"Nie chodzi mi o legalizację marihuany, ale o depenalizację posiadania jej nieznacznej ilości"
Sipowicz tłumaczy premierowi, że powszechnie dostępny alkohol jest bardziej szkodliwy od marihuany. "Panie premierze, powiedział pan w telewizji w rozmowie z muzykami rockowymi, że Pan nigdy nie zalegalizuje narkotyków w Polsce. Powtarzam kolejny raz, ale pan chyba nie chce tego słuchać: alkohol etylowy jest także narkotykiem wedle wszystkich klasyfikacji naukowych, w szczególności farmakologicznych. On również odurza i uzależnia. Rujnuje nasze społeczeństwo w sposób tysiąckrotnie większy niż ta mała roślinka, przeciwko której wytoczył Pan armaty. Zastanawiam się dlaczego. Nie ja jeden. Może dlatego, że po alkoholu ludzie są bardziej podatni na sterowanie, na manipulację. Przecież to w monachijskich piwiarniach narodził się najbardziej zbrodniczy system świata. Carat rozpijał chłopów, żeby przemienić ich w niewolników. Może coś w tym jest" - zastanawia się.
Zaznacza, że nie oczekuje żadnej odpowiedzi od premiera. Podkreśla, że nie chodzi mu o zalegalizowanie marihuany (bo wie, że w tej chwili w Polsce to nie jest możliwe), ale o to, żeby dokonano depenalizacji i zezwolono, tak jak jest to w Czechach, Hiszpanii, Portugalii i stu innych krajach, na posiadanie nieznacznej, ale określonej ilości marihuany.
"Uważam za haniebne, gdy pijany, zataczający się, bełkoczący poseł PSL wychodzi z Sejmu i cała Polska rechocze, bo to przecież tylko śmieszne. Natomiast gdy ktoś posiada 2,8 grama marihuany, jest uważany za przestępcę, przychodzi do niego policja, grozi mu się aresztem, więzieniem, musi najmować prawników. To czysta niesprawiedliwość" - pisze.