kowalski nie ośmielił się wpłacić na fundusz wyborczy PiS".
- Żaden materiał, żaden kabotyński dźwięk czy atmosfera grozy w waszych materiałach mnie nie zmusi do tego, żeby wycofać się z tego, co jest dla mnie zaszczytem, a mianowicie budowy silnej partii politycznej, partii PiS - zakończył Brudziński.
Przeczytaj też:
Źródło: WP Wiadomości