BOR skandalicznie potraktował oficera, który zginął w Smoleńsku. Bo krytykował Kaczyńskiego
W piątek odbył się ponowny pogrzeb płk. Jarosława Florczaka, który zginął pod Smoleńskiem. Ale na uroczystości nie było żadnych przedstawicieli BOR. - Gdzie jest sztandar, gdzie kapelan, gdzie asysta honorowa?! - oburzał się były szef BOR gen. Marian Janicki. Jak sugeruje Wojciech Czuchnowski w "Gazecie Wyborczej", wszystko przez to, że jeszcze przed katastrofą płk Florczak krytykował współpracę z kancelarią Lecha Kaczyńskiego.
W Ząbkach koło Warszawy odbył się w piątek pogrzeb byłego oficera BOR, który zginął w katastrofie smoleńskiej. Ciało płk. Jarosława Florczaka było wcześniej ekshumowane w związku ze śledztwem prowadzonym przez Prokuraturę Krajową. Na ceremonii nie pojawiła się jednak delegacja BOR - informuje "Gazeta Wyborcza", powołując się na relację byłego szefa BOR gen. Mariana Janickiego.
Obejrzyj: Katastrofa smoleńska. Szokujące wyniki ekshumacji
- Na takiej uroczystości powinien być obecny co najmniej kapelan BOR, sztandar formacji oraz poczet honorowy. Odgrywana jest także melodia: "Śpij, kolego, w ciemnym grobie". Tego wszystkiego nie było - relacjonował gen. Janicki w rozmowie z Wojciechem Czuchnowskim z "GW". Wstrząśnięci byli też inni byli oficerowie BOR, którzy przyjechali na pogrzeb.
Według "GW" i jej rozmówców powodem takiego potraktowania tego pogrzebu była postawa płk. Florczaka przed katastrofą. Miał krytykować współpracę BOR z Kancelarią Prezydenta, a nawet wieszczyć, że "kiedyś dojdzie do tragedii i zginie wiele niewinnych osób". Gen. Janicki miał po pogrzebie stwierdzić, że płk. Florczaka potraktowano przez to jak "ofiarę gorszego sortu". Podobne opinie pojawiały się po głośnym sprzeciwie radnych PiS ze Słupska, którzy nie chcieli w swoim mieście ronda im. Izabeli Jarugi-Nowackiej.