Brudziński: Duda "uszlachetnił" narodowców, zapraszając ich na marsz
Szef MSWiA po raz kolejny komentuje marsz, w którym uczestniczyło prawie 250 tys. osób. - Mówienie, że to był deal czy porozumienie PiS-u z narodowcami jest obrażaniem 250 tysięcy patriotów, którzy przyjechali na marsz z całej Polski – stwierdził Joachim Brudziński.
13.11.2018 | aktual.: 31.03.2022 10:52
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
11 listopada ulicami Warszawy przeszedł marsz z okazji obchodów stulecia odzyskania niepodległości. Jak podaje policja, ćwierć miliona ludzi uczestniczyło w wydarzeniu zorganizowanym przez narodowców i władze państwowe.
- Każdy, kto będzie chciał te 250 tysięcy osób nazwać sympatykami, zwolennikami stowarzyszeń narodowych, albo ma problem emocjonalny, albo jest bardzo oderwany od rzeczywistości – mówił minister Joachim Brudziński na antenie Radia ZET. Szef MSWiA dodał, że "mówienie, że to są działacze, sympatycy, to obrażanie tych patriotów, którzy przyjechali na marsz”.
Przypomnijmy: prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz wydała zakaz organizacji Marszu Niepodległości. Tłumaczyła to względami bezpieczeństwa - do Warszawy mają przyjechać przedstawiciele skrajnych środowisk, a policjanci masowo poszli na L4.
Niedługo potem doszło do spotkania prezydenta Andrzeja Dudy i premiera Mateusza Morawieckiego. Ustalili, że rząd zorganizuje państwowy marsz 11 listopada.
- Ci panowie (narodowcy - przyp. red.) mogą być niezmiernie wdzięczni prezydentowi, premierowi, że w wymiarze politycznym ich uszlachetnił, zapraszając na ten marsz. Mówienie, że to był deal czy porozumienie PiS-u z narodowcami jest obrażaniem 250 tysięcy patriotów, którzy przyjechali na marsz z całej Polski – stwierdził Joachim Brudziński.
"Boję się Boga, małżonki i Jarosława Kaczyńskiego. Donalda Tuska się nie boję"
#
Minister był również pytany o wizytę Donalda Tuska w Warszawie z okazji obchodów 11 listopada. Warto przypomnieć, że na uroczystościach na Placu Piłsudskiego prezydent Andrzej Duda nie przywitał szefa Rady Europejskiej.
- W odniesieniu do pana premiera byłego, Donalda Tuska, ja mam tylko jedną powinność. Zapewnić za każdym razem, jak przyjeżdża do Polski z Brukseli bezpieczeństwo. Taki jest mój obowiązek, jest szefem Rady Europejskiej - mówił minister Brudziński.
Podkreślił również, że nie zamierza brać udziału w "spektaklu urządzanym przez doradców wizerunkowych Donalda Tuska". - To jest tak charakterystyczne, te jego gagi, te jego grepsy, że już Polaków nie łapią. Przyjeżdża do Polski i stosuje tę zasadę o której sam mówił, że teraz trzeba walnąć kijem w klatkę, żeby rozdrażnić tygrysa. Później staje "o jaki biedny jestem, ktoś mnie nie przywitał". To już się przejadło - skwitował szef MSWiA.
- A boicie się powrotu Donalda Tuska do polskiej polityki? - zapytała prowadząca radiowej audycji. - Ja bez żadnego tutaj, przepraszam za młodzieżowy język, ściemniania powiem, że boję się – jak zresztą wielu – Boga, małżonki i Jarosława Kaczyńskiego. Donalda Tuska się nie boję - odpowiedział Brudziński.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Źródło: Radio ZET