Bluźniercom grozi śmierć. Czy media społecznościowe pomogą ich ścigać?
Pakistan żąda od mediów społecznościowych informacji o użytkownikach, którzy dopuścili się bluźnierstwa w internecie. Za obrazę islamu grozić może nawet kara śmierci, choć do tej pory nikogo z tego powodu nie stracono. Facebook prawdopodobnie wyśle w tej sprawie delegację do Islamabadu.
Minister spraw wewnętrznych Pakistanu Chaudhry Nisar Ali Khan poinformował, że ambasada w Waszyngtonie skontaktowała się z przedstawicielami Facebooka i Twittera z żądaniem ujawnienia danych użytkowników, których wpisy były obraźliwe dla islamu. W sumie chodzi o 11 osób. Islamabad będzie domagał się ekstradycji tych, którzy mieszkają za granicą.
Premier Nawaz Sharif nazwał bluźnierstwo „niewybaczalnym przestępstwem” i poparł działania, które mają wyeliminować tego rodzaju treści z mediów społecznościowych. Minister spraw wewnętrznych zapowiedział, że podejmie „wszelkie konieczne korki”, co obejmuje nawiązanie bieżącej współpracy nie tylko z firmami takimi, jak Facebook i Twitter, ale także z FBI.
Facebook odpowiada, że będzie chronił prywatność i prawa swoich użytkowników, a informacje o kontach ujawnia wyłącznie w oparciu o warunki umowy licencyjnej i obowiązujące ustawodawstwo. Równocześnie rozważa wysłanie do Pakistanu przedstawicieli, którzy mają rozwiać wątpliwości rządu.
Pakistan blokuje dostęp do stron zawierających pornografię i treści anty-islamskie, a w 2010 r. sąd nakazał zablokowanie na pewien czas Facebooka w związku z publikacją karykatur proroka Mahometa.
Bluźnierstwo jest śmiertelnie niebezpieczne
Zgodnie z pakistańskim prawem bluźnierstwo jest bardzo poważnym przestępstwem, które może być nawet karane śmiercią. Początkowo, zgodnie z kodeksem karnym oddziedziczonym po Wielkiej Brytanii po utworzenia państwa w połowie ubiegłego wieku, zapis o bluźnierstwie nie miał szczególnie chronić islamu, tylko zapobiegać przemocy na tle religijnym.
Trzydzieści lat temu przepisy zaostrzono i wprowadzono karę śmierci. Od tej pory przed pakistańskich sędziów trafiło ok. 4 tys. takich spraw. Nikogo jednak nie stracono, gdyż sądy apelacyjne regularnie stwierdzają, że dowody są fabrykowane z powodów osobistych lub politycznych.
W Pakistanie bardziej niebezpieczne są próby kwestionowania zasadności tych regulacji, niż ich łamanie. W 20011 r. ochroniarz zastrzelił gubernatora prowincji Pendżab Salmana Taseera, który domagał się zmiany prawa i ułaskawienia Asii Bibi, katoliczki rok wcześniej skazanej na śmierć za bluźnierstwo przeciw islamowi. Z tych samych powodów zabity został minister ds. mniejszości religijnych Shabbaz Bhatti.
Posądzenie o bluźnierstwo, obrazę proroka lub sprofanowanie Koranu wywołuje ogromne wzburzenie i skończyć się może samosądem. Niekiedy wystarczy bezpodstawne oskarżenie ze strony zawistnych sąsiadów. Według telewizji Al Jazeera od 1990 r. w Pakistanie tłum zakatował w ten sposób 68 ludzi.
Asia Bibi nadal nie odzyskała wolności i oczekuje na ponowne rozpatrzenie sprawy pomimo oddalenia wyroku przez Sąd Najwyższy. Uwolnienia kobiety domagało się wielu przywódców z całego świata na czele z papieżem Benedyktem XVI.
Pakistańska opozycja twierdzi, że rząd posługuje się prawem nakazującym blokowanie niewłaściwych treści, w tym bluźnierstw, dla cenzurowania niewygodnych dla siebie informacji. Na przykład blokowane są strony internetowe prowadzone przez przedstawicieli mniejszości etnicznej Beludżów.
Przedstawiciele mediów społecznościowych takich, jak Facebook, raz jeszcze muszą rozważyć, czy bardziej zależy im na utrzymaniu rynku w przeszło 180 milionowym Pakistanie, czy na opinii swobodnego medium chroniącego przede wszystkim prawa użytkowników.