Brexit. Czy Unia znów będzie łaskawa dla Londynu? Tusk kontra Macron
Do planowanego brexitu w Halloween nie dojdzie. Ale to, jak dużo czasu dostanie rząd w Londynie, zależy od unijnych liderów. Ścierają się dwie tendencje: wyrozumiałość Donalda Tuska i niecierpliwość Emmanuela Macrona.
24.10.2019 | aktual.: 24.10.2019 17:24
Na tydzień przed wyznaczoną datą brexitu - wydarzenia, które według wyborczego sloganu miało "przywrócić kontrolę" Wielkiej Brytanii - los kraju ponownie jest w rękach 27 liderów państw Unii Europejskiej.
Po tym, jak we wtorek brytyjski parlament wyraził wstępne poparcie dla ustawy o brexicie, ale nie zgodził się na błyskawiczne przepchnięcie jej przez Izbę Gmin, szanse na sfinalizowanie wyjścia z UE przed 31 października są właściwie zerowe.
Co zdecyduje Unia? W wysłanym przez premiera Borisa Johnsona wniosku o wydłużenie rozmów nie ma żadnej wzmianki o nowym terminie. Nie bez przyczyny: do wysłania wniosku zmusiła go ustawa parlamentu, wobec czego brytyjski premier ostentacyjnie nie tylko nie uwzględnił daty, ale też nie podpisał się pod listem i dołączył do niego kolejne (tym razem podpisane) pismo mówiące o tym, że odroczenie brexitu byłoby złym pomysłem.
W efekcie Unia ma pełne pole manewru. Niemal wszyscy liderzy są znużeni przedłużającym się serialem i najchętniej by się go pozbyli. Nieprzypadkowo w zamkniętych grupach w mediach społecznościowych eurokratów w Brukseli - ale też wśród polityków w Berlinie, Paryżu czy nawet w Warszawie - furorę robi krótki fragment "Flipa i Flapa" ilustrujący wychodzenie Brytyjczyków z UE.
Teoretycznie możliwe byłoby odrzucenie wniosku, ale to skutkowałoby chaotycznym i szkodliwym brexitem bez umowy. Choć jego skutki bardziej odczują Brytyjczycy, nikt w UE nie chce przyłożyć do tego ręki. Spór co do nowej daty rozstrzyga się między dwoma podejściami: wyrozumiałością uosabianą przez Donalda Tuska i twardym podejściem Emmanuela Macrona.
Przeczytaj również: Kiedy Brexit? Głosowanie w Izbie Gmin, Donald Tusk komentuje
UE wobec brexitu. Dobry glina, zły glina
Macron już podczas poprzedniej debaty nad odroczeniem brexitu robił wszystko, by być widzianym jako unijny "zły glina", który dopiero w obliczu nacisków reszty liderów zgodził się na jakiekolwiek przełożenie terminu. Tusk, choć wielokrotnie odznaczał się złośliwostkami wobec brytyjskich polityków, widziany jest jako anglofil i "romantyk", wciąż wierzący w "nawrócenie" Wielkiej Brytanii.
"Wszyscy liczący się liderzy - i brukselskie instytucje - chcą, żeby się to już skończyło. Jedynym romantykiem - i to już od dłuższego czasu - pozostaje anglofil Tusk" - stwierdził korespondent "Wall Street Journal" Bojan Pancevski.
Według francuskich mediów, Macron optuje za "technicznym", 15-dniowym przedłużeniem. Tusk chce dać Brytyjczykom czas przynajmniej do końca stycznia.
Brexit. Czego pragną Brytyjczycy
- Ostatnim razem też mieliśmy takie napięcia, a ostatecznie wszystko skończyło się kompromisem. Tak naprawdę wszystko sprowadza się do tego, do czego to wydłużenie negocjacji będzie potrzebne - zauważa w rozmowie z WP Agata Gostyńska, analityczka Centre for European Reform w Brukseli. - A to wciąż nie jest jasne - dodaje.
Jak tłumaczy ekspertka główne możliwości są dwie. Albo Boris Johnson zdecyduje się jeszcze raz spróbować przepchnąć umowę rozwodową przez Parlament, albo zdecyduje się na przedterminowe wybory.
W czwartek w Izbie Gmin odbędzie się głosowanie nad zaakceptowaniem mowy tronowej, expose nowego rządu Johnsona. Jeśli nie zostanie przyjęte, opozycja mogłaby złożyć wniosek o wotum nieufności dla premiera.
- Patrząc na słupki poparcia Partia Pracy raczej się na taki ruch nie zdecyduje. Natomiast dla Johnsona sytuacja jest dość dobra. W końcu wynegocjował nową umowę i może iść do wyborów z przesłaniem "wola ludu" kontra parlament. Sondaże pokazują, że konserwatyści prawdopodobnie by te wybory wygrali. Problem w tym, że nie wiadomo, czy mieliby większość - mówi Gostyńska.
Ale problemy są też z alternatywną ścieżką do brexitu. Choć we wtorek większość posłów zagłosowała za przekazaniem ustawy o wyjściu z UE do drugiego czytania, poparcie dla ostatecznego przyjęcia prawa nie jest zagwarantowane. Po drodze opozycja może też zgłaszać poprawki, np. takie "zmiękczające" brexit (poprzez pozostanie Wysp w unii celnej z UE), albo wręcz nakazujące przeprowadzenie referendum nad umową.
Przeczytaj również: Brexit. Johnson odpowiada Tuskowi: "nie chcę kolejnego przesunięcia
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl