"Borkoś" wraca do zdrowia. "Moim marzeniem jest, żeby wrócić do ratowania ludzkiego życia"
- Ta sytuacja na pewno nauczyła mnie olbrzymiej pokory do życia. To, że dzisiaj jesteśmy zdrowi jak koń, to nie znaczy, że jutro nasze życie diametralnie się nie zmieni - powiedział Marcin "Borkoś" Borkowski, który w październiku uległ poważnemu wypadkowi. Popularnego ratownika medycznego czeka długa rehabilitacja, ale jak sam podkreśla, zamierza wrócić do pomagania innym.
Przypomnijmy: do wypadku z udziałem Marcina "Borkosia" Borkowskiego doszło 13 października w Warszawie. W trakcie podróży do zgłoszenia ratownik jadący motoambulansem zderzył się z samochodem osobowym przy skrzyżowaniu Radzymińskiej i Folwarcznej. Został poważnie ranny i trafił do szpitala z licznymi złamaniami.
O szczegółach dramatycznego zdarzenia "Borkoś" opowiedział w programie "Polska i Świat" TVN24. Przekazał, że pierwszą osobą, która udzieliła mu pierwszej pomocy była kobieta, która uczyła się jej z jego filmów. - Mówiła do mnie podobno (…) "nie ruszaj się, leż spokojnie, ja cię znam, oglądam, musisz to i to robić" i udzielała mi pomocy - wyjawił ratownik.
W rozmowie z dziennikarzami potwierdził też, jakie odniósł obrażenia. - Były złamane dwie kości udowe, połamany łokieć, cztery żebra i zbite płuca - wyliczał, dodając, że ostatecznie musiał przejść aż pięć operacji. Przez 21 dni przebywał też w śpiączce farmakologicznej. - Po 21 dniach w śpiączce się obudziłem i usłyszałem głos mojej ukochanej żony: "ściśnij mi ręce, słyszysz mnie, zamrugaj oczami". I ja otworzyłem oczy i zobaczyłem moją kochaną żonę - relacjonował Marcin Borkowski.
Zobacz też: Kaczyński zakładnikiem Ziobry? Były minister: Jest kompletnie ubezwłasnowolniony
"Borkoś" zapewnia: Chciałbym dalej ratować ludzi
Obecnie ratownik przechodzi rehabilitację. Choć "Borkoś" wyszedł już ze szpitala, to wciąż nie jest w stanie samodzielnie chodzić. Fizjoterapeuci porównują ten etap powrotu do zdrowia do rozwoju niemowlaków. - Prosty przykład dziecka, które się urodzi. Ma proces podnoszenia główki, jest później raczkowanie, siadanie, potem jest chodzenie. Jesteśmy na poziomie raczkowania - przekazała fizjoterapeutka Klaudia Szymczak.
Lekarze twierdzą, że rehabilitacja może potrwać nawet kilka lat. Nie jest pewne, czy ratownik wróci do pomagania ludziom. - Problem jest taki, że żeby być w zawodzie muszę wyprostować rękę, bo jeżeli reanimujemy poszkodowanego, uciskamy jego klatkę piersiową, to ręka musi być prosta. Jeżeli jej nie wypracuję, czyli nie będę mógł wyprostować, do zawodu nie będę wrócić mógł - wytłumaczył "Borkoś".
- Ta sytuacja na pewno nauczyła mnie olbrzymiej pokory do życia. To, że dzisiaj jesteśmy zdrowi jak koń, to nie znaczy, że jutro nasze życie diametralnie się nie zmieni - powiedział Borkowski, zdradzając jednocześnie swoje plany na przyszłość. - Moim marzeniem jest, żeby wrócić do ratowania ludzkiego życia. W jakiej formie, nie wiem. Kocham ten zawód i chciałbym dalej ratować ludzi, ale też edukować jak oni to mają robić - stwierdził w rozmowie z dziennikarzami TVN24.
Źródło: "Polska i Świat" TVN24
Przeczytaj również: "Borkoś" dochodzi do siebie po wypadku. Podziękował fanom za wsparcie