Bo wszyscy Republikanie to jedna wielka rodzina...
Czwartek, hala Excel Energy Center
w St.Paul, ostatni dzień przedwyborczej konwencji Republikanów.
Ponad 2000 delegatów i kilka razy więcej działaczy, gości zjazdu i
dziennikarzy oczekuje końcowego przemówienia kandydata partii na
prezydenta Johna McCaina.
Delegacje stanów siedzą w półokręgu, rzędami na parterze hali. Niemal wszyscy mężczyźni ubrani są w garnitury, białe koszule i krawaty. Garnitury ozdobione znaczkami partyjnymi, znaczkami z gwiaździstym sztandarem i plakietkami na cześć McCaina. Średnia wieku znacznie wyższa niż delegatów na konwencję Demokratów w Denver w zeszłym tygodniu. Nie widać prawie Afroamerykanów.
Nastrój jest podniosły. Żołnierze pięciu formacji wojskowych wnoszą sztandary. Następuje przysięga na wierność fladze, odśpiewanie hymnu narodowego. Pierwsi mówcy wychwalają kandydata. Pod wysokim stropem czekają kolorowe baloniki.
Partia Republikańska to wielka rodzina
Robert Ryggs przyjechał z Południowej Karoliny, chociaż pochodzi z Van Buren w stanie Indiana. Van Buren to światowa stolica prażonej kukurydzy! - wykrzykuje. W klapach marynarki ma trzydzieści kolorowych guzików i plakietek na cześć McCaina. To plon wymiany z kolegami-delegatami z innych stanów, których Robert poznał w St.Paul. Jest szeroko uśmiechnięty. Nie ma wątpliwości, że konwencja udała się i wzmocni poparcie Amerykanów dla senatora z Arizony.
W dużej mierze - jak mówi - może to nastąpić dzięki wyborowi Sary Palin na kandydatkę na wiceprezydenta. To cudowne! To dodało nam ogromnej energii! - zapewnia.
Czy nie obawia się, że pani gubernator Alaski nie ma wystarczającego doświadczenia i wiedzy na tematy międzynarodowe do pełnienia tak ważnego urzędu? - Ależ skąd! Ja też pochodzę z małego miasteczka. Światowa stolica prażonej kukurydzy liczy sobie tylko 1000 mieszkańców. Czy sądzisz, że jeśli ktoś jest z małego miasteczka, to się nie nadaje? - mówi delegat.
Na trybunie o Sarze Palin mówi w samych superlatywach kolejny mówca. "Sa-ra, Sa-ra, Sa-ra!" - skandują zebrani. Sara to reformatorka, nie boi się dokopać niektórym w tyłek! Hokejowe mamy całego świata, łączcie się! - rzuca mówca. "Hokejowa mama" (ang. hockey mom) to właśnie gubernator Alaski, matka pięciorga dzieci.
Ryggs, inżynier z Departamentu Transportu administracji stanowej, nie chce powiedzieć, na kogo głosował w prawyborach. To już nieważne. Partia Republikańska to wielka rodzina, popieramy tego, kto okazał się najlepszy - mówi.
Dlaczego jest Republikaninem? To partia prawdziwie amerykańska. Nasz idol to Ronald Reagan. Ameryka - jak on powiedział - to rozświetlone miasto na wzgórzu. Amerykanin nie potrzebuje rządu, aby mu wszystko dostarczał, sam sobie to zapewnia - mówi Ryggs.
Kochamy prezydenta Busha. Sondaże mogą mówić, że wielu się nie podoba, ale on zrobił wspaniałą robotę po 11 września. To nieprawda, że Ameryka jest w kryzysie. Kocham mój kraj - podkreśla delegat.
"Zazdroszczą nam, bo mamy wolność"
Wendy Nanney, deputowana do parlamentu Karoliny Południowej, popiera Republikanów, gdyż ma zdecydowanie konserwatywne poglądy. Obrona życia poczętego to dla mnie sprawa bardzo ważna - podkreśla.
Wybór Sary Palin przyjęła z radością. Ludzie są bardzo podekscytowani. Ja osobiście czuję z nią szczególną wspólnotę - też mam pięcioro dzieci i jestem wybranym funkcjonariuszem rządowym - mówi Wendy.
John Hutchins, delegat ze stanu Nowy Jork, z zawodu inwestor budowlany, również uważa, że Palin będzie znakomitym wiceprezydentem. To jak powiew świeżego powietrza. (Ona) nie jest typowym politykiem. Pochodzi ze zwykłej, skromnej rodziny. Dowiodła, że świetnie wywiązuje się ze swoich zadań - przekonuje Hutchins.
Delegat absolutnie nie zgadza się z opinią, że Palin ma zbyt słabe przygotowanie do objęcia najwyższego urzędu w państwie - co nastąpiłoby w wypadku, gdyby musiała zastąpić McCaina. Ona ma większe doświadczenie niż Obama i Biden razem wzięci. Obama jest produktem machiny politycznej Chicago - uważa nowojorczyk.
Hutchins jest całkowicie usatysfakcjonowany kandydaturą McCaina na prezydenta. To najlepszy możliwy kandydat w tym dzisiejszym świecie, w którym tak wielu ludzi nienawidzi Ameryki. Bo trochę nam zazdroszczą, że mamy wolność - mówi delegat. (tbe)
Tomasz Zalewski