Przyjadą do Polski po wojnie. Psychiatra: musimy się przygotować
Psychozy, stany depresyjne, uzależnienia. A także poczucie, że nikt nie docenił ich wkładu: "mogłem wyemigrować do Polski czy do Niemiec i tam szczęśliwie żyć" - o tym, co mogą poczuć i co może spotkać ukraińskich weteranów po zakończeniu wojny mówi Wirtualnej Polsce płk dr n. med. Radosław Tworus, konsultant krajowy ds. obronności w dziedzinie psychiatrii.
Paweł Buczkowski, Wirtualna Polska: Wyobraźmy sobie żołnierza, który walczy na wojnie w bardzo trudnych warunkach, przykładowo na wschodzie Ukrainy, gdzie widzi śmierć na każdym kroku. I po zakończeniu wojny ta osoba wraca do domu, do swojej rodziny, jeśli oczywiście nadal ją ma. Co dalej może się z nim stać?
Płk dr n. med. Radosław Tworus, kierownik Kliniki Psychiatrii, Stresu Bojowego i Psychotraumatologii Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie, konsultant krajowy ds. obronności w dziedzinie psychiatrii: - Jeśli mówimy o polu walki, to mówimy o środowisku bardzo stresogennym. Nie możemy tutaj mówić tylko o PTSD. Ono oczywiście jest przypisane do wojny, jako typowa jednostka bezpośrednio związana z udziałem w ekstremalnych zdarzeniach wojennych.
Ale taka osoba może się mierzyć z szeregiem różnych problemów: adaptacyjnych, mogą wystąpić psychozy, stany depresyjne, mogą rozwinąć się uzależnienia. Zresztą one bardzo często są związane z żołnierzami powracającymi z wojny. Spektrum tych zaburzeń jest bardzo szerokie.
Czy one bezpośrednio są związane z wojną? Oczywiście, tak by się mogło wydawać. Chodzi też o zniszczenia, jakie możemy zastać w domu, sytuację materialną, w jakiej nam przychodzi żyć. Poczucie krzywdy i niesprawiedliwości związane z tym, że walczyłem, a nie dostałem tego, co miałem dostać, a co miałem obiecane. Poczucie, że nikt nie docenia tego mojego wkładu: "a mogłem wyemigrować do Polski czy do Niemiec i tam szczęśliwie żyć".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zaskakujący pomysł Trumpa. Ekspert: Ukraina przejdzie do innej ligi
Pan pracował z żołnierzami, którzy wracali z takich miejsc. Jak zmieniały się ich zachowania?
Tego nie da się opisać w prosty sposób. Żołnierz przyjeżdża z wojny z bagażem różnych doświadczeń. To, czy będzie miał problemy, zależy także od jego zasobów własnych, od podatności organizmu, od tego, na jakie środowisko trafi. Na pewno po powrocie z ekstremalnego doświadczenia, jak wojna, będzie można obserwować problemy ze snem, częste sięganie po środki związane z tłumieniem emocji i poprawiające sen, czyli po alkohol, czy po coraz bardziej popularne różnego rodzaju środki narkotyczne, które będą zmieniały rzeczywistość, myślenie i wspomnienia dotyczące tragicznych wydarzeń na wojnie.
Mogą pojawić się stany przygnębienia, ale może się też pojawić euforia, pobudzenie, mogą być stany agresywne. Tych objawów jest bardzo dużo. Ważne, żeby w tym wszystkim nie koncentrować się na tym, czy wystąpi jeden z 10 objawów, które ktoś wymieni, i powie, że u żołnierza jest PTSD, bo każdy żołnierz wracający z wojny będzie miał PTSD. Albo jak nie ma któregoś z tych objawów, to jest zdrowy i nic mu nie jest. Nie.
Ja myślę, że każde problemy związane ze spaniem, jedzeniem, nerwowością, szybkim męczeniem się psychicznym, stanami wyczerpania, ale też stany euforyczne, stany nadmiernej radości, to wszystko wymaga skonsultowania i zastanowienia się, czy nie są to następstwa związane z udziałem w ekstremalnych zdarzeniach wojennych. A jak my je zakwalifikujemy, to wszystko zależy już od bieżącej oceny.
Prezydent Andrzej Duda wspomniał ostatnio o tym, że Europa powinna się szykować na możliwy wzrost przestępczości transgranicznej po zakończeniu wojny Rosji przeciwko Ukrainie. Jak stwierdził, żołnierze, którzy z frontu wrócą do domów, mogą się mierzyć z pewnymi problemami psychicznymi.
Te ekstremalne doznania związane z walką ze stresem, zagrożeniem życia, widokiem rannych, zniszczeń, głodem, zmęczeniem, to wszystko będzie miało nie tylko dla Polski, ale dla Europy duże znaczenie. Bo przecież ci ludzie są w Europie. Musimy się przygotować, tak samo jak przygotowaliśmy się na to, że po rozpoczęciu wojny i przyjeździe Ukraińców do Polski będziemy mieli do czynienia z różnymi problemami zdrowotnymi, które z nimi przyjadą.
Chodziło nie tylko o problemy związane ze stresem związanym z ewakuacją. Pojawiły się różnego rodzaju problemy, które w tamtych warunkach nie były zdiagnozowane. Populacja żołnierzy, którzy walczyli, jeśli przyjedzie do nas jako osoby cywilne, również przywiezie ze sobą różnego rodzaju problemy zdrowia psychicznego związanego z wojną, ale także takie, które mieli już przed wojną, a wojna je tylko nasiliła albo wzmocniła.
Przyjadą pacjenci z różnego rodzaju następstwami somatycznymi wojny, odmrożeniami, uszkodzeniami powłok skórnych, z ranami, które w warunkach wojennych może nie były tak istotne, ale później okażą się ranami trudnymi, niegojącymi się. Ze zmianami pourazowymi, z obrażeniami związanymi bezpośrednio z prowadzeniem działań wojennych, czyli z różnego rodzaju ranami postrzałowymi, odłamkowymi, które niewątpliwie też będą wymagały opieki medycznej, czasami bardzo intensywnej.
No i oczywiście wszystkie choroby, które mamy sami, czyli choroby cywilizacyjne, metaboliczne, cukrzyca, nadciśnienie, choroby neurologiczne. Napływająca populacja zawsze przywozi ze sobą swoje problemy zdrowotne.
A patrząc na zawód żołnierza, czy to osoba, która chętnie korzysta z pomocy psychologa lub psychiatry? Czy nadal pokutuje myśl, że trzeba być silnym, twardym i samemu radzić sobie z takimi problemami?
Na pewno się to zmienia, bo coraz więcej się o tym mówi. Ale jest też inna kwestia. Nie chodzi tu nawet o wstydzenie się, żeby się przyznać do pewnych problemów, ale nie zawsze po prostu rozumiemy, co się z nami dzieje. Często tak jest w zaburzeniach psychicznych, szczególnie że świadomość problemu jest oddalona w naszym procesie myślowym. Uważamy, że coś się dzieje, coś jest nie tak, ale nie myślimy w ogóle w kategoriach, że to jest problem dotyczący zdrowia psychicznego. Jest to trudniejszy ból od bólu fizycznego, bo jeśli boli mnie kolano, to idę, żeby mi ktoś to kolano zbadał i powiedział, dlaczego boli.
Pytanie, czy jeśli gorzej i krócej śpię, jeśli nie mogę zasnąć, jeśli czuję się rozdrażniony, czy to jest problem, czy to jest coś, co wymaga zgłoszenia, poszukiwania, czy może jest to stan przejściowy? Jak długo mogę z tym problemem chodzić? Jak długo mogę traktować to jako coś, czemu się trzeba przyglądać? Może będę upatrywał źródła swoich problemów w tym, że jestem w obcym kraju, bo przyjechałem do Polski? Może będę upatrywał w tym, że żona ma ze mną gorszą relację, bo jak byłem na wojnie, to przez jakiś czas w domu mnie nie było. Może będę to tłumaczył tym, że żona nie może zrozumieć moich nowych nawyków, np. że wszystko muszę mieć bardziej poukładane, dopilnowane, bo wojna mnie tego nauczyła.
Tych sposobów patrzenia na objawy jest bardzo wiele i trzeba być bardzo ostrożnym. Myślę, że najważniejsze jest to, aby dać sobie taką szansę, że jeśli coś się u mnie dzieje i trwa to dłużej niż dwa tygodnie, to jednak powinienem się skonsultować ze specjalistą. Tak jak mówią onkolodzy: lepiej pójść i dowiedzieć się, że nic mi nie jest, niż chodzić z tym problemem do momentu, dopóki on przejdzie w fazę, nad którą utracimy kontrolę.
Rozmawiał Paweł Buczkowski, dziennikarz Wirtualnej Polski