PolskaBomba w tramwaju lub pociągu - czy pracownicy transportu publicznego wiedzą, jak zareagować?

Bomba w tramwaju lub pociągu - czy pracownicy transportu publicznego wiedzą, jak zareagować?

• Gdyby nie reakcja pasażerów i kierowcy autobusu we Wrocławiu wybuch bomby mógł spowodować śmierć wielu osób
• Kierowca wynosząc bombę z autobusu, zachował się jednak niezgodnie z obowiązującymi procedurami
• Sprawdziliśmy, czy motorniczowie, kierowcy autobusów, maszyniści warszawskiego metra, a także obsługa pociągów jest przygotowana na wypadek tego typu zagrożeń

Bomba w tramwaju lub pociągu - czy pracownicy transportu publicznego wiedzą, jak zareagować?
Źródło zdjęć: © KWP w Poznaniu
Zenon Kubiak

28.05.2016 | aktual.: 28.05.2016 08:41

19 maja jeden z pasażerów autobusu wrocławskiego MPK linii nr 145 zauważył pozostawiony przez kogoś dziwny pakunek. Poinformował o tym kierowcę, który wyniósł znalezisko na chodnik. Po chwili pakunek eksplodował, raniąc niegroźnie jedną przechodzącą w pobliżu kobietę. Okazało się, że był to zrobiony domowym sposobem prymitywny ładunek wybuchowy. Pięć dni później policji udało się zatrzymać mężczyznę, który skonstruował bombę i pozostawił w autobusie. To Paweł R., 22-letni student chemii, który przyznał się do winy, ale odmówił składania wyjaśnień. Decyzją sądu został tymczasowo aresztowany. Grozi mu kara dożywocia.

Bohater z Wrocławia, który złamał procedury

Kierowca, który wyniósł z autobusu bombę został uznany bohaterem. Specjalny list z gratulacjami wystosowała do niego premier Beata Szydło.

"Proszę przyjąć moje podziękowania za wyjątkowy akt odwagi, jakim wykazał się Pan podczas pełnienia swoich codziennych obowiązków służbowych. Wyniesienie z autobusu niebezpiecznego ładunku zagrażającego zdrowiu i życiu pasażerów zasługuje na szczególne docenienie. Stan wyższej konieczności, w którym Pan się znalazł wymagał szybkiej reakcji i podjęcia decyzji w poczuciu odpowiedzialności za innych" - napisała w liście premier Szydło.

Co ciekawe, wynosząc bombę z autobusu, kierowca złamał obowiązujące w MPK Wrocław procedury. Zgodnie z nimi w przypadku znalezienia podejrzanego pakunku, powinien zatrzymać autobus, otworzyć wszystkie drzwi i nakazać wszystkim pasażerom jak najszybsze opuszczenie pojazdu.

- Moim zdaniem kierowca zachował się tak, jak powinien się zachować. Jego działania były prowadzone w stanie tzw. wyższej konieczności. Faktycznie jednak nie zachował się zgodnie z procedurami, które u nas obowiązują. Uważam jednak, że postąpił słusznie - mówiła podczas konferencji prasowej Jolanta Szczepańska, prezes wrocławskiego MPK.

Po tym zdarzeniu wszyscy wrocławscy kierowcy i motorniczowie mają przejść dodatkowe szkolenie na wypadek podobnych zdarzeń. Z kolei w autobusach i tramwajach mają być wyświetlane komunikaty dla pasażerów z instrukcją, co powinni robić, gdy zauważą, że ktoś pozostawił w pojeździe jakiś podejrzany pakunek.

Nie znamy motywów działania Pawła R., ale trzeba mieć świadomość, że do podobnych zdarzeń może dojść w każdym polskim mieście. Czy pracownicy transportu publicznego są na to przygotowani?

W Poznaniu procedura sprawdziła się przy nożowniku, który wtargnął do autobusu

- Nasi kierowcy i motorniczowie przechodzą różne szkolenia, np. z zakresu udzielania pierwszej pomocy, BHP, a także na wypadek różnych niecodziennych zdarzeń. W przypadku zagrożenia zamachem terrorystycznym bardzo szczegółowe szkolenia w tym zakresie przeprowadzono w 2008 r. przed konferencją klimatyczną ONZ, która odbywała się w Poznaniu - mówi Wirtualnej Polsce Katarzyna Lesińska z MPK Poznań.

Procedura postępowania na wypadek pojawienia się zagrożenia, jest podobna jak w MPK Wrocław. Kierowca lub motorniczy powinien zatrzymać pojazd i nakazać ewakuację.

Właśnie w taki sposób zachował się jeden z poznańskich kierowców w lipcu zeszłego roku, gdy do autobusu wtargnął mężczyzna, który wcześniej zaatakował nożem przechodnia i wskoczył do autobusu, chcąc w ten sposób uciec przed policją. Kierowcę o dziwnie zachowującym się mężczyźnie powiadomiono za pomocą specjalnego przycisku antynapadowego. Ten zatrzymał pojazd, wypuścił wszystkich pasażerów, a po chwili niebezpiecznego bandytę zatrzymali policjanci.

Po wybuchu bomby we Wrocławiu pasażerowie poznańskiego MPK również stali się wyczuleni na różne podejrzane pakunki. 24 maja zgłosili, że zauważyli na dachu jednego z przystanków podejrzaną paczkę.

- Dopóki tego nie sprawdzono, tramwaje zatrzymywały się przed przystankiem i tam wypuszczały pasażerów - mówi Lesińska.

Tajemniczą paczką okazało się opakowanie po... petardach, które najprawdopodobniej leżało tam od sylwestra. Dopóki nie doszło do wybuchu we Wrocławiu, nikt jednak nie zwracał uwagi na takie pudełka.

Alarm z powodu paczki... ryb

Gdyby podejrzany pakunek znaleziono w autobusie lub tramwaju, kierujący pojazdem zgodnie z procedurami powinien skontaktować się z dyżurnym ruchu i po konsultacji z nim ustalić, co robić. Pasażerowie bowiem nagminnie pozostawiają w tramwajach i autobusach różne przedmioty - parasole, teczki, kurtki, albo torby czy plecaki.

- Ewakuację zarządza się, jeśli pakunek wygląda podejrzanie. Zdarzało nam się znajdować jakieś kable, a kiedyś w jednym z pakunków znaleziono... ryby - opowiada Lesińska.

W poznańskim MPK jeszcze przed zdarzeniem z Wrocławia sygnalizowano potrzebę zorganizowania kolejnego szkolenia na wypadek wystąpienia zagrożenia terrorystycznego.

Jak pokazuje historia, miejscem szczególnie narażonym na zamachy jest metro. To właśnie w takich miejscach eksplodowały bomby w tym roku w Brukseli, a wcześniej m.in. w Londynie i Moskwie. W warszawskim metrze nikt takiego zagrożenia nie lekceważy.

- Odpowiednie szkolenia przechodzą nie tylko maszyniści, ale także dyżurni stacji, dyżurni nadzoru ruchu. Są przygotowane plany prowadzenia akcji ratowniczych i ewakuacji, które dokładnie opisują naszą rolę w sytuacji pojawienia się różnego rodzaju zagrożeń - mówi Wirtualnej Polsce Anna Bartoń, rzecznik prasowy Metra w Warszawie.

Szkolenia to nie tylko teoria, ale też praktyka, bowiem różnego rodzaju ćwiczenia przeprowadzają w metrze dość regularnie antyterroryści, co pozwala także pracownikom metra utrwalić w sobie nawyk prawidłowych zachowań.

Obraz
© Kampania informacyjna w Warszawie. Jak postępować w przypadku ataku terrorystycznego? (fot. ZTM Warszawa)

W metrze szczegóły procedur bezpieczeństwa są tajne

W pojazdach i na stacjach znajdują się też instrukcję dla pasażerów, co robić, jeśli zauważą pozostawioną bez opieki podejrzaną paczkę albo dziwnie zachowujące się osoby.

- W takich sytuacjach każdy pasażer może skorzystać ze specjalnego przycisku w pociągu lub żółtego telefonu na stacjach, informując o tym, co go zaniepokoiło - wyjaśnia Bartoń.

Szczegółowych procedur rzecznik prasowy metra nie ujawnia, ponieważ są one tajne. Wszystko po to, aby potencjalnym terrorystom nie ułatwiać zadania.

Na wypadek zagrożenia terrorystycznego bardzo wyczulone są także służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo na lotniskach. Szczególnie nagminnie zdarza się ich ewakuacja z powodu bagażu pozostawionego bez opieki przez roztargnionego podróżnego. Chociaż nie zdarzyło się, aby w pozostawionym plecaku czy walizce znaleziono bombę, nie bagatelizuje się żadnego takiego przypadku, co często prowadzi do paraliżu lotniska i opóźnień lotów. Sprawdza się też bardzo dokładnie cały bagaż podręczny, z jakim podróżni wchodzą na pokład samolotu.

Pracownicy PKP Intercity też są szkoleni

Takimi obostrzeniami nie są objęte pociągi, chociaż np. Pendolino zabiera na pokład nawet 400 pasażerów.

- Pracownicy odpowiadający za proces przewozu pasażerów przechodzą cyklicznie szkolenia - wyjaśnia Anna Zakrzewska z biura prasowego PKP Intercity. - Zasady postępowania w takiej sytuacji są proste - drużyna konduktorska ma za zadanie poinformować o zagrożeniu odpowiednie służby oraz pracowników kolei zajmujących się prowadzeniem bieżącego ruchu. Jeżeli zajdzie taka konieczność odpowiadają za bezpieczną ewakuację pasażerów - dodaje.

Po pojawieniu się na miejscu odpowiednich służb to one przejmują prowadzenie akcji. W przypadku podejrzanego pakunku pozostawionego w pociągu lub na dworcu to oni też decydują, czy należy przeprowadzić ewakuację. Do tego czasu pracownicy kolei mają pilnować, aby podejrzanej paczki nikt nie dotykał.

Do tej pory często było słychać głosy ze strony pasażerów, że wszelkie ewakuacje, wstrzymania ruchu pociągów, tramwajów itd. to niepotrzebna nadgorliwość, ale jak pokazał przypadek z Wrocławia, nigdy nie wiadomo, czy po tysiącu alarmów, które okazywały się fałszywe, ten jeden następny nie okaże się prawdziwy.

Byłeś świadkiem lub uczestnikiem zdarzenia? .

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (16)