Bomby chemiczne w polskich szkołach
W kilkudziesięciu podlaskich szkołach jest ponad 3,5 tony chemikaliów, które trzeba jak najszybciej usunąć. W niektórych, mimo zakazu nadal przechowywane są najgroźniejsze dla zdrowia, a nawet życia substancje, takie jak cyjanek, arszenik, związki kadmu, rtęci, czy ołowiu.
Radio Białystok dotarło do specjalnego raportu, który przygotowali naukowcy i studenci Instytutu Chemii Uniwersytetu w Białymstoku pod kierownictwem dr Elżbiety Wołyniec. Sprawdzono tylko 87 spośród ponad 400 szkół w województwie podlaskim, które zgodziły się na przeprowadzenie spisu.
Z raporu wynika, że chemikalia często są przechowywane bez specjalnych zabezpieczeń i w miejscach ogólnie dostępnych dla uczniów. Jedna z łomżyńskich szkół ma prawie pół tony różnych substancji i kwasów, które są już przeterminowane lub niepotrzebne.
W innej szkole i to bez specjalnych zabezpieczeń znajduje się taka ilość arszeniku, która mogłaby spowodować śmierć prawie tysiąca osób. Najgorzej jest w szkołach podstawowych, gdzie nie ma już lekcji chemii, a więc i nauczycieli, którzy zazwyczaj byli bezpośrednio odpowiedzialni za sporządzanie list związków chemicznych oraz ich zabezpieczeniem przed dostaniem się w niepowołane ręce.
Na utylizację zamieszczonych w raporcie substancji chemicznych trzeba wydać 75 tysięcy złotych. Część ma zrefundować Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska. Trwają rozmowy z samorządami, aby pokryły pozostałą część kosztów. Wkrótce zostanie ogłoszony przetarg i wyłoniona firma, która zajmie się utylizacją niebezpiecznych substancji. (mp)