Bliskiego zabrała karetka. Skąd wiedzieć, w którym jest szpitalu? Wyjaśniamy
Trzecia fala koronawirusa spowodowała, że w szpitalach pojawiło się jeszcze więcej pacjentów. Zdarza się, że placówki odmawiają przyjęcia chorych ze względu na całkowity brak wolnych miejsc. Karetka odbija się od drzwi kolejnych szpitali, a bliscy chorego mają trudności z jego znalezieniem. Co zrobić w takiej sytuacji? Ratownik medyczny wyjaśnia.
09.04.2021 12:43
- Mój dziadek zachorował na COVID-19 na początku marca. W pewnym momencie, jego stan się pogorszył i musieliśmy zadzwonić po karetkę. Odebrali go ratownicy i poinformowali, że prawdopodobnie trafi do jednego z warszawskiego szpitali. Mieliśmy oczekiwać na telefon z SOR-u – relacjonuje czytelniczka Wirtualnej Polski, Magdalena.
- W tym czasie mówiło się już o relokacji pacjentów i tym, że odbijają się od szpitala do szpitala, że jest problem ze znalezieniem wolnego miejsca, a pod SOR-em ustawiały się długie kolejki karetek. Nie mieliśmy pewności, czy dziadek trafi do szpitala tymczasowego, czy może do szpitala w Radomiu, który znajduje się w granicach województwa. Nie wiedzieliśmy, co robić – dodaje.
Rodzina naszej czytelniczki otrzymała informację o bliskim dopiero po ponad trzech godzinach. Szczęśliwie, trafił do szpitala, o którym początkowo informowali ratownicy. Co zrobić w sytuacji, kiedy nie dostaniemy informacji zwrotnej lub nie mamy pewności, do której placówki trafi nasz bliski?
Praktyczne rady ratownika
- W idealnej sytuacji personel powinien poinformować rodzinę, gdzie zabiera chorego. Ja w swojej praktyce tak robię, ale wiem że bywa różnie - tłumaczy Łukasz Wrycz-Rekowski, ratownik medyczny i wiceprezes Fundacji AID RATUNEK.
- Najlepsze, co można zrobić, to przygotować bliskiemu kartkę informacyjną dla zespołu ratownictwa medycznego i zrobić to z wyprzedzeniem, zanim przyjedzie karetka. Powinny się na niej znaleźć główne choroby i informacja o przyjmowanych na stałe lekach – mówi ratownik.
Na kartce powinniśmy zapisać także kilka numerów telefonu do najbliższych osób chorego.
- Tak, żeby lekarz, który będzie chciał skontaktować się później z rodziną i o coś dopytać, mógł sprawnie nawiązać kontakt. Jeśli nie uda mu się połączyć z jedną osobą, szybko nawiąże kontakt z drugą – dodaje Wrycz-Rekowski.
Zdaniem ratownika, dobrym pomysłem jest również włożenie telefonu do ręki bliskiemu, jeśli tylko jest w stanie go utrzymać. Dzięki temu, będzie mógł skontaktować się później sam z rodziną.
Co jeśli nie uda nam się przekazać ratownikom kartki z danymi?
- W takiej sytuacji można zadzwonić na numer alarmowy 999 z pytaniem, gdzie ten chory został zabrany. Należy się wtedy przygotować na to, że dyspozytor medyczny zada kilka kontrolnych pytań w celu potwierdzenia tożsamości dzwoniącego - tłumaczy Wrycz-Rekowski.
Zdaniem ratownika, samodzielne próby znalezienia pacjenta w kolejnych szpitalach, to "szukanie igły w stogu siana".
Wiceprezes Fundacji AID RATUNEK przyznaje jednak, że takie sytuacje w Trójmieście mają miejsce niezwykle rzadko, a zespoły ratownictwa medycznego z góry wiedzą, do której placówki trafi chory.
- To zasługa dyspozytorów zarządzających ruchem karetek, którzy stają na rzęsach, żeby ustalić miejsce, zanim pacjent wyruszy w drogę - mówi.
Koronawirus w Polsce. Rekordowe liczby hospitalizowanych
Zgodnie z najnowszym raportem Ministerstwa Zdrowia, w Polsce odnotowano dziś 28 487 nowych zakażeń koronawirusem. Zmarło ponad 700 osób.
Resort poinformował również, że liczba zajętych łóżek dla pacjentów z COVID-19 wynosi dziś 34550. Liczba dostępnych łóżek to 45130, a więc liczba wolnych łóżek dla pacjentów z koronawirusem to 10580.
Liczba zajętych respiratorów wynosi natomiast 3376 na 4326 dostępnych, co oznacza, że wolnych jest nieco ponad 20 proc.